czwartek, 22 października 2015

Rozprawa krótka o tym, że miało kipieć seksem a wyszło jak zawsze…

Erotyczne jest wszystko to, co ze sfery seksualności biologicznej przeniknęło do naszego życia za pośrednictwem szeroko rozumianej kultury. (J.A.Kowalski)

No właśnie, ja też miałam za pomocą szeroko rozumianej kultury nielota coś na tematy erotyzmu powiedzieć. Miała być Jana erotyczna, seksem niczym Grey ociekająca, ale strefiłam… i będzie po bożemu, ale z morderstwem w tle… żeby nie było, że taki tchórz ze mnie… Siadamy w fotelikach, zapinamy pasy i…fiuuu…

Teraz…

Obudziło ją walenie do drzwi. 
- Otwieraj do cholery. 
Roman. Pijany. Zerwała się przerażona z łóżka. 
- Otwieraj, bo rozwalę drzwi. 
Wiedziała, że to zrobi. Pośpiesznie przekręciła zamek. Pijany Roman wtoczył się do środka. 
- Co jest mała? Ile mam czekać pod drzwiami. Stęskniony – beknął i próbował ją objąć. 
- Zostaw, jesteś pijany! – sprytnie wywinęła się z jego objęć.
- Ej. Jakie zostaw? Wiesz, do kogo mówisz? Wracam z roboty, chujowej roboty a tu takie przywitanie. Bardzo seksownie wyglądasz w tej koszulce. Chce kobiety. 
- To idź do jakiejś innej. Wynoś się śmierdzielu. 
Roman brutalnie przycisnął ją do ściany. Jana patrzyła z przerażeniem na szaleństwo w jego oczach.
- Nie szarp się, bo skręcę ci kark, złamię jak zapałkę – jego dłoń powędrowała do jej gardła. Uduszę – wyszeptał jej wprost do ucha. Cuchnął. Cuchnął wódką, papierosami i czymś jeszcze. Czymś ohydnym. Było jej niedobrze. 
- Zostaw mnie. 
Roman nagle uderzył ją w twarz. 
- Bądź miła. Wróciłem z pracy do swojej kobiety i chce, żebyś mnie przyjęła jak kobieta. 
Jednym ruchem rozdarł jej koszulkę. Nagle się zachwiał. Korzystając z tego, że cała jego uwaga była przez chwilę skoncentrowana na utrzymaniu równowagi, Jana wyrwała się i rzuciła się w kierunku łazienki. Zamknęła drzwi na klucz. Usiadła na brzegu wanny. Było jej zimno.
Czekała na szturm. Niemal widziała rozwalane kopniakiem drzwi. Pierwszy raz w życiu tak bardzo się bała. - Przecież on mnie zabije – przerażenie odbierało jej niemal zmysły…
- Ej kochana, przepraszam. Wyjdź. Nie będziemy robić awantur.
Nie odpowiedziała.
- Przepraszam powiedziałem. 
- Żesz kurwa!
Przez drzwi słyszała charakterystyczny dźwięk, gdy Roman rzygał na podłogę. Jej też zrobiło się niedobrze. Ryczał jak byk zmagając się z własną fizjologią. Po serii ryków, spluwań i przekleństw nagle znowu się odezwał.
- Poczekam tu nie będziemy robić awantur, ok.
My - pomyślała – my. Usłyszała jak zwaliste ciało Romana osuwa się na podłogę. Uderzył czymś – chyba głową - w drwi od łazienki. Przez chwile poczuła lęk - może coś mu się stało, zadławił się wymiocinami, może się udusić. Szybko się zmitygowała – a niech zdycha. Jednak za chwilę zza drzwi dobiegło ją głośne chrapanie. On śpi! – poczuła zalewająca ją złość - zniszczył mi życie i śpi. Spojrzała w lustro. Na policzku rozlała się fioletowa plama. Poczuła ból. Teraz już mogła zacząć płakać.
Dopiero po dłuższym czasie zdecydowała się otworzyć łazienkę. Roman spał na podłodze. Cicho przeszła obok niego i pobiegła do sypialni starannie omijając kałuże wymiocin, w której częściowo leżały jego nogi. Całe mieszkanie potwornie czymś śmierdziało. Otworzyła okno i zaczęła pośpiesznie się ubierać.
- To trup tak śmierdzi – na dźwięk tych słów aż podskoczyła. Roman stał tuż za nią. Patrzył zupełnie przytomnie. 
Jana pobladła, zaczęło kręcić się jej w głowie.
- Nie bój się mnie. Nie wiem, co powiedzieć, Jana…
- Lepiej nic nie mów. Jaki trup?
- Trup. Nieżywe coś, co kiedyś było człowiekiem. I to chyba dość atrakcyjnym człowiekiem. Stroiło się, żyło, śmiało, jadło i wydalało - rozumiesz. Roman usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach – a potem leżało sobie w lesie i zaśmierdło. Jana nic tak nie śmierdzi jak ludzkie zwłoki… Leśniczy znalazł ją niedaleko leśniczówki. Młoda. Ktoś odciął jej głowę. I chyba nieźle się przy tym bawił. Musiałem się napić trochę. Ten smród…
- Przestań – krzyknęła.
A więc to był ten dziwny odór, który wypełniał jej mieszkanie. Tak pachniała śmierć jakiejś młodej dziewczyny. Zrobiło jej się słabo, poczuła falę wymiotów podchodzącą do gardła, rzuciła się do toalety…
- Przepraszam cię - mówił Roman chwilę później podnosząc ją z podłogi – zemdlałaś. To od tego odoru.
- Nie dotykaj mnie – jęknęła.
Położył ją na łóżku przy otwartym oknie.
- Przepraszam, wiem śmierdzę, pójdę się wykąpać, możesz już zostać sama?
- Odejdź, odejdź Romek – płakała
- Już, już kochanie, będzie dobrze zobaczysz, ale chyba powinnaś wziąć kilka dni wolnego – powiedział patrząc wymownie na jej policzek – przepraszam Jana. Kocham cię. To się nie powtórzy.
Taa - ciepło i bezpiecznie - ironizowała w myślach. Chłodny powiew przyjemnie orzeźwiał jej twarz. Nie powtórzy się… Po tylu latach pracy, owszem wiedziała, że się powtórzy. Oni zawsze przepraszają. Biją przepraszają, potem biją mocniej - kobiety wierzą, że to był ostatni raz. Wciąż ten ostatni. A przecież, jeśli raz uderzył, uderzy też drugi. Nie będzie katował? Ależ będzie, tak długo aż zamorduje. Nigdy nie rozumiała, co pcha kobiety do przebaczania, do oczekiwania na to, że jednak będzie dobrze, do chodzenia na palcach wokół swojego pana i władcy, cichutko, żeby tylko go nie rozdrażnić, bo za każdy zły krok można dostać nahajem po plecach. Teraz już wiedziała… Poznawała powoli mechanizm uruchamiający się w głowie ofiary. Sama zaczęła już usprawiedliwiać Romana - taka noc, takie przeżycie, wódka… Boże, co ona robi. Jeśli nie przerwie tego natychmiast, skończy jak te nieszczęsne istoty wciąż ukrywające siniaki po „upadku ze schodów”… Tylko jak będzie bez niego żyć? – z tą myślą wreszcie zasnęła. 
Obudziła się czując na sobie czyjś wzrok. Roman siedział w fotelu, przypatrywał się jej bacznie i…popijał wprost z butelki. 
- Wyspałaś się?
- Pijesz! Przed chwilą przepraszałeś. Mówiłeś ze nie będziesz!
- Gwoli ścisłości spałaś 11 godzin, więc nie było to przed chwilą, a poza tym nie przepraszałem za to, że piję i nie obiecywałem, że nie będę. Kochanie, masz kłopoty ze słuchaniem ze zrozumieniem - wyjaśnił – robisz błędne założenie widząc butelkę, że znajduje się w niej to, co sugeruje napis…
- To, co jest w butelce?
- Wódka. Ale mogłaby być np. woda, albo sok albo każda inna ciecz, którą przyszłaby mi fantazja tam wlać, opróżniwszy uprzednio butelkę z jej pierwotnej zawartości. Widzisz, zatem, że w butelce z napisem wódka wcale nie musi znajdować się wódka, może być ona w butelce z napisem sok. Ale ja jestem uczciwym pijakiem i nie będę nikogo okłamywał – piję z otwartą przyłbicą.
- Boże, o czym ty mówisz.
- A nic… to taki pijacki bełkot. Położył się przy niej.
- Zostaw mnie, jestem głodna.
- Ja w sumie też – odparł, pochylając się nad nią z uśmiechem.



14 komentarzy:

  1. I smutne to i śmieszne...tylko tej Jany szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  2. ależ fajnie mi się to czytało

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tu czekałam na sceny rodem z Greya, a Ty mi trupa zafundowałaś- no nie tak się umawiałyśmy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, tak, tym wszystkim też jest dla mnie ten blog :)
      dziękuję Ci za miłe słowa, ale moim zdaniem to zdążyłaś mnie prześcignąć :)

      Usuń
  4. Przygnebiajace ale na wesoło :-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. smutne, ale samo życie niestety... :/ a Ty pisz, pisz dalej może doczekam się Twojej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. to ani śmieszne ani tym bardziej erotyczne... to jest po prostu obrzydliwe. ble.... no ale co tam kogo podnieca...

    OdpowiedzUsuń
  7. nie lubię takich opisów bo od razu czuje tę smród ;( ale fajnie piszesz, i na pewno jakiejś książki się doczekam! :)

    http://lamodalena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. co dalej, co dalej !? Już nie mogę się doczekać następnej części :) Bardzo mi się podoba, jak piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  9. ble już mi to śmierdzi pijane chłopisko co beka....

    OdpowiedzUsuń
  10. hehehe czyli mamy - "jestem wesoły romek mam na przedmiesciach mały domek"

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że to nie będzie szablonowy erotyzm, ale że od razu wóda i trup? Akcja rodem z polskiego domu, czas trwania: niedziela rano...

    OdpowiedzUsuń