czwartek, 29 października 2015

O tym, że bywa do dupy, ale i tak pięknie…

Czasami życie bywa znośne… Nawet jeżeli jest to czwartek. Katuje Was w czwarteczki-smuteczki fragmentami mojej opowieści o Janie i Niteczce…. Czytacie nieczęsto i nielicznie, ale każdemu, kto się nad tym grafomańskim wytworem pochylił – kłaniam się nisko… Nie jest to – jak zapewne zauważyliście – spójny utwór, tylko raczej luźne notatki, które miałam szczery zamiar w odleglejszej przyszłości uzupełnić, dopisać, opisać i spiąć w całość. Powoli już się z tego pomysłu wycofuję i jestem pewna, że pomysł porzucenia pseudodzieła jest pomysłem najlepszym z możliwych. Chyba nie jestem na tyle wyluzowana, żeby czuć się dobrze z garbem grafomana przymocowanym do pleców. Póki co wrzucę tu jeszcze kilka moich fiszek … spisałam, bo tak naprawdę zależało mi żeby ta historia przetrwała. A nie jest to produkcja mojej zwyrodniałej wyobraźni… Ta historia jest beznadziejna, ponieważ wydarzyła się naprawdę… i jest niewątpliwym dowodem na to, że życie rzeczywiscie tylko czasami bywa znośne. Ale mnie wciąż i nieustannie zachwyca, czego i wam życzę

Teraz…
Jeszcze raz przeanalizowała wszystko w myślach.
Rozpakowała płytkę. Nasikała do pojemniczka. Pobrała krople moczu. Nakapała na płytkę. Poczekała. Odczytała wynik.
Nie ma mowy o pomyłce.
Wyszła z łazienki jako zupełnie inna osoba…
Znała już przyszłość…

Teraz…
- Jaja sobie ze mnie robisz czy usiłujesz mnie jakoś odstraszyć? Oczy Romana zwęziły się w wąskie szparki. Jana wzruszyła ramionami.
- Jestem w ciąży. Sama w nią nie zaszłam. Jak odstraszyć? O czym ty w ogóle mówisz – zdenerwowała się.
- Jesteś pewna, że to ze mną? – Roman nie bawił się w subtelność. - Kobiety rożnie się zachowują.
Przed oczami zaczęły jej wirować ciemnie plamy..
- Jak śmiesz – zacisnęła pięści, trzęsły się jej ręce.
Wzięła głęboki oddech
- Roman, no co ty… przecież cię kocham. Nie ma nikogo innego.
- Spokojnie - popatrzył na nią nieprzyjaźnie. Takie rzeczy się zdarzają. Załatwimy to. Masz chyba jakiegoś lekarza? O pieniądze się nie martw.
- Ale ja chcę urodzić nasze dziecko!
- Jana – Roman złapał ją za ramię. - Nie ma takich możliwości. Nie i skończmy rozmowę na ten temat.
- Ale dlaczego? Co znaczy – nie! Nie będziesz mi tu decydował! To nie tylko twoje dziecko, ja chyba też mam coś do powiedzenia – ironizowała – a może nie mam?
- Nie masz – potwierdził - Nie urodzisz. Przed chwilą powiedziałaś, że w twoim życiu nie ma nikogo innego. Tak się niestety składa moja piękna, że w moim jest.
Jana poczuła się jak na zbyt szybko kręcącej się karuzeli. Muszę usiąść – pomyślała
- Zdradzasz mnie?

- Nie – odwrócił się do okna. Raczej ją zdradzam z tobą.
- Jaką ją? – krzyknęła Jana
- Przestań histeryzować! Moją żonę. Mam żonę i dwoje dzieci. Rozumiesz? I nie zamierzam ich zostawić!
- Oszukałeś mnie. Ty gnido - Jana podbiegła i dźgnęła go palcem w pierś.
Chwycił ją mocno za nadgarstek.
- Uspokój się. Gwoli ścisłości nigdy nie pytałaś, czy jestem wolny. Więc o co ci teraz chodzi? – wysyczał.
- To też jest twoje dziecko! To po pierwsze. A po drugie, przez prawie rok znajomości nie znalazłeś czasu, aby wspomnieć mi, że jesteś żonaty? Czy może nie widziałeś takiej potrzeby? Boże! Człowieku, kim ty jesteś?!
- Nie widziałem takiej potrzeby - Roman pokiwał głową. - Daj spokój. Nie będziemy prowadzić tego typu dyskusji, męczysz mnie.
- Ciebie? Ja ciebie męczę? Przecież to ja jestem w ciąży do jasnej cholery! Ja! – Jana wrzeszczała na cały głos.
- Dlatego proponuje, żebyś przestała być – tak szybko jak to tylko możliwe! I nie drzyj się, cała kamienica cię słyszy! Miałaś być dla mnie przyjemnością, ucieczką, tym co robię tylko dla siebie. A zachowujesz się gorzej niż przekupka. Naprawdę uważam ze należy to wszystko zakończyć.
Roman walnął ręką w oparcie fotela i wyszedł z pokoju.
Jana czuła, że zaraz zemdleje, umrze, cokolwiek…
- Roman!
- Słucham - już w płaszczu zajrzał do pokoju.
- Co chciałaś?
- Roman - wyjąkała przez łzy. - Przecież ja cię kocham.
- Ale ja ciebie nie, moja piękna. No pa. Idę, daj znać, co załatwiłaś. Nie martw się, nie zostawię cię na lodzie.
Zniknął. Jana słyszała jak zamyka drzwi. W życiu się tak nie czuła. Sama. Pusta.
- Kochanie – usłyszała i aż podskoczyła. Stał w drzwiach. Jego zwalista postać niemal wypełniała futrynę.
- Jak się właściwie czujesz – zapytał.
- Nieźle – wychlipała przez zatkany nos.
- Mhmm… tak to dobrze. Nie chciałbym zostawiać cię w takim stanie – spojrzał na nią jakoś nieśmiało. - Zrozum, gdyby to było 15 lat temu.
- Roman! Błagam cię!
- Nie. Przepraszam. Musze iść – Prawie wybiegł z jej mieszkania. Przez otwarte okno usłyszała jeszcze przeciągły kwik i ostry głos Romana – spierdalaj szczeniaku. A potem warkot odpalanego silnika.
I tyle. Skończyło się. Przypominały jej się słowa Czarnego. Z uśmiechem na ustach poderżnie ci gardło. Mylił się Czarny - Roman rzeczywiście poderżnął gardło, ale nie tylko jej i nie z uśmiechem a z grymasem absolutnego obrzydzenia.

Dwie godziny później udało jej się uspokoić na tyle, że, już niemal wyrobiła sobie jakieś zdroworozsądkowe podejście do całej sprawy. W sumie Roman jej nie rozczarował. Wiedziała, że tak zareaguje, że nie będzie radosnym przyszłym tatą w emocjach kupującym wózek i biegającym z nią na zajęcia w szkole rodzenia i usg. Wahała się, czy w ogóle mówić mu o ciąży. Czuła, że tak będzie ale jednocześnie gdzieś w środku tliła się jakaś głupia nadzieja, że może jednak się myli. Może wypiją szampana, może… ale ta informacja o rodzinie rozwaliła ją kompletnie. Jak mogła się nie zorientować.
- Co zrobić. Boże co ja mam zrobić. Starała się odpychać obrazy różowych bobasów pchających się jej uparcie przed oczy. Boże - zawyła.
Oparła czoło o chłodny kuchenny blat, zawadzając ramieniem filiżankę. Ta powoli zatańczyła niepewnie na jego brzegu i spadła roztrzaskując się o posadzkę. Jana uważnie przyjrzała się skorupom… Podniosła głowę i sięgnęła po laptopa...
- Jak szkło – pomyślała.

29 komentarzy:

  1. Mocne, nawet bardzo.

    Nie chciałabym byś zakończyła pisanie, nawet luźne i nieregularnie - dopiero co ją odkryłam. Ale to Twoja decyzja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też jestem za tym abyś pisała nadal...jejciu - dawaj dalej, bo mnie teraz ciekawość zżera.
    Zrobisz co zechcesz,ale...powinnaś pisać nadal.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz dalej! A co do treści tytułu, to bardzo się zgadzam! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że chcesz przestać pisać, bo wychodzi Ci to bardzo dobrze. Może powinnaś zacząć coś innego, może dla Ciebie historia Jany już się wyczerpała?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Trudno powiedzieć. Zależało mi, żeby ta historia nie zginęła, bo życie czasem jest lepsze niż powieść...

      Usuń
  5. koszmarne że takie typy chodzą po tym łez padole... jeszcze gorsze że mają dzieci i krzywdzą wszystko i wszystkich w okół.
    Jednak najgorsze że są kobiety które pozwalają sie tak traktować i nie odchodzą. Nie potrafią , nie mogą... brak czegoś - brak - jest najgorszy.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja czytam Twoje czwartkowe opowieści - z chęcią! I z niecierpliwością czekam na kolejne odsłony :)
    A takich Romanów to bym najchętniej powiesiła za co nieco - może coś by pomogło :>

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten Roman to taki typowy głąb. Czy to napewno moje dziecko? To tak jakby mówić kobiecie - pewnie puściłaś się z kimś. Czasem mam wrażenie, że niektórzy faceci mierzą kobiety swoją miarą.

    OdpowiedzUsuń
  8. Koniecznie musisz pisać dalej i złożyć tekst w całość! Masz przeeeogromny talent, Twoich tekstów się nie czyta, je się dosłownie pochłania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agata... normalnie nie wiem, co rzec. Dziękuję :)

      Usuń
  9. Pisz!!!
    szkoda, że taki ten post krótki , wciąga , czyta się dobrze ... chcę więcej.
    życie ... cóż raz na plus a raz poniżej zera ;(

    OdpowiedzUsuń
  10. lol Ty masz talent Sisi! Emocje biegną za emocjami nie pozwalają nam odetchnąć

    OdpowiedzUsuń
  11. Abstrahując od wszystkiego: JAK TO OBCIĘŁAŚ WŁOSY?! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obcięłam... nie dałam rady z tymi resztkami po Organic Curl System. Musiałam się poddać(

      Usuń
  12. Nie spodziewałam się takiego odwrotu sytuacji... Cały fragment czytałam z emocjami w sercu. Okropny ten Roman. Jak można komuś kazać usunąć, zabić! dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kasiu już wiele razy pisałam, ale powtórzę: piszesz świetnie! O jakiej grafomanii ciągle wspominasz? W głowie się nie mieści, zobacz jakie "bylejakie" książki wydają i sprzedają, daleko im do Ciebie, gdzie tu uzasadnienie dla Twoich obaw?
    Zabraniam Ci całą sobą przestawać, obrażę się na amen. Chyba że byś po prostu weny nie miała, to jakoś przełknę, ale jako świadoma decyzja absolutnie zgłaszam sprzeciw!
    Co z tą Janą będzie? Chyba urodzi co?? Niech ktoś nakopie temu Romanowi, sama bym chętnie w tym pomogła! No i pytanie najważniejsze- czy to jest naprawdę prawdziwa historia czy ja czegoś nie łapię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :). Tak kochana, historia jest prawdziwa...

      Usuń
    2. O proszę, to teraz nie tylko jestem ciekawa, ale wręcz zafascynowana! Koniecznie pisz dalej :)

      Usuń
  14. hmmmm.... Roman - nabiłabym dziada na dzidę i przybiła 5 z vladem palownikiem^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Roman, Ty draniu! Ech - moja kumpela przeszła dokładnie taką samą scenę. Okropne, to mało powiedziane.

    OdpowiedzUsuń