Wiecie, co najbardziej przeraża Malkontentkę w nieuchronnym procesie nadwątlania ciała, właściwym dla upływających lat?... Ha, zapewne powiecie, że wszystko albo niewiele… I zasadniczo będziecie mieli rację. Galopujący czas przeraża bowiem tylko w chwili uświadomienia sobie nieodwoływalności procesu, potem idzie się nawet przyzwyczaić… Do pierwszych zmarszczek, do mniej jędrnych pośladków i wiotczejącej skóry. Istota tak potulna z natury wszechrzeczy jak Malkontentka też przyzwyczaja się i godzi na wszystko niemalże i to z pokorą… Ale w jedno – kurza noga – nie jest w stanie się wkomponować. Sama do cudów natury nie należy, bo wiadomo - wróżki miały kiepski dzień pochylając się nad kolebką z uśpioną niemowlęcą Malkontentką, toteż objawień od świata a tym bardziej od przemysłu kosmetycznostwórczego nie oczekuje. No, ale na szyję udrapowaną zmarszczkami, niczym niedbale zawiązanym fularem nie wyrazi zgody! Never! Nie i koniec! O udach nie chce pamiętać, o rzęsach tym bardziej, balsamy głównie kolekcjonuje - miast wcierać, ale specjał do szyi… o moi mili w tym przypadku jawi się Waszym oczom Malkontentka, jakiej nie znacie. Systematyczna, cierpliwa i pełna nadziei. Pielęgnuje nasza bohaterka tę szyję z dwóch powodów – po pierwsze jest to dość ładny element malkontenckiej postaci, a jak macocha natura strzeliła nam faka – tak napisane się nie liczy jako brzydkie słowo – i wdzięków poskąpiła, to dbamy o to, co mamy. Przy tej okazji chciałabym zauważyć, że szyja Malkontentki jest zawsze czysta – na wypadek, gdyby to dziatwa niechętna ablucjom, czytała. Drugi powód jest prozaiczny i prowadzi nas wprost w ramiona najzłośliwszej damy polskiej literatury. Bo jak to mawiała pani Samozwaniec – kobieta w przeciwieństwie do ryby psuje się od szyi! Zapamiętajcie to drogie niewiasty, bo świadoma swej przerażającej szyi głowa to rzecz straszliwa…
Wracając do meritum, które skądinąd chyba jeszcze się nie pojawiło – Malkontentka ochoczo nabywa różne preparaty mające w zamyśle pielęgnować newralgiczny kawałek jej osoby. Zupełnym przypadkiem weszła w posiadanie preparatu firmy Norel pod nazwą Krem Żel ujędrniający Biust, Szyja, Dekolt. Na widok liter składających się w słowa ujędrnienie i szyja zareagowała, jak pies Pawłowa na dźwięk dzwonka. Zaśliniła się. A ślinienie kochani oznaczać może, co następuje – albo jesteśmy psem i ślinimy się, bo za dzwonkiem wjedzie micha, albo jesteśmy młodzi i potrzebujemy śliniaczka, albo wręcz przeciwnie …i też zaczynamy potrzebować różnych rzeczy. Kremu na przykład. Biust i dekolt tak już Malkontentki nie wkręciły, jak ta szyja. Nieważne. Skoro krem się pojawił, należało go natychmiast wypróbować. A potem albo zużyć, albo wywalić, albo miast wywalić podarować jakiejś wredocie etc. Malkontentka krem wypróbowała – początkowo delikatnie i nienachalnie sprawdziła go pod kątem potencjalnej alergii. Czarujący rzucik na skórze towarzyszy jej często po kosmetykach przeładowanych ludobójczą chemią. Tu test wypadł pomyślnie – zero niepokojących objawów. No to już się nasza gwiazda z łabędzią (mmm… chyba się uduszę…) szyją rozbujała na dobre. Śmiało i ochoczo wklepywała krem w szyję, dekolt i pierś wydatną. Efekty? Moi mili. Z pełną odpowiedzialnością mogę przysiąc, że krem jest super! Fantastycznie się wchłania, nie jest uwikłany w żadne podejrzane nuty zapachowe, nie powoduje wysypek i innych nieprzyjemnych doznań. Skóra wygląda świetnie – jest jedwabiście gładka, zdrowa w kolorycie a do tego głęboko wierzę że ujędrniona na potęgę! Opinia jest bezstronna, gramy fair play – nie biorę udziału w akcji blogowania z Norel, bo do jasnej Anielki, zawsze wlokę się gdzieś w ogonie a dodatkowo jakoś mnie firmy kosmetyczne nie lubią. Krem uzyskałam metodą podstępną – wycyganiłam od mamy. Smarujcie się zatem kochane – i przypominam – psujemy się od szyi…
ou nigdy szyi jeszcze nie smarowałam :D w ogóle średnio lubię się smarować :D
OdpowiedzUsuńJa mnuej niz srednio ale z szyją żartów nie ma:)
Usuńja szyję zaczęłam smarować rok temu kremidłami co by łabędzią pozostała:D
OdpowiedzUsuńBardzo rozważnie Leon!
Usuńsuper, jak ty to robisz, że te recenzje czyta się jak ciekawe opowiadania
OdpowiedzUsuńHehehe nie wiedziałam, że kobieta od tej strony się psuje. Zawsze myślałam że od dołu bo u niektórych pań stamtąd śmierdzi.
OdpowiedzUsuńNorel ma genialne kosmetyki!:)
OdpowiedzUsuń"na szyję udrapowaną zmarszczkami, niczym niedbale zawiązanym fularem...". :). Make my day! Dzięki!
OdpowiedzUsuńTo byłam ja - Moni
Usuńhehehehe "wycyganilam od mamy" też tak robię ;p ale najważnejsze że działa i jest skuteczny :D
OdpowiedzUsuńu mnie jest na odwrót, to mam wycygania kosmetyki ode mnie:P
UsuńSzyja psem Pawłowa, ach uwielbiam Twój styl :D Niech specyfik czyni cuda - głowa do góry! Tfu! Szyja do góry! :)
OdpowiedzUsuńTy i te Twoje teksty :DDDDDD
OdpowiedzUsuńMuszę wziąć sobie do serca.... albo raczej do szyi...
Takie recenzje czytam od deski do deski, bez uronienia ani jednego słówka, ba, spójnika nawet :D
OdpowiedzUsuńBardzo słuszne stwierdzenie, ja od jakiegoś czasu również maltretuję szyję zaniedbywaną latami i widzę różnicę. Co prawda cuda od Norel nie mam (moja kochana mama mało kosmetyków sobie kupuje, to już prędzej ja jej w prezencie podrzucam różne takie), ale staram się jak mogę ujędrniać, napinać i działać przeciwzmarszczkowo! A niedługo zacznę używać specjalny krem Bandi do szyi właśnie, ciekawe jak się sprawdzi, bo to mój pierwszy krem z takim specjalnym przeznaczeniem :)
Moja szyja jest tak zaniedbana ze az wstyd. O dziwo czesto teraz tez o niem zapominam, a nie powinnam bo nie wyglada za dobrze.
OdpowiedzUsuńPoczułam wyrzuty sumienia, że nie smaruję szyi :) Kiedyś usłyszałam, że "twarz kończy się przy biuście" i aż tam ma sięgać strefa używania kremów :)
OdpowiedzUsuńoj muszę zacząć o tę szuję dbać...pamiętam ktoś mi kiedyś powiedział że wiek najszczerzej zdradza szyja....
OdpowiedzUsuń