Lato zbliża się wielkimi krokami... już niemal stoi na progu… Perspektywa nadciągającego urlopu sprawia, że trwam w egzystencji woła roboczego godnie przestępując z dnia na dzień i zaciskając zęby żeby nie krzyczeć. Całe moje jestestwo domaga się odpoczynku. Nie wiem co jest na fali, ale ja nie jestem zmęczona – ja jestem wyczerpana. Z trudem spadam rano z łózka, aby w bólach doczołgać się do łazienki a potem jakoś wciągnąć odzienie na protestujące ciało. Jest kiepsko. Tak czy owak, jeszcze chwila i będą wakacje – tydzień tylko, ale dla mnie to i tak orgia rozpasanej szczęśliwości… Dobra – wakacje, wakacjami, ciało odpoczywa ale na usypianie rozumu nie możemy sobie pozwolić, bo wiadomo – gdy rozum śpi budzą się demony, a po cholerę nam jeszcze jakieś fiki-miki z demonami. Zatem rozum pobudzamy – a nie ma lepszej gimnastyki dla szarych komórek, niż rytmiczne przysiady w trakcie rozszyfrowywania literek, czyli …lektura kochani. Lektura. Na plaży, pod parasolem, na hamaku - gdzie kto lubi… Oczywiście nie jest koniecznym katowanie się na Costa Brava trzema tomami „Tatara” ale coś przyjemnego, lekkiego – ot taki komplecik do zapachu morskiej bryzy i starannego celebrowania procesu brązowienia na rozgrzanej plaży. (Horror – wszędzie spocone ciała, wszechobecny zapach olejków do opalania, piach w zębach, dzieci przebiegające przez koc, zdenerwowanie, że tą piłka, za którą tak radośnie biegają skąpo odziane plażowniczki, zaraz zarobimy w głowę… gdzie tu jeszcze czytać he he)… To Malkontentka! Wracaj do łóżka!...
…No i tu moi Państwo mamy klops. Tak dawno nie czytałam niczego iście „letniego”, że krasnoludki rezydujące w mojej głowie w żaden sposób nie potrafią odnaleźć szufladki z właściwym zasobem pamięciowym… hmmm. Dobra, coś mi jeden zaszeptał w otwór słuchowy prawy... Mhmm ok. Audrey Niffenegger Miłość ponad czasem. Historia inna niż wszystkie…
Ni Bóg, ni czas, ni śmierć mych pragnień nie odmieni… Czy trzeba jeszcze coś dodać...?
Nawet teraz uśmiecham się z nostalgią na wspomnienie tej opowieści. (Zwłaszcza że z radia dobiegają dźwięki Aquarius z musicalu Hair…). Jest to bowiem opowieść wyjątkowo piękna, poruszająca i wciągająca absolutnie… Historia miłości bez końca. Miłości, która nie podlega żadnym prawom, tkwi poza i ponad czasem, kolebie się w przestrzeni, odmierzając rytm zadurzenia niczym niewidzialne wahadło... Miłości, która, zakleszcza w swoim łonie uwikłanych w uczucie i czyni samą siebie nieśmiertelną. Jest to opowieść o tym, że prawdziwie istniejemy tylko w miłości... Reszta jest snem.Niejasne? Ano nie… Bowiem Miłość ponad czasem nie jest historią do ględzenia, jest historią do smakowania – tej opowieści nie da się zamknąć w kilku zdaniach (to nie Grey he he;). Cóż, dla mnie to taka metafizyczna podróż do własnego serca… Zostawia czytelnika nieco oszołomionego, nieco zirytowanego ale pełnego nadziei. I to jest naprawdę fantastyczne… Przesłanie dość jasne – śmierć miłości nie dotyczy, ta prawdziwa nie umiera - krąży w czasoprzestrzenni, jest. Stała i niezmienna. Może to i banalne ale takim banałem, w tak kunsztowny sposób zaserwowanym życzyłabym sobie raczyć się każdego dnia. A… na marginesie. Uważajcie, bo zakochiwanie się w osobniku podróżującym w czasie może być cholernie kłopotliwe, a zwłaszcza technicznie niekomfortowe.
Miłość ponad czasem. Historia inna niż wszystkie. Polecam! Na lato! Z wysokim drinkiem i na leżaku, albo zimą - w kocu i z kubkiem herbaty– ta lektura zawsze smakuje wyborne.
…No i tu moi Państwo mamy klops. Tak dawno nie czytałam niczego iście „letniego”, że krasnoludki rezydujące w mojej głowie w żaden sposób nie potrafią odnaleźć szufladki z właściwym zasobem pamięciowym… hmmm. Dobra, coś mi jeden zaszeptał w otwór słuchowy prawy... Mhmm ok. Audrey Niffenegger Miłość ponad czasem. Historia inna niż wszystkie…
Ni Bóg, ni czas, ni śmierć mych pragnień nie odmieni… Czy trzeba jeszcze coś dodać...?
Nawet teraz uśmiecham się z nostalgią na wspomnienie tej opowieści. (Zwłaszcza że z radia dobiegają dźwięki Aquarius z musicalu Hair…). Jest to bowiem opowieść wyjątkowo piękna, poruszająca i wciągająca absolutnie… Historia miłości bez końca. Miłości, która nie podlega żadnym prawom, tkwi poza i ponad czasem, kolebie się w przestrzeni, odmierzając rytm zadurzenia niczym niewidzialne wahadło... Miłości, która, zakleszcza w swoim łonie uwikłanych w uczucie i czyni samą siebie nieśmiertelną. Jest to opowieść o tym, że prawdziwie istniejemy tylko w miłości... Reszta jest snem.Niejasne? Ano nie… Bowiem Miłość ponad czasem nie jest historią do ględzenia, jest historią do smakowania – tej opowieści nie da się zamknąć w kilku zdaniach (to nie Grey he he;). Cóż, dla mnie to taka metafizyczna podróż do własnego serca… Zostawia czytelnika nieco oszołomionego, nieco zirytowanego ale pełnego nadziei. I to jest naprawdę fantastyczne… Przesłanie dość jasne – śmierć miłości nie dotyczy, ta prawdziwa nie umiera - krąży w czasoprzestrzenni, jest. Stała i niezmienna. Może to i banalne ale takim banałem, w tak kunsztowny sposób zaserwowanym życzyłabym sobie raczyć się każdego dnia. A… na marginesie. Uważajcie, bo zakochiwanie się w osobniku podróżującym w czasie może być cholernie kłopotliwe, a zwłaszcza technicznie niekomfortowe.
Miłość ponad czasem. Historia inna niż wszystkie. Polecam! Na lato! Z wysokim drinkiem i na leżaku, albo zimą - w kocu i z kubkiem herbaty– ta lektura zawsze smakuje wyborne.
przeczytałabym :)
OdpowiedzUsuńZachęcam. Jest tez film. I gra tam fajny aktor. Eric Bana... Ale to kurka wodna nie to.
Usuńnie słyszałam o dziele jeszcze owym:) ale jeśli ma taki klimat niepowtarzalny to bym chciała czytnąć:)
OdpowiedzUsuńCzytnij Leon. Tobie się spodoba!
Usuńwłasnie słucham Aquariusa....
OdpowiedzUsuńmmmm.... lubię:)
UsuńZgadzam się, że nie wszystkie książki pasują na plażę. Ja przygotowałam sobie porcję książek historycznych, ciekawostki, afery, życie codzienne itp. Te mnie najlepiej relaksują. Chociaz po tygodniu nie pamiętam wiele, z tego co przeczytałam:)
OdpowiedzUsuńJa też maniakalnie czytam książki historyczne. Ostatnio jestem w Rosji a właściwie ZSRR. Dwór czerwonego cara. Leningrad.Tragedia oblężonego miasta. Znakomite!
UsuńTutaj poszłam na łatwiznę i oglądałam film (i to nawet dwa razy, co u mnie jest nie lada wyczynem) - o ile dobrze kojarzę, że o tą książkę chodzi :) Jednakże wiem z doświadczenia własnego, ze książki są o niebo lepsze, więc biegnę w te pędy i szukam książki, ale przeczytam ją w zaciszu domu, jakoś tak głupio ronić łzy na plaży :) Podczas smażenia wolę ordynarne kryminały i thrillery :D
OdpowiedzUsuńKsiażka jest świetna i nietypowa. Wiadomo- cięzkawo ją przenieść na ekran. No ale ten aktor..:)))))
UsuńOj taaak :) I gdzie Ty stara, jaka stara! Lat się ma tyle na ile się czuje, a chyba nie chcesz mi napisać, że czujesz się staro? Toż z każdej Twojej wypowiedzi aż krzyczy wręcz młodzieńczy bunt i ciekawość świata!
UsuńAj powiem Ci, ze czasem czuję się bardzo staro. Czas gna tak szybko. I coraz wiecej śladów zostawia:)
UsuńCzasem się nie liczy :D Czasem to nawet ja się czułam staro w wieku 8 lat ;)
UsuńCzy ja trafię w końcu u Ciebie na książkę, którą znam? :) Trzeba nadgonić braki :)
OdpowiedzUsuńAle jak znasz- to Cię nie zachęcę:) A tak - jest szansa:)
UsuńJak bym znała to byś mnie mogła zachęcić do odświeżenia pamięci:)
Usuńa ja znam czytałam:) ale mnie duma rozpiera nawet mam na półce bo ja z tych ktorzy musza mieć na własnośc co czytają :) kiedy bedziesz po urlopie bo mam dla franki krem z pomidorem i jak przejdzie testy to wyślę bedzie sobie stópki smarować;)
OdpowiedzUsuńFranka już podskakuje! Po urlopie - za tydzień już będę;(
Usuńsuper :)
UsuńO kurcze ja mam dwa porządne, a może i trzy książek do przeczytania na teraz na już ;)) a póki co zajęłam się polecaną Klaudyną ;)
OdpowiedzUsuńU mnie dziś leje, choć pogoda na czytanie mnie bardziej w stronę podusi i wyrka ciągnie dziś ;)
U mnie też leje i wieje... I jak Klaudyna?
UsuńFilm oglądałam jakiś czas temu dziwnym trafem, jakoś szczególnie nie zapadł mi w pamięć, aczkolwiek zaczęłam szukać informacji o książkowym pierwowzorze i przyznaję, że na tym się skończyło. W najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałam, że ta książka jest tak dobra!
OdpowiedzUsuńAguś, bo to jest ksiazka z gatunku tych, ktorych nie da się przerobić na film. ja oglądnęłam tylko i wylacznie z uwagi na tego zarabistego aktora:)
UsuńJeśli jest dostępna wersja na czytnik to chętnie po nią sięgnę. Aquarius...uśmiechnęłam się jak to przeczytałam, uwielbiam musical Hair!
OdpowiedzUsuń