A jednak się przyznam … Tak moi Państwo, pomimo że tu - na blogu zadzieram nosa, cwaniakuję i udaję przemądrzałą intelektualistkę, to oczywiście rzeczywistość jest nieco mniej barwna…. Nie będę tego przed Wami ukrywać. Ale… Czytam … Czytam... nie tylko najbardziej wysublimowane pozycje literackie…. Chlip… Uff… Wyznałam to… Ba! Powiem więcej:
My name is Bond… tfu nieeee, Beata – nie, też nie (przynajmniej jeszcze nie) -... już momentami nie wiem sama....
Mam świra, roztrojenie osobowości i co najgorsze - jestem uzależniona.
Spożywam ze trzy tygodniowo, czasem więcej, przepuszczam na nie połowę kasy…
Książki…
Jestem nałogowcem literaturoholikiem.
Czytam. Czytam. Jak leci i co przyleci. Nie tylko karkołomne pozycje, do lektury których wdrożono mnie nieomal zawodowo podczas długich lat nauki. W towarzystwie brodatych filozofów spędziłam kilka miłych chwil – zaowocowały one totalnym niedostosowaniem do warunków panujących poza bezpiecznym kloszem, w którym byłam chroniona wraz z innymi odmieńcami i zakończyły się bolesnym upadkiem mordką na beton, a co za tym idzie spektakularnym rozkwaszeniem nosa o dziwaczne realia codzienności. Nawet nie wiecie, jak wysoko można wznieść się na skrzydłach idealizmu, aby następnie z hukiem zwalić się z tego nieba wyobrażeń i rozbić sobie tyłek. To tytułem wstępu – jak zwykle nie na temat… Bo coś o czytaniu… aha. Czytam co jest. Nawet ulotki od lekarstw. Zapominam równie szybko, ale o tym kiedy indziej… Mam też prawdopodobnie wynaturzony gust, bo… kocham książki pani Nurowskiej. Wiem!Wiem! No ale ja ją lubię… Tak pamiętam – pastwiłam się nad Greyem (i nadal pastwić się będę – uroczyście obiecuję i przysięgam), niczym smakosz kawioru i ostryg nad bigosem (lubię bigos) – a tu ze swojskim schabowym wyjeżdżam… Ano niby tak, ale zważcie moi Państwo, że ten schabowy ma chwilami/kęsami smak ambrozji. Panny i wdowy mnie oczarowały – toż na tym dzieciaki historii uczyć można, Hiszpańskie oczy, Rosyjski kochanek, Niemiecki taniec itd. itp. – to wszystko są pozycje o CZYMŚ. To nie jest gadanina - jak nie przymierzając moja – tak żeby pomleć ozorem. Tu jest CEL kochani. Ale nie o tym. Więc… ja sobie to, co pani Nurowska napisze – czytam wiernie i kupuję grzecznie… ale o mały włos moja miłość nie zakończyłaby się rozwodem. Czas całkiem niedawny temu pani Nurowska wydała głupala nad głupalami… Trylogię (o matuchno) o wilkach… Czerwienię się na samą myśl… Ja rozumiem, że kasa bywa potrzebna, że remont, że jeść czasem też trzeba i nową kieckę nabyć… ale nie za wszelką cenę, nie za wszelką. Wstyd mi było i niemalże się obraziłam. Uff… wierzyć mi się nie chciało - bo kiedyś czytałam jakiegoś Harlekina (hmm - no czytałam) toczka w toczkę, jak te bajanie o wilkach… No ale - koniec końców historia znalazła swój szczęśliwy finał, bo pozycja która jakiś czas później zakrzyknęła do mnie z półki w księgarni pozwoliła odetchnąć z ulgą… i pokornie wrócić w ramiona pisarki. Drzwi do piekła. Państwo czytali? Jak nie czytali – zachęcam, bo rzecz niebanalna… Książka została okrzyknięta najbardziej skandalizującą powieścią autorki…E tam. No tu chyba troszku polecieli. Z tym skandalem to bym nie przesadzała. Książka jest interesująca powiedzmy poznawczo. Jesteście ciekawi co się dzieje za bramą więzienia dla kobiet? Chcecie wiedzieć, jak w takim świecie funkcjonuje rozkład sił? Walka o przetrwanie? Jak wyglądają długie dni osadzonych? A może noce? Czy rzeczywiście za murem zakładu karnego przebiega granica oddzielająca świat realny od totalnie odjechanej krainy Szalonego Kapelusznika? Chcecie wiedzieć? A pewnie, że chcecie, nawet jeśli nie macie ochoty się przyznać… W każdym z nas tkwi zalążek podglądacza… uchylcie zatem Drzwi do piekła. Polecam!
Mam świra, roztrojenie osobowości i co najgorsze - jestem uzależniona.
Spożywam ze trzy tygodniowo, czasem więcej, przepuszczam na nie połowę kasy…
Książki…
Jestem nałogowcem literaturoholikiem.
Czytam. Czytam. Jak leci i co przyleci. Nie tylko karkołomne pozycje, do lektury których wdrożono mnie nieomal zawodowo podczas długich lat nauki. W towarzystwie brodatych filozofów spędziłam kilka miłych chwil – zaowocowały one totalnym niedostosowaniem do warunków panujących poza bezpiecznym kloszem, w którym byłam chroniona wraz z innymi odmieńcami i zakończyły się bolesnym upadkiem mordką na beton, a co za tym idzie spektakularnym rozkwaszeniem nosa o dziwaczne realia codzienności. Nawet nie wiecie, jak wysoko można wznieść się na skrzydłach idealizmu, aby następnie z hukiem zwalić się z tego nieba wyobrażeń i rozbić sobie tyłek. To tytułem wstępu – jak zwykle nie na temat… Bo coś o czytaniu… aha. Czytam co jest. Nawet ulotki od lekarstw. Zapominam równie szybko, ale o tym kiedy indziej… Mam też prawdopodobnie wynaturzony gust, bo… kocham książki pani Nurowskiej. Wiem!Wiem! No ale ja ją lubię… Tak pamiętam – pastwiłam się nad Greyem (i nadal pastwić się będę – uroczyście obiecuję i przysięgam), niczym smakosz kawioru i ostryg nad bigosem (lubię bigos) – a tu ze swojskim schabowym wyjeżdżam… Ano niby tak, ale zważcie moi Państwo, że ten schabowy ma chwilami/kęsami smak ambrozji. Panny i wdowy mnie oczarowały – toż na tym dzieciaki historii uczyć można, Hiszpańskie oczy, Rosyjski kochanek, Niemiecki taniec itd. itp. – to wszystko są pozycje o CZYMŚ. To nie jest gadanina - jak nie przymierzając moja – tak żeby pomleć ozorem. Tu jest CEL kochani. Ale nie o tym. Więc… ja sobie to, co pani Nurowska napisze – czytam wiernie i kupuję grzecznie… ale o mały włos moja miłość nie zakończyłaby się rozwodem. Czas całkiem niedawny temu pani Nurowska wydała głupala nad głupalami… Trylogię (o matuchno) o wilkach… Czerwienię się na samą myśl… Ja rozumiem, że kasa bywa potrzebna, że remont, że jeść czasem też trzeba i nową kieckę nabyć… ale nie za wszelką cenę, nie za wszelką. Wstyd mi było i niemalże się obraziłam. Uff… wierzyć mi się nie chciało - bo kiedyś czytałam jakiegoś Harlekina (hmm - no czytałam) toczka w toczkę, jak te bajanie o wilkach… No ale - koniec końców historia znalazła swój szczęśliwy finał, bo pozycja która jakiś czas później zakrzyknęła do mnie z półki w księgarni pozwoliła odetchnąć z ulgą… i pokornie wrócić w ramiona pisarki. Drzwi do piekła. Państwo czytali? Jak nie czytali – zachęcam, bo rzecz niebanalna… Książka została okrzyknięta najbardziej skandalizującą powieścią autorki…E tam. No tu chyba troszku polecieli. Z tym skandalem to bym nie przesadzała. Książka jest interesująca powiedzmy poznawczo. Jesteście ciekawi co się dzieje za bramą więzienia dla kobiet? Chcecie wiedzieć, jak w takim świecie funkcjonuje rozkład sił? Walka o przetrwanie? Jak wyglądają długie dni osadzonych? A może noce? Czy rzeczywiście za murem zakładu karnego przebiega granica oddzielająca świat realny od totalnie odjechanej krainy Szalonego Kapelusznika? Chcecie wiedzieć? A pewnie, że chcecie, nawet jeśli nie macie ochoty się przyznać… W każdym z nas tkwi zalążek podglądacza… uchylcie zatem Drzwi do piekła. Polecam!
Ha, mnie nie przechytrzyłaś moja Droga, wchodząc pierwszy raz na Twój blog wiedziałam, że mam przyjemność z osobą bardzo oczytaną. Sarkazm, elokwencja i wyrafinowany humor Cię zdradzają:) Musisz się lepiej kamuflować ;) A Drzwi do piekła czytałam, podobało się, a jakże:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tyle miłych słów:)
UsuńA ja nawet nie znam autorki zupełnie, nazwisko nic mi nie mówi... Chyba muszę to nadrobić, co?
OdpowiedzUsuńZachęcam gorąco:)
UsuńCo do Greya to pojąć nie mogę jak taki gniot skupił taką uwagę, nei czytałam, widziałam film, przewijałam bo oglądać sie nie dało... zastanawiałam sie... skąd ten rozgłos...
OdpowiedzUsuńA ja w ogóle Graya nie oglądałam i nie czytałam :)
Usuń* Greya :)
UsuńJa tego Greya tu już tak przeczołgałam, że chyba idę w jakąś dominę hmm...
Usuńhehe
UsuńGreya nie czytałam, ale czytałam podobnie bzdurnego Crossa
OdpowiedzUsuńDobre:). Greya odpuść :)
Usuńoooo widzisz!i to jest cos dla mnie :Drozejrze sie za nia w ksiegarni :)
OdpowiedzUsuńPs:No niestety nie wpadlysmy na siebie na gorskim szlaku lecz moglo to byc rowniez spowodowane mgla jaka panowala w tatrach hehe;(
moze nastepnym razem sie uda :)
A kochana ja zmuszona byłam popatrywać na Tatry z Zakopanego. Jeden spacer w dolinkę się nie liczy:(
Usuńto ja codziennie spacerowalam tyle ze wiele nie zobaczylam bo dzien w dzien mgla totalna :/ale dolina tez sprawa dobra:)jeszcze jak pogoda jest ze cos mozna zobaczyc hehe ;)
UsuńTo mi przypomina, że w styczniu byłam w Zakopcu. Wjechaliśmy na Kasprowy kolejką, na dole widoczność dobra, te sprawy. Na górze? Śnieżyca! Nie widać dalej niż metr! Mam z Kasprowego mnóstwo ujęć śniegu :))))
UsuńNo cóż - mnie zdarzyło się pojechać w góry i ich nie widzieć:)
UsuńHa, to ja jestem cwana bestia, bo książki kupuję, ale raz na ruski rok :) Moim źródłem literek są biblioteki i znajomi, od których nagminnie coś pożyczam i zawsze grzecznie oddaję :) Nurowskiej czytałam, bodajże trzy tutuły... ruski, niemiecki i hiszpański. O wilkach nic mi nue wiadomo i tej nowej też... Poczekam aż szwagierką ją kupi, dziś zagadnę... Ale ze mnie cwanuara :D okropne!
OdpowiedzUsuńEeee sorry za błędy, przysięgam, że trzeźwa jestem :) Z telefonu tak piszę, za duże mam paluchy :) A i cieszę się, że wróciłaś!
UsuńWilki odpuść, bo to żenada:). Drzwi polecam - popędź szwagierkę. Ja dostałam w darze od małżonka czytnik- no nie jest to szczyt ekstazy literackiej czytanie na tym urządzeniu ale ebooki są zdecydowanie tańsze i nie trzeba budować kolejnych regałów.
UsuńA Ty myślisz, że dlaczego ja tak dziwacznie komentarze smaruję? Bo z telefonu:)
Dziękuję za dobre słowo:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńHihi popędzę jak nic! A czytałaś książki GrażynyJagielskiej? "Miłość z kamienia" albo "Anioły jedzą trzy razy dziennie"? To na pewno nie jest hardcore, ale niesamowicie mnie zaciekawiły :)
UsuńNie ale już zakodowałam! Tytuły frapujące -lubię!
UsuńTytuły są świetne, a książki jeszcze lepsze.... ale mogę się założyć, że nie zgadniesz po tytule o czym :D
UsuńNawet nie bede próbować:). Żywię tylko nadzieję, ze nie o gotowaniu:). Kochana ja to sobie na wakacje ściągnę:).
Usuńuwielbiam podglądać ;D także "Drzwi" uchylę :)
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com/
Uchyl - spodoba Ci się to, co zobaczysz:)
Usuńmamy podbny nałóg mój chwilowo jest na drugim planie po pampersach ale jak sie z nich wygrzebię to znowu ze trzy tygodniowo ksiazki beda doatkowo mysle ze jak wróce do pracy to bede na przerwach czytac;)
OdpowiedzUsuńZnam ten ból pampersowy:). Ale warto się pomęczyć, co nie oznacza że po etapie pampersa mam nadmiar wolnego czasu - teraz jest przedszkole i wieczne katary;)
UsuńPowiem Ci, że ja wiernie czytam fantastykę głównie fantasy choć science-fiction też czasem wpadnie i ewentualnie kryminały. Jednak chyba dla tej książki o więzieniu mogę zrobić krok w bok bo zaciekawiłaś mnie :) Tylko muszę najpierw skończyć swoje opasłe tomisko Archiwum Burzowego Światła.
OdpowiedzUsuńCo do tego, co się czyta ja wychodzę z założenia, że nie ma się co wstydzić, nawet jeśli to dajmy na to Harlequiny czy inne romansidła, ktoś kto czyta udowadnia tylko, że ma wyobraźnię na tyle rozwiniętą by literki jawiły mu się jako obrazy :) A ja uwielbiam ludzi z wyobraźnią.
Ps. * wykluczam Grey'a, Grey i jego twarze to nie jest dla mnie książka :D
Fantasy też lubię - bo kocham baśnie:) S-f - trochę Lem ale bez przekonania. Też jestem ZA czytaniem samym w sobie:). Wszystkiego! (poza Greyem - ha ha)!
UsuńA ja znów nie znam tego o czym piszesz... Ba! Autorki nawet nie znam, więc znów nie podyskutuję :) A Harlequiny kiedyś czytałam kilogramami :) Świetny zabijacz czasu w pociągu, a do tego kosztowały mnie (wtedy biedną studentkę) złotówkę od sztuki :)
OdpowiedzUsuńMonga - przeczytaj kochana:) Świetna pozycja. I Panny i wdowy - zachwycisz się absolutnie:)
UsuńIleż bym dała, żeby tak pochłaniać... żeby mieć czas pochłaniać.
OdpowiedzUsuńAj,wiesz ja startuję z dniem o 5...do 16 albo dłużej praca... Mam dwoje dzieci - młodszy lat 5:), czytam pomiędzy 23 a 24. Chodzę niesamowicie wyspana, hmm...
Usuńja Harlekiny swego czasu nastoletniego pochłaniałam:D
OdpowiedzUsuńJestem nałogowcem literaturoholikiem- to samo mogłabym powiedzieć o sobie :)
OdpowiedzUsuńTo dość fajne uzależnienie:)
Usuńinteresujący blog, zupełnie inny niż wszystkie które do tej pory odwiedziłam :)
OdpowiedzUsuńzapraszam :
http://izaporemba.blogspot.com/
Dziękuję:)
Usuń"Drzwi do piekła" przeczytam, bo miałam nawet kiedyś na mojej studenckiej wówczas liście, ach jakież to były czasy piękne, gdy człowiek nie był pracą zajęty, tylko co tydzień listę do czytania robił... ach ech och :D
OdpowiedzUsuńA... wiem coś o tym:)
UsuńUlotki od lekarstw, etykiety do srodkow czystosci (w roznych jezykach) czytam namietnie jak tylko nie mam nic innego pod reka :-D przepraszam za brak polskich znakow, ale ten.... no.... nie wiem jak wlaczyc polska klawiature w komorce. A bardzo chcialam skomentowac ;-)
OdpowiedzUsuńUlotki od lekarstw, etykiety do srodkow czystosci (w roznych jezykach) czytam namietnie jak tylko nie mam nic innego pod reka :-D przepraszam za brak polskich znakow, ale ten.... no.... nie wiem jak wlaczyc polska klawiature w komorce. A bardzo chcialam skomentowac ;-)
OdpowiedzUsuńMam podobny zwyczaj :)
UsuńMoja Droga, toż to bez osobistego poznania Twojej osoby się wie, z kim się ma do czynienia! Sarkazm nie wypływa z Ciebie bezpodstawnie, to czynią tylko osoby niezwykle inteligentne, oczytane i nie bojące się wyrażać jasno swoich poglądów, mało tego, robiące to w sposób nienachalny i nie skłaniający do płaskiej kłótni, a zmuszający do silnej, własnej argumentacji i jasnej dyskusji. Stąd właśnie z dnia na dzień przybywa Ci czytelników, którzy już po przeczytaniu pierwszych wersów wiedzą, że warto zostać u Ciebie na dłużej.
OdpowiedzUsuńAguś, bardzo Ci dziękuję. Nie wiem, co powiedzieć. Jestem zbyt zwyczajna żeby bez rumieńców unieść tyle miłych słów. Bardzo się me serce raduje, że tak wysoko oceniłaś moją pisaninę ale ja nie zasługuję!
UsuńZasługujesz! Jak mało kto! Koniec i kropka! :-*
Usuń