Skończył się festiwal obietnic – Rodacy wybrali. Wybraliśmy właściwie, lub inaczej - niektórzy wybrali, a że nie wszyscy trafili w punkt, to inna sprawa. No ale jak to w grze. Zwycięzca zgarnął pulę. Ulicami przeszła krucjata różańcowa, nazywająca się też dla urozmaicenia pogotowiem różańcowym. I ok. Fajno. Kolorowo wracamy do rzeczywistości. Do kogo będzie należała przyszłość? Nie wiem. Za sprawą Anuli KLIK pojawiło się w blogosferze hasło ekshibicjonizmu – czyli - nie nie – nie świntuchy, nie obnażamy ciał – tylko duszyczki i flaczki – co kto tam ma. Ja mam flaczki. Jakoś tak mi się ten trend wpisuje w dzisiejszy kaleki felieton. I dlatego opowiem o sobie (zakładając z słusznym przestrachem że stracę połowę czytelników)…
Jestem kobietą rasy białej, wzrost średni (ale w tej sprawie zawsze kłamię i dodaje sobie dwa centymetry), wiek średni, intelekt średni. Generalnie średnia krajowa. Jestem filozofem mediewistą. Jestem żoną. Według obowiązującej nomenklatury żyję w związku niesakramentalnym, tzn. mój mąż jest moim mężem poślubionym z miłości, ale jedynie w obliczu prawa cywilnego, co wedle niektórych chorych jednostek czyni a’priori nasze małżeństwo siedliskiem rozpasania i sodomy. Związek uświęcony sakramentem zawarłam z zupełnie innym panem i zdecydowanie nie był to związek błogosławiony, tylko chybiony. Jestem matką. Nie jeżdżę na nartach. Nie jeżdżę też do Aspen. Jeżdżę w Tatry. Wykonuję ciężką i stresującą pracę, za którą pobieram wynagrodzenie. Czytam. Lubię sztukę. Mam liberalne poglądy. Jestem przeciwniczką kary śmierci. Znam fajnego dzieciaka z in vitro – no powaga – wygląda jak prawdziwy;). Na plecach mam kolorową jaszczurkę. Jestem agnostyczką. Za najwyższą wartość życia - poza życiem samym w sobie - uważam wolność. Jestem zagorzałą entuzjastką rozdziału państwa od wszelkich instytucji kultu religijnego. Czasem klnę. Nie jestem przeciwniczką aborcji, co nie oznacza, ze jestem jej zwolenniczką. Nie przeszkadzają mi związki partnerskie, bez względu na to pomiędzy jakimi płciami zachodzą. Nie interesuje mnie kto, jak i z kim śpi. Podziwiam odwagę Anny Grodzkiej …
Myślicie, że przyszłość należy do takich jak ja…? No właśnie…
Przemarsz krucjaty różańcowej nieco wytrącił mnie z torów… Zapytacie dlaczego ja, taki zwolennik wolności sarkam tu na przemarsz krucjaty różańcowej? Ano właśnie dlatego, że nazywa sama siebie krucjatą. Bo krucjata moi mili to inaczej wyprawa wojenna, czyli coś, co w swym założeniu ma wolność komuś i gdzieś ograniczyć… Ale co tam… ostrej jazdy bez trzymanki, na trzech kołach, bo czwarte gdzieś po drodze odleciało nauczyłam się już dawno. Nauczyłam się być twardą. Było… Dlatego czytając w necie łolabogi nad losem pierwszej damy, która dla dobra narodu (sic!) musiała zrezygnować z pracy zawodowej, aby trwać u boku męża i to trwać bez wynagrodzenia, nie umiem wspiąć się na wyżyny współczucia i zapłakać! Wprawdzie nie istnieje przepis prawny zabraniający naszej krajowej pierwszej damie kontynuowania pracy zawodowej, ale przecież można trochę pozmyślać, bo tworzenie etosu wydaje się być mocniejsze. Zwłaszcza że pierwsza dama ma prawo wycofać się z życia publicznego, jeśli tylko takie jej pragnienie! W tym kontekście opowieści o hipotetycznym poświęceniu, podobnie jak jakieś plugawe teksty o podludziach, którzy robią z siebie idiotów, pracując za jedynie sześć patyków, uważam za kpiny. Ze mnie. Nie doradzę nikomu - ale to absolutnie nikomu, jak być pierwszą, drugą czy nawet trzecią damą – poważnie ;) – nie zrobię tego, bo damą nie jestem – no bywam;) – ale na stałe raczej bliżej mi do wypłoszów z ambicjami pseudointelektualnymi. Ot, podobnie nie skuszę się na poradę, jak przeżyć za 14 tys. miesięcznie, mając jednocześnie opłacony wikt, opierunek, dach nad głową, media, kosmetyczkę, wizażystkę, ciuchy – no bo trza coś na grzbiet wciągnąć i - inne takie. Nie doradzę, bo kurka wodna nie wiem, jak się żyje za taką kasę. Nie doradzi też pan sypiający u mnie na klatce, któremu chętnie darowuje grosik, żeby wychylił kielicha, bo czasem kielich jest bardziej potrzebny w życiu niż solidny obiad – ale coś trzeba przeżyć, żeby to wiedzieć.
Mam wrażenie, że doszło do jakiegoś gigantycznego wynaturzenia, ewentualnie przewartościowania wszelkich wartości albo zwyczajnie - niektórzy pismacy robią, co w ich mocy, żeby obywatelom takim jak ja obrzydzić świat jak leci - z najwyższym urzędem włącznie… kurza noga!
Drodzy Państwo wybór na stanowisko Prezydenta to niewyobrażalny zaszczyt (poza oczywistością, że kandydowanie jest dobrowolne), podobnie niewyobrażalnym zaszczytem jest funkcja Pierwszej Damy! I koniec! TO ZASZCZYT! Ludzie kochani! Nie dopust boży! I żeby nie było – piszę to świadomie, nie jako zahukana kura domowa tylko jako feministka - może nie tyle wojująca co raczej gorejąca, ale jednak!
W kwestii formalnej – też uważam, że wynagrodzenie głowy państwa w porównaniu do zarobków prezesów spół, spółek i spółeczek jest fraszką, igraszką itd… Ale ale moi mili. Prezydent RP! Powtórzę - to zaszczyt! A splendor z pełnienia tak godnego urzędu spływa – jakby nie patrzeć - na rodzinę – zwłaszcza małżonka, dziatwę... Tak widzi to mój – mimo wszystko - patriotyczny rozumek! Utożsamianie funkcji reprezentanta Narodu z li i jedynie nieludzkim poświęceniem onego i owego onego towarzysza życia, jakoś do mnie nie trafia. Nie bądźmy komediowo żałośni i nie mówmy o „kładzeniu kariery zawodowej na ołtarzu Ojczyzny”, bo to cholerne nadużycie. Na boginię! Toż nie sądzę żeby – po pierwsze jakakolwiek pierwsza dama czy pierwszy mąż po zakończeniu prezydentury współtowarzysza życia mieliby kłopot ze zdobyciem kasy na papu, a po drugie – do jasnej cholery, jak już ktoś ma tak cierpieć, to przecież zawsze można się rozwieść… jeszcze… Mam grubiej? Proszę bardzo! Ja wnuczka powstańców, żołnierzy, więźniów obozów koncentracyjnych, ofiar Katynia i Wołynia – mówię Nie! Nie kupuje tego!
Mocne, prawdziwe, sensowne! Mnie nie tracisz! Zapisuję się do grona wyczekujących na kolejny post! Ależ Ty piszesz!
OdpowiedzUsuńDziekuje:))))))
UsuńHej z ranka :) Dziwna jest ta sytuacja z pierwszą damą, nigdy nie myślałam, ze jest to w taki sposób dziwnie ogarnięte :)
OdpowiedzUsuńNie kochana, to jest problem, ktorego....nie ma!
UsuńSisi wielbię Cię! Ty powinnaś narodowi szerzyć kaganek oświecenie z ciemnoty umysłowej i politycznej!
OdpowiedzUsuńLeon, no teraz to ja sie zawstydziłam normalnie ;)
UsuńA ja się ręcami, nogami i odwłokiem podpisuję pod słowami Leona!
UsuńJa również !
UsuńNa stos by mnie jeszxze z tym kagankiem powiedli ;)
Usuńmy byśmy dzielnie Cię broniły! rękuma i noguma xd :D i widłami jak na wiedźmy kosmetyczne przystało:)
UsuńMocne :) A myślałam, że zostałam jedyna na świecie z moimi ostrymi poglądami na to co się dzieje wokół mnie... Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama :)
OdpowiedzUsuńOj ja tez sie cieszę, bo się bałam, ze tylko ja tak mam;)
UsuńAż nie wiem, co napisać. Podoba mi się Twój pogląd na świat. Podoba mi się, jak piszesz i zgadzam się praktycznie ze wszystkim, co piszesz. Ba, czuję pokrewieństwo dusz, jak Cię czytam!
OdpowiedzUsuń"Jestem agnostyczką. Za najwyższą wartość życia - poza życiem samym w sobie - uważam wolność. Jestem zagorzałą entuzjastką rozdziału państwa od wszelkich instytucji kultu religijnego." - tu się zawiera esencja mojej duchowości. Szkoda ino, że wielu 'pobożnych' (pobożnych przez godzinę w tygodniu) z otoczenia wytyka mi, że nie mam żadnych wartości. Ach. Widać, wystarczy przez godzinę w niedzielę poklepać frazesy i już jesteśmy istotami moralnymi i pełnymi dobra w oczach innych. I mamy WARTOŚCI!
Też czuję to pokrewieństwo wlasciwie od poczatku naszej znajomosci blogowej:). Cieszy mnie, że nie jestem odosobniona w swoich poglądach:)
UsuńSerio???? Z in vitro a jak prawdziwy???? Ja cię!!!!! :DDDDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńNo cóż, tylko się zgodzić....
Jam też bezbożnica i grzesznica i też z błogosławionym związkiem w przeszłości :DDD Jak widać uczymy się na błędach :D
Nie rozumiem, czemu homoseksualiści są taka sola w oku - moje upodobania to moja sprawa, kogoś upodobania to kogoś sprawa. A geje to świetne chłopaki! Lesbijek niestety nie znam.
Nie wiesz jak się żyje za 14 tysi??? Zajebiście! Tak podejrzewam, bo nie dane mi.... póki co :DDDD
Powiem dzisiaj mężowi, bezbożnikowi także, że od poniedziałku rzucam robotę i że ma zasrany obowiązek docenić poświęcenie me! Może nie w imię dobra ojczyzny ją rzucę, ale na ten przykład dobra psa naszego, coby nie spędzał dni całych samotnie! Jaki poziom życia takie i kobiety poświęcenie... Za 14 tysi - w imię ojczyzny, za nasze dochody w imię psa!
Pamiętasz, jak Ci napisałam ze widzę jedynie różnice w imieniu i upodobaniu do słodyczy:)? Teraz upewniam sie w przekonaniu, ze rzeczywiscie reszta dostała nam się ta sama :)
UsuńPamiętam :DD
UsuńDwie grzesznice z przeszłością heheheheheeee
Zapewne też dostałaś od życia parę razy w mordę ;) i po nerach.
I pewnie dlatego jesteśmy takie zajebiste :D
Anula- lepiej nie można było tego ująć! :). Nery czuję do dziś.
Usuńhahahahahaaaa :)
Usuńbiedne nery...
Zgadzam się z Tobą w 100 %. Tym bardzie, że Prezydent to funkcja państwowa, opłacana z państwowych czytaj NASZYCH podatków. Więc uważam że i 14 tysięcy jest kwotą wygórowaną (przecież mieszkanie, jedzenie, ubrania Pierwszej Damy są opłacane z pieniędzy Kancelarii Prezydenta) Więc nie wiem po co komu taka wielka kwota. A co do prezesów spółek - jeśli ktoś ma własną, prywatną firmę i umie nią zarządzać w taki sposób, żeby przynosiła ogromne zyski to niech i 100 tysięcy bierze. Bo to jego prywatne a nie z mojej i innych Polaków krwawicy nazbierane.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Święte słowa. Niestety zarobki prezesów spółek Skarbu Państwa tez wydają sie byc irracjonalne. A potem wychodzą takie kwiatki, jak o tych 6 tysiącach. Ale wiadomo- syty, głodnego nie zrozumie...
Usuńmi bardzo sie nie podobało jak rodzicielka naszego prezydenta wspomagała go w dojściu do władzy wymuszając na studentach poparcie. Dla mnie to obrzydliwe i awersyje czuję doń, zwłaszcza iż jak mawiają nie daleko jabłko od jabłoni pada.
OdpowiedzUsuńMasz racje czasem kielicha własnie trzeba.... po tym co piszesz polubiłam Cię jakoś:))
Dziekuje:)))) i wzajemnie!
UsuńHa, dodam, ze "pierwsza mama" wykłada bodajże chemię... Co czyni jej propozycję z lekka "zobowiązującą", bo jak wiadomo mozliwosci odwetu nauczyciela przedmiotu tak wdzięcznego sa nieograniczone:)))
:)) ale moim zdaniem niesmak pozostaje
UsuńI to jaki!
UsuńJa także jestem przeciwniczką kary śmierci choć momentami chciałoby się zmienić pogląd;) Zawsze jednak przerażały mnie potencjalne pomyłki, ale nawet abstrahując już od tego: przerażające wydaje się zabijać zgodnie z prawem, oczekiwać na wyrok itd.
OdpowiedzUsuńO to to! Zawsze przerażało mnie, ze zawloką niewinnego człowieka na smierc. A historia uczy, ze pomyłki sie niestety zdarzają. I to stosunkowo czesto. A sprawa jest nieodwracalna... Poza tym to nie kara w sumie tylko wyrok. Kara ma za zadanie wychować karanego... W tym przypadku to raczej niemozliwe.
UsuńJa też jestem przeciwna i choć popieram to co piszecie, to mam też inny powód.
UsuńPo prostu uważam, że dla wielu śmierć to zbyt wielka łaska!
Pedofile gwałcący dzieci i znęcający się nad nimi na wielu płaszczyznach, ci co katują swoje ofiary godzinami, dniami okaleczając, pozbawiając godności i życia, nie powinni mieć szansy tak po prostu umrzeć i to jeszcze przy zachowaniu całego humanitaryzmu towarzyszącemu karom śmierci!
Powinni gnić w więzieniu do końca swoich gównianych dni, z takimi samymi zwyrodnialcami. Powinni być tak samo gwałceni, katowani i pozbawiani godności! Powinni żyć w ciągłych strachu i marzyc o śmierci a nie dostać ją ot tak sobie!
To jest ten właśnie aspekt kary, o którym wspominałam.
UsuńKara śmierci może mieć swoje plusy oczywiście. Na przykład przeraża mnie, że zwyrodnialec, który gwałcił i mordował dzieci wyjdzie na wolność i będzie kontynuował zbrodnie...
UsuńMimo wszystko gdybym zasiadała w ławie przysięgłych np. nigdy nie zagłosowałabym za pozbawieniem kogoś życia. Uważam jednak, że więźniowie powinni wykonywać ciężką pracę żeby był z nich pożytek. Chodzi mi o takich poważniejszych przestępców.
Odnośnie pomyłek: naoglądałam się wielu filmów jak ktoś został skazany na krzesło elektryczne np., a później okazywało się, że jednak nie dopuścił się zbrodni - nikt już nie będzie w stanie zrekompensować mu cierpień.
jak ja Cię rozumiem- dokładnie tożsamy tok rozumowania nam się trafił:)
Usuńpolityki nie znosze:) ale ciesze się ze się o Tobie więcej dowiedziałam :) ja mam tylko męża z pierwszego małżeństwa i to z błogosławieństwem i licze w sumie ze tak zoostanie :) ale religijna fanatyczna ze mnie nie jest
OdpowiedzUsuńI niech tak zostanie Kasiu nasza kochana:)
Usuń:) oj tak:)
UsuńTa sprawa z pierwszą damą mnie ogromnie poruszyła i płaczę ciągle nad jej losem! A tak na serio, nie pamiętam czy przy wyborze poprzednich prezydentów temat ich żon też był tak rozdmuchiwany czy tylko ta jest taka bidulka bo jest szczuplejsza od nich? I za co ona miałaby pobierać pensję? Za chodzenie do kosmetyczki żeby móc wystąpić razem z mężem w telewizji? Dzieckiem byłam za czasów Jolanty Kwaśniewskiej ale pamiętam, że się udzielała charytatywnie. Za coś takiego ma pensję dostawać? Niech pracuje dalej i tyle...
OdpowiedzUsuńRozśmieszył mnie gdzieś w internecie komentarz o tym by prezydent z rodziną żyli przez pierwsze miesiące za 1200zł żeby zobaczyć jak to jest i odpowiedzi na tego typu komentarze, że poprzedni tak nie mieli toi on nie musi albo czy o poprzednim tak też mówili. Obrońcy nowego prezydenta jakże czujni nie zauważyli wcześniej pełnych niezadowolenia komentarzy o panu Komorowskim... :D
No, ja tez szlocham po nocach;). Wydaje mi sie, że w naszej rzeczywistości rozprawianie o tym dopuście bożym pierwszej jest z lekka niemoralne, niestety...
UsuńA jeszcze - spodobała mi sie uwaga pani Korwin-Piotrowskiej, ze w tej chwili większość społeczeństwa - zwłaszcza tego nazwijmy postrockowego, zbuntowanego- zachowuje sie, jak karpie głosujące za przyspieszeniem wigilii:)
Nie interesuję się strukturami władzy - ani w kraju, ani za granicą. Jakoś nigdy nie pasjonowałam się polityką, nie kręciło mnie pojmowanie tego, kto jest kim, dlaczego itp., itd. Myślę, że nie ma w tym nic złego - nie każdy musi zajmować się wszystkim.
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie ma w tym nic złego:). Byc moze oszxzedzasz sobie znakomicie nerwy:)
UsuńMalkontentko, ale jak to? To dziecko z in vitro to takie normalne całkiem? I zdrowe? I bez bruzdy jakiejśtamniepamiętamdokładnie?
OdpowiedzUsuńAle przechodząc trochę dalej do drugiej części posta - od jakiegoś czasu nienawidzę polityki. Nie przepadałam za nią nigdy, ale od długiego czasu po prostu nienawidzę. I nie ma tu żadnego znaczenia czy popieram PO czy może raczej jestem za PiSem, ja po prostu za przeproszeniem rzygam tym światkiem. W sumie to bez przeproszenia też rzygam. Afera goni aferę niezależnie od tego kto jest u władzy, ale nóż mi się w kieszeni otwiera jak słyszę jak to im, politykom znaczy się, jest ciężko i jak się poświęcają dla narodu. Ile to wyrzeczeń ponoszą. Jak ciężko pracują. Ale w sumie to trochę nie na temat piszę, tak mi się jakoś uzewnętrznić chciało w tym temacie :)
A jedyne poświęcenie (choć to i tak nieodpowiednie słowo) bycia Tak Ważną Osobą to moim zdaniem utrata prywatności, ale z tym się trzeba przecież liczyć podejmując w życiu takie a nie inne decyzje.
A "dziennikarze" zawsze będą pisali cokolwiek co pomoże im zwiększyć nakład, nieważne ile w tym prawdy:/
To się rozpisałam. No.
Bruzda dotykowa- za takie pomysły należy wystawiać delikwenta z gołym dupskiem na rynku i pięćdziesiąt batów takich, żeby mu przed oczami stanęło co najmniej 50 twarzy Greya.
UsuńCo do rzygania polityką i politykierami - cóż, zwracamy razem :) Ale przynajmniej w miłym towarzystwie!
Takie wspólne rzyganie polityczne (antypolityczne?) może być świetnym doświadczeniem :)
UsuńEj, z tymi batami na gołą pupę to się wstrzymaj bo jeszcze przez przypadek zrobisz komuś przyjemność :>
Kurcze. Rzeczywiscie :))))
UsuńPolitycy to ludzie kompletnie oderwani od rzeczywistości, pochodzący głównie z innego środowiska niż przeciętny Kowalski, zarabiający naszym kosztem, odbywający wycieczki po całym świecie na nasz koszt, mający dojazdy/doloty do "pracy" na nasz koszt, obiady w restauracji na nasz koszt, auta z szoferem na nasz koszt, gabinet na nasz koszt, pracowników w liczbie mi nieznanej na nasz koszt, ubrania na nasz koszt, prezenty i premie na nasz koszt. Co politycy wiedzą o przeciętnym Kowalskim? Ano to, że frajer daje się nieźle doić!
OdpowiedzUsuńOt święte słowa - cytując klasyka - mądrego to i miło posłuchać :)
UsuńMnie się szalenie podobało, gdy w tej restauracji wyposażonej w podsłuch, panowie radośnie nabijali się z narodu żrąc na koszt podatnika obiad za 1200 zł. Kurka wodna, co to można jeść za taką kasę - toż z tego i tak tylko g... będzie. Demoralizacja władzy jest powalająca.
Też nie wiem co oni tam konsumowali, podejrzewam, że drogie alkohole wspierające dobrą wenę i polot wypowiedz ;)
UsuńAż dziw, ze im to w gardle kością nie stanęło. Na boginie toż niektorzy muszą za tyle przeczołgać sie przez cały miesiąc- bo trudno mowic o "życiu" za taka kase... A tu kolacyjka...
UsuńJak już wiesz o polityce nie dyskutuję, pojawia się przy tym za dużo niepotrzebnych emocji, niepotrzebnych słów - po co to nam. Mamy wystarczająco dużo nerwowych sytuacji na co dzień. Każdy ma prawo do swoich poglądów i jeszcze nie narodził się taki, który by każdemu dogodził. Na pewno z większą częścią Twoich słów się zgadzam, ba, trudno się nie zgodzić, ale są też i kwestie, w których lekko się różnimy, ale o to w tym wszystkich chodzi, jakiż świat byłby nudny gdyby chodziły po nim tylko identyczne klony. Weekendowo pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńAguś a gdzies Ty sie dziewczyno podziewała:).
UsuńKochana różnice poglądów sa naturalne a wręcz pożądane. Ważny jest sposob rozwiązywania problemów, próby sensownego rozwikłania spornych kwestii i to w atmosferze kultury i szacunku a nie chwytając sie za kudły i tocząc bezproduktywna pyskówkę;). Wiesz przeciez o czym mowie;)
Wyjaśniłam u siebie Kochana :-) Niestety, byłoby miło gdyby doba mogła się rozciągnąć, a tu klops, nawet jej się to nie śni :-) Wiem doskonale o czym mówisz, sensowna i konstruktywna dyskusja zawsze mile widziana, choć w temacie polityki naprawdę czasami trudno o kulturę :-)
UsuńSkoro my możemy - to oni powinni;)
Usuńlubisz Tatry???ja jade 21.06-27,06 ;)przyjedz tez i razem pospacerujemy :D
OdpowiedzUsuńHa! I tu Cie zaskoczę! Bede w górach od 25.06 wiec jest szansa!:)
UsuńAle Wam zazdroszczę! Tak planowałam wypad w góry i coś nic z tych planów mi nie wychodzi!
Usuńwspomniany przemarsz bez dwóch zdań mi umknął i czuję się nie w temacie ;) nie lubię rozmawiać o polityce, takie dyskusje niepotrzebnie psują krew, jednak w temacie pierwszych dam mam swoje zdanie - jest do zrobienia tyle działań okołopolitycznych że jeśli tylko jest ochota można realizować się równie mocno jak w pracy zawodowej ;)
OdpowiedzUsuńI co do podnoszenia ciśnienia i realizowania sie w działalności dobroczynnej podpisuje sie bez namysłu :)
Usuńpowiem Ci, że mamy bardzo podobne poglądy.....
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to, no i nue czuje sie odosobniona:)
UsuńCzytam komentarze i - wow - nie było jeszcze żadnej większej kłótni, przepraszam, wymiany poglądów. Mnie najbardziej zadziwia przemiana ex prezydenta. Taki cichy, spokojny, a na debacie - prawdziwy ''szogun''.
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że zaglądasz do mnie, bardzo dziękuję za wypowiedź po postem. Jeśli jeszcze będziesz miała ochotę na trochę mojego biadolenia, to niżej mała informacja.
1 czerwca o godz. 23:59 blog
http://stara-pudernica.blogspot.com/
zmieni nazwę na
http://skazani-na-ksiazki.blogspot.com/
Z pewnością nadal będę zaglądać:)
UsuńA tu - mili ludzie się dobrali więc jest miło:)
Interesujący post !;)
OdpowiedzUsuńDzięuje za komentarz u mnie ;)
Buziaki ;)
Dziękuję :)
UsuńKochana, podpisuję się pod tym dwoma rękoma!!! tez jetem na NIE i to mocne NIE!!! tym bardziej, że patrząc na byłą pierwsza damę niczego jej nie brakuję ( na torebkę Chanel czy też Hermesa mnie nie stać a ona ma!!! ) i zawsze może wrócić do pracy, jeśli chce, (a najwyraźniej jej się nie chce) tym bardziej, że wszyscy ją znają i ma układy; co do polityki: to żadnemu politykowi nie chodzi o dobro kraju tylko swoją kieszeń! Wrocław jest zadłużony na 6 mld zł to na każdego mieszkańca przypada po 11 300, zł! kto to zapłaci???? a teraz prezydent "przechodzi" do PO - czy to zapowiada zmiany na lepsze???
OdpowiedzUsuńKolejna sprawa to to, że wszyscy uciekają od polityki w ten sposób nic nie zmienimy! będzie coraz gorzej i trzeba będzie uciekać z tego kraju bo żyć się nie da! dlatego cieszę się, że o tym piszesz, buziaki :)
http://lamodalena.blogspot.com/
Tego właśnie się obawiam, a na ucieczkę... Madzia - ja za stara już chyba się czuję. Jestem w innym miejscu życia i trochę przeraża mnie, że kto wie, jak my tu skończymy.
UsuńBaw się dobrze w Kraju Kwitnącej Wiśni- i czekamy na opowieści:)