Jestem winna grzechu zaniedbania… Zaniedbałam mojego bloga, Wasze blogi, pisanie, czytanie, jedzenie, mycie spanie… generalnie całe życie. Nie interesowały mnie spoty wyborcze kandydatów kuszących zwodniczymi wizjami świetlanej przyszłości, nie interesowały filmy, lektury, spacery – słowem nic! Jedno, co robiło na mnie jakiekolwiek wrażenie to moje gardło. Konkretnie - smutny fakt zapalenia krtani i nagłośni oraz związana z nim utrata zdolności mówienia, co dla osoby z natury wszechrzeczy rozmownej stało się traumą nie do przeskoczenia… Generalnie duża buka, ale co tam… W dobie szarpanek prezydenckich, na które z niejakim zdumieniem popatruje, chciałam Wam opowiedzieć – ja istota apolityczna - o jednym z najpiękniejszych dokumentów, jakie kiedykolwiek myśl ludzka zrodziła i który z wielkim wzruszeniem przeczytałam, czyli Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Dokument podobno jest kontrowersyjny – nie umiem jednak dociec, co w nim tak bulwersuje. Korzystając z prawa demokracji stanowczo stoję na stanowisku, że wartości, które proklamuje są bezcenne, jednak… Rozprawiając dzisiejszego poranka o wyżej wzmiankowanej konwencji nieomal zainkasowałam cios w nos od koleżanek, które jak teraz podejrzewam lubią być od czasu do czasu przetrzepane po durnych tyłkach, postanowiłam zatem opuścić pole minowe i napisać o czymś, no właśnie…. o czymś innym…może tak dla kontrastu kawałek mocnej literatury z przemocą, o przemocy i dla przemocy…
Dziś kochani będzie o książce wyjątkowej. Jonathan Littell Łaskawe – ta pozycja kilka lat temu wstrząsnęła rynkiem literackim, umysłami krytyków i wytrzymałością czytelników. Sprawa jest potężna pod każdym względem. Objętość – ponad tysiąc stron. Ładunek historyczny – gigantyczny. Ładunek emocjonalny – trudny do przetrwania…Witajcie w krainie absurdu… Witajcie w krzywym zwierciadle rzeczywistości…
Czy można racjonalnie uzasadnić metodyczne wymordowanie tysięcy, milionów ludzi… Jak podejść
z chłodnym profesjonalizmem do egzekucji wykonywanych na małych dzieciach? Ba – jak dopisać do nich uzasadnienie opierające się o fundamenty humanitaryzmu – groteskowego w swej potworności (no bo po co mają maleństwa konać w mękach z głodu, pozbawione opieki rodziców, wymordowanych wcześniej – niech giną razem, będzie im łatwiej). Jak rozwiązać kwestie pomniejsze… powiedzmy problem braku miejsca na groby lub zagadnienie czyszczenia wozu do gazowania ludzi? Jak usprawnić machinę zabijania, tak aby przy minimum kosztów własnych osiągnąć maksimum korzyści? Jak strzelać, aby eksplodujący mózg nie zabrudził munduru… Odpowiedzi znajdziecie w rozmyślaniach głównego bohatera epopei - oficera SS pracującego w oddziałach specjalnych parających się likwidacją Żydów, Cyganów i innych nacji uznanych za podludzi. Maksimilian Aue – doktor prawa, erudyta, esteta. Podążając tokiem rozumowania doktora Aue odkrywamy przerażający świat, w którym wszelkie wartości uległy przewartościowaniu, świat w którym nie ma już nic poza stosami trupów w tle… Dosadnie – czytanie tej książki to jak taplanie się w gównie. To nie Dostojewski ze swoją zbrodnią i poczuciem winy mordercy wpychającym go w ręce wymiaru sprawiedliwości - kary. To świat, w którym nie ma poczucie winy…i tym samym nie ma kary… nie ma zrozumienia dla kary…
O co wam chodzi, co zrobiłem złego… to była moja praca. Praca, którą dał mi mój kraj. Wykonywałem ją dobrze, najlepiej jak potrafiłem więc dlaczego chcecie mnie karać. Dlaczego uważasz się za lepszego ode mnie? Bo urodziłeś się w lepszych czasach?... Tak kochani. To powinno wstrząsnąć zachodnią cywilizacją i dać jej po pysku tak mocno, żeby wreszcie otworzyła oczy… Bo zagłada narodów gdzieś i wciąż trwa…
Chętnie zanurzę się w tym bagnie :) lubie takie historie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto.
UsuńMam żywą wyobraźnię, więc podejrzewam, że to kolejna książka, do której muszę dorosnąć. Tysiąc stron to nie problem, problemem jest odczłowieczenie ludzi. I masz rację - gdzieś na świecie to szaleństwo wciąż trwa, najpewniej w Afryce, wystarczająco daleko, aby zamknąć oczy i powtarzać jak małe dziecko "to się nie dzieje naprawdę, tego nie ma"....
OdpowiedzUsuńTak. O tym wlasnie myslalam...
Usuńchętnie zanurze sie w tej książce:(bardzo lubietakie klimaty :)
OdpowiedzUsuńPowiedz kochana lepiej czy wracasz już do zdrowia??:)
A dziekuje:). Juz wracam do formy:)
Usuńcieszę się bo Twoje posty to lekarstwo nawet na najgorsze dni :)
UsuńKurcze ale mi miło:)
UsuńChętnie przeczytam , lubię takie książki .
OdpowiedzUsuńWarto. To nie lektura wakacyjna ale z pewnoscia nalezy po nią siegnąć.
UsuńAhoj, witaj! :D Głos już odzyskałaś?
OdpowiedzUsuńCo do polityki, ja też istota apolityczna jestem...
Książki nie znałam, ale zaintrygowałaś na tyle, że chciałabym ją przeczytać.
Tak:). Juz powoli zaczynam mowic:). Wskakuje na obroty. A co do ksiazki - przeczytaj koniecznie.
Usuńdzięki Tobie poznaję książki o istnieniu których nie miałam pojęcia
OdpowiedzUsuńOj tam;). Ja je poznaje dzięki przyjaciołom i kółeczko sie zamyka;)
UsuńJak dam radę to przeczytam, ostatnio ciągle mam brak czasu :/
OdpowiedzUsuńCieszę się, że już lepiej się czujesz <3
Dzieki kochana. Jak żyje tak chora nie byłam. Brak czasu - skad ja to znam...
Usuńłoł ponad tysiac stron ja teraz nawet na nowelkę nie ma czasu :( ale obiecuje kiedys przeczytam no i ciesz sie że już Ci lepiej
OdpowiedzUsuńObawiam się, że mój mózg mógłby nie wytrzymać takiej ilości zła.
OdpowiedzUsuńW końcu zabrałam się do czytania polecanych przez Ciebie pozycji i nie zawodzisz w swoich recenzjach. Książka ląduje na liście :)
OdpowiedzUsuńnie, kochana, nie zagłębie się w tym bagnie, to nie dla mnie, za okrutne, nie mogłabym spać po nocach :(
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com/