Po pobieżnym przejrzeniu kilku ostatnich poniedziałkowych wpisów stwierdzam z niejakim przestrachem, że ostatnimi czasy oferowałam Wam książki głównie z gatunku tych, które ściągają czytelnika na samo dno piekieł… Ba – mało tego – byłam odrażająco zachwycona… Nie… Tu zdecydowanie potrzeba zmiany:). W związku z powyższym dziś COŚ lekkiego – chociaż niekoniecznie przyjemnego - i co najlepsze – COŚ, po czym sobie kochani pojedziemy jak po łysej kobyle, podle, złośliwie i w nadmiarze - skolko ugodno… Mniam!
Ale, ale…cofnijmy się w czasie... Początek całej tej historii miał bowiem miejsce kilkanaście lat temu (o żesz). To wówczas na mojej drodze stanęła odrobinę zakompleksiona, ale też poważnie ekscentryczna singielka – roztrzepana i po uszy zanurzona w gwałtownym pędzie życia… No co ja tu będę się krygować – Bridget Jones! Nie śmiać się :)! Z lekka przerysowany ale jakże diablo prawdziwy model współczesnej kobiety… W perypetiach komicznej Angielki zanurzałam się smacznymi wieczorami, wybuchając co chwila gromkim śmiechem. Dziennik Bridget Jones to było dotknięcie geniuszu. Kolejny tom W pogoni za rozumem generalnie nie ustępował pierwszemu - momentami sięgał na wyżyny satyry i to mocnej próby. Czytałam z zachwytem, pewnie również dlatego, że w tamtym okresie - co tu kryć - wiodłam życie niemal identyczne jak bohaterka książki… Było...
Jakaż więc ogarnęła mnie radość, gdy dowiedziałam się o planach reaktywacji Bridget. Na świeżo wydaną książkę rzucałam się z entuzjazmem – znów przecież miałam stać się Bridget… Rzuciłam się zatem z tym entuzjazmem... No i byłoby na tyle.
O bogowie! Jakim straszliwym gniotem jest Bridget Jones. Szalejąc za facetem…. Już przez litość nie będę się rozwodzić nad faktem, że zasadniczo kobieta szalejąca za facetem w nazbyt ekshibicjonistycznym wydaniu jest żałosna sama w sobie, to dodatkowo 50 - letnia Bridget o rozumku pantofelka i mentalności dzidzi piernik nie jest zabawna, zdecydowanie… jest jedynie irytująca, wkurzająca (żeby mocniej nie powiedzieć) wręcz przerażająca. Podstarzała klaunessa z pretensjami – tyle zostało z pełnej uroku komicznej Bridget… W trakcie lektury z nieznanych przyczyn cały czas majaczyła mi przed którymś ze zwojów księżna Alby – nie żebym coś do szacownej Jejmości miała – bogini uchowaj – podziwiam ją za rozmach, wybujałą ekscentryczność i cudowne zlewanie wszystkiego co zlać można – ale księżna Alby jest, a raczej była tylko jedna – prawdziwa i absolutnie niepodrabialna;)
Książkę doczytałam – bo jakoś lubię kończyć to, co zaczynam - a nawet - cytując klasyka - nie jest ważne, jak zaczynam tylko jak kończę. A skończyłam z najwyższym niesmakiem i znudzeniem. Gniot ludzie kochani. Kupcie sobie zamiast tej książki jakąś dobrą czekoladę z orzechami czy coś równie nieprzyzwoicie zakazanego – przynajmniej zażyjecie chwili rozkoszy :).
Pamiętacie taki kawałek Republiki?
Ta piosenka jest pisana dla pieniędzy
Ta piosenka jest śpiewana dla pieniędzy
Ta piosenka jest nagrana dla pieniędzy
Ta piosenka jest wydana dla pieniędzy.
Otóż powyżej cytowany tekst Mamony jest znakomitą epikryzą ostatniej powieści pani Fielding. Ta książka była napisana dla pieniędzy, po łebkach, bez polotu – byle szybciej… Szkoda, bo tym samym legenda Bridget dostała potężnego kopa w zlifitngowany tyłek.
PS. Nie jestem Bridget…
Ale, ale…cofnijmy się w czasie... Początek całej tej historii miał bowiem miejsce kilkanaście lat temu (o żesz). To wówczas na mojej drodze stanęła odrobinę zakompleksiona, ale też poważnie ekscentryczna singielka – roztrzepana i po uszy zanurzona w gwałtownym pędzie życia… No co ja tu będę się krygować – Bridget Jones! Nie śmiać się :)! Z lekka przerysowany ale jakże diablo prawdziwy model współczesnej kobiety… W perypetiach komicznej Angielki zanurzałam się smacznymi wieczorami, wybuchając co chwila gromkim śmiechem. Dziennik Bridget Jones to było dotknięcie geniuszu. Kolejny tom W pogoni za rozumem generalnie nie ustępował pierwszemu - momentami sięgał na wyżyny satyry i to mocnej próby. Czytałam z zachwytem, pewnie również dlatego, że w tamtym okresie - co tu kryć - wiodłam życie niemal identyczne jak bohaterka książki… Było...
Jakaż więc ogarnęła mnie radość, gdy dowiedziałam się o planach reaktywacji Bridget. Na świeżo wydaną książkę rzucałam się z entuzjazmem – znów przecież miałam stać się Bridget… Rzuciłam się zatem z tym entuzjazmem... No i byłoby na tyle.
O bogowie! Jakim straszliwym gniotem jest Bridget Jones. Szalejąc za facetem…. Już przez litość nie będę się rozwodzić nad faktem, że zasadniczo kobieta szalejąca za facetem w nazbyt ekshibicjonistycznym wydaniu jest żałosna sama w sobie, to dodatkowo 50 - letnia Bridget o rozumku pantofelka i mentalności dzidzi piernik nie jest zabawna, zdecydowanie… jest jedynie irytująca, wkurzająca (żeby mocniej nie powiedzieć) wręcz przerażająca. Podstarzała klaunessa z pretensjami – tyle zostało z pełnej uroku komicznej Bridget… W trakcie lektury z nieznanych przyczyn cały czas majaczyła mi przed którymś ze zwojów księżna Alby – nie żebym coś do szacownej Jejmości miała – bogini uchowaj – podziwiam ją za rozmach, wybujałą ekscentryczność i cudowne zlewanie wszystkiego co zlać można – ale księżna Alby jest, a raczej była tylko jedna – prawdziwa i absolutnie niepodrabialna;)
Książkę doczytałam – bo jakoś lubię kończyć to, co zaczynam - a nawet - cytując klasyka - nie jest ważne, jak zaczynam tylko jak kończę. A skończyłam z najwyższym niesmakiem i znudzeniem. Gniot ludzie kochani. Kupcie sobie zamiast tej książki jakąś dobrą czekoladę z orzechami czy coś równie nieprzyzwoicie zakazanego – przynajmniej zażyjecie chwili rozkoszy :).
Pamiętacie taki kawałek Republiki?
Ta piosenka jest pisana dla pieniędzy
Ta piosenka jest śpiewana dla pieniędzy
Ta piosenka jest nagrana dla pieniędzy
Ta piosenka jest wydana dla pieniędzy.
Otóż powyżej cytowany tekst Mamony jest znakomitą epikryzą ostatniej powieści pani Fielding. Ta książka była napisana dla pieniędzy, po łebkach, bez polotu – byle szybciej… Szkoda, bo tym samym legenda Bridget dostała potężnego kopa w zlifitngowany tyłek.
PS. Nie jestem Bridget…
Mnie od samego początki Bridget jakoś wkurzała. Irytowała mnie jej niezaradność, podejście do facetów. Taka jakaś mameja bez wyrazu.
OdpowiedzUsuńA ja lubiłam Bridget. Generalnie lubie komizm każdego gatunku:)
UsuńDobrze, że nigdy nie przeczytałam tej książki :)
OdpowiedzUsuńMarna jest. To fakt.
Usuńja BJ nie czytałam obejrzałam li film... i wcale nie był śmieszny
OdpowiedzUsuńBo komizm został w książce;). Przeczytaj - naprawdę jest zabawna
UsuńJa też zaczytywałam sie Bridget. Tego ostatniego tomu nie widziałam, nie miałam nawet pojęcia, ze się pojawił - szkoda że odstaje ale i tak przeczytam!
OdpowiedzUsuńTez musiałam przeczytać;)))
UsuńUwielbiam Bridget :D
OdpowiedzUsuńRozumiem;). Ja - pomijając jej ostatnia odsłonę - rowniez;)
UsuńNie czytałam- ale jak skończyłaś znudzeniem i niesmakiem, to ja podziękuję :/
OdpowiedzUsuńSłabiutka jest ta ksiazka. Szkoda, ze wogole sie pojawila, bo w takim kształcie zniszczyła cala serie.
Usuńdziennik mi rowniez sie podobal :D
OdpowiedzUsuńJakies dwa-trzy lata temu czytalam dziewczyna (nie) idealna wtedy mi sie mega spodobala i ostatnio do niej wrocilam i nie wiem czy przez to ze sie zestarzalam czy przez to ze juz ja czytalam ale wydala mi sie troszke mniej smieszna :) ale i tak polecam ci przeczytac i napisac recenzje bo chetnie bym przeczytala jak widzisz to Ty :D
Wiesz, tez mam kilka pozycji, z ktorych mam wrazenie, ze hmm...wyrosłam;). Nie znam tej ksiazki ale ściągnę przynajmniej na czytnik i chętnie przeczytam.
UsuńJak zawsze znakomicie piszesz, bardzo lubię. Piszesz inaczej niż wszyscy. Fajnie poczytać. Buziaki
OdpowiedzUsuńNo dziekuje:). Generalnie dążę wytrwale do tego, aby pisać porządnie, jak inne blogerki.
Usuńnie wiem czy to wstyd czy nie, ale co tam, przyznam się, że nigdy nie przeczytałam żadnej pozycji o BJ ani też nie widziałam filmu ( czy filmów? nawet nie wiem czy zakończyło się na pierwszej, a zarazem ostatniej części ), powstałego na podstawie przygód opisanych piórem/maszyną do pisania/komputerem przez panią autorkę
OdpowiedzUsuńNie. Mozesz byc spokojna. To nie wstyd. Wstydem jest, ze ja nie dałam rady Chłopom, a raczej oni dali radę mnie...rozłożyć;). Przeczytaj. Dziennik zwłaszcza. Zabawisz sie:)
UsuńZgadzam się, że jest słaba, nie byłam w stanie jej dokończyć. Ale nadal lubię wracać do pierwszej części, tak na poprawę humoru.
OdpowiedzUsuńPatrycja
Pierwsza cześć jest znakomita:), bez dwóch zdań:).
Usuńzaczęłam czytać ale nie dotrwałam do końca , nie dla mnie :P
OdpowiedzUsuńJeśli trzecią cześć, to niespecjalnie Ci się dziwię :)
UsuńJa bardzo polubiłam pierwszą część. Drugą już trochę mniej, ale jednak. Na trzecią się nie zdecydowałam, bo bałam się że zepsuję sobie wizerunek Bridget i chyba miałam rację :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! Odpuść trzecią, bo juz nigdy nie polubisz Bridget od nowa;)
UsuńZabierałam się za nią kilka razy i jakoś nigdy nie skończyłam :P
OdpowiedzUsuńBo cieżko przez nią przebrnąć bez przysypiania :)
UsuńChodzi za mną ta książka od dłuższego czasu :) Obserwuję! :)
OdpowiedzUsuńSpróbować zawsze mozna ale nie obiecuj sobie po tej lekturze zbyt wiele :)
UsuńDobrze, że nie czytałam :DDD parę godzin mniej straconego życia :D
OdpowiedzUsuń:D podoba mi sie taka postawa- zapamiętam:)
UsuńOczywiście legendarną już Bridget znam, aczkolwiek nigdy jej wielką fanką nie byłam, toteż zupełnie nie dziwię się, że ta lektura nie wpadła mi wcześniej w oko. Wierz mi, Twoja recenzja upewniła mnie w przekonaniu, że nie straciłam zbyt wiele :-)
OdpowiedzUsuńZ czystym sumieniem - nie straciłaś :)
Usuńja jej jeszcze nie czytałam i całe szczescie!
OdpowiedzUsuńSpokojnie mozesz odpuścić o ile nie jestes wielka fanka Bridget:), bo wówczas trzeba przeczytać;)
Usuńsppkojnie mi te dwie wystarczą które przeczytałam:) wole miec dobre wspomnienia;)
UsuńMnie zapoznanie się z historią Bridget jakoś nigdy nie kusiło. Nie czytałam książek, ani nie oglądałam filmów o niej.
OdpowiedzUsuńMoze spróbuj:). Szczegolnie Dziennik... Jest znakomity:)
UsuńKsiążek nie czytałam (dlaczego??), ale dwa filmy oglądałam. Pierwszy mi się podobał, perypetie niezdarnej bohaterki śmieszyły mnie do łez (nie wspomnę, że w niektórych scenach odnajdywałam echa własnych gaf ;), z drugim było już słabiej, więc jeśli nakręcą (chyba, że już jest??) trzeci to pewnie ograniczę się do próby obejrzenia w zaciszu domowym, zawsze w razie czego można wyłączyć/przełączyć/zająć się czymś ciekawszym i nie narażać na złe spojrzenia współwięźniów w kinie :D
OdpowiedzUsuńFilmy sa dość odległe od ksiazki:). Przeczytaj koniecznie:)
UsuńOj nie czytałam.. ogólnie mam teraz malutko czasu na książki i ubolewam nad tym :(
OdpowiedzUsuń