…niemal wszyscy są ofiarami złudzenia, że utracili młodość, która przecież mogła być o tyle lepsza. Nie, nie mogła… (Leszek Kołakowski)
Przeczytawszy to zdanie Malkontentka poczuła przejmujący lęk…no, bo skoro wszyscy, to istnieje zagrożenie, że ona będzie pędzić w pierwszym szeregu zawiedzionych… a tego wolałaby uniknąć! Chociaż z drugiej strony… o jakiej młodości w jej przypadku mowa, skoro Malkontentka przyszła na ten piękny świat podejrzliwie zgorzkniała i swój zły humor prezentuje uporczywie od dnia narodzin. W aspekcie mentalnym zatem nie ma szczególnego znaczenia czy jest młoda, czy stara. W przypadku istot pozbawionych poczucia humoru, patrzących na świat ze skrzywioną miną toż to naprawdę wszystko jedno. I miast pracować nad swoim wrednym charakterem, aby ludziom zmuszonym do przebywania w jej bliskim otoczeniu żyło się nieco lżej, postanowiła pracować nad wyglądem, chociaż tuszę, że to działanie w sumie jest pozbawione głębszego sensu. Nic to. Niech robi, co chce byle tylko przestała marudzić…
Od kilku postów (dwa to już kilka…) przewija nam się wątek kosmetyków theBalm. Dziś ostatnia odsłona tematu - ostatnia, bo bierzemy na warsztat trzecią z trzech posiadanych przez naszą jędze zabaweczek tej marki. Tym razem dziura w płocie, czyli figa z makiem, czyli rozświetlacz Mary-Lou Manizer. Malkontentka nabyła go, albowiem zapragnęła mieć - zgodnie z opisem na stronie sklepu handlującego specjałem - taflę na obliczu – cokolwiek by to nie miało oznaczać w praktyce, a jej skóra miała lśnić niczym perłowa macica i wyglądać jak u podlotka… Mówiłam już ze mnie to babsko denerwuje? Aha, niejednokrotnie….
Dobra. Lecimy dalej. Jedno, co trzeba Malkontentce oddać - jest niezłomna. Skoro postanowiła że kupi, to kupić musiała, chociażby przez tydzień miała jeść wyłącznie dary pól i lasów.
Rozświetlacz okazał się być twardą substancją w kolorze chyba beżowym z połyskiem, zamkniętą w kolejnym przecudnym pudełeczku – tym razem nie kartonikowym – ale wykonanym z jakiejś solidniejszej materii. Na pudełku jest młodość nierozważna i przydybana karnie, bo upozowana do fotki z akt policyjnych, a uosobiona przez blond piękność z wydatnymi karminowymi ustami. Chyba to ta Mary Lou będzie? Ładne jak zawsze. Budzące pożądanie i niewątpliwie przekazujące jasny komunikat – w tym pudełeczku, tuż pod tym wieczkiem kryje się młodość. Dalej. Dawać to. Malkontentka drżącymi łapskami otworzyła puzderko i pognała przed zwierciadło. Tam, z zachwytem ozdobiła oblicze na wysokości kości policzkowych i jęła dumnie oglądać się ze wszystkich stron. Po dokładnej analizie dostrzegła też efekt tafli i uspokojona udała się gdzieś w miejsce publiczne - vide: sklep. Po powrocie okazało się, że czar prysł, a piękna królewna zmieniła się w straszną wiedźmę. Otóż moi Państwo. Malkontentka ma bardzo wyrazistą i żywa mimikę… no inaczej mówiąc, wciąż stroi głupie miny… i tu prawdopodobnie tkwi przyczyna katastrofy - skóra podczas durnego mimiczenia marszczy się w obszarach miętych… i w uzyskanych w ten sposób bruzdach rozświetlacz jakoś sprytnie się gromadzi – widok bezcenny – skrzące zmarszczki wymalowane na obliczu naszej bohaterki… Efekt tafli wciąż trwał, z tym że była to już tafla podlegają dość silnemu podmuchowi wiatru…ot takiemu tam huraganikowi:0. Kochani, cóż było czynić - Malkontentka swoją taflę umyła a rozświetlacz został zesłany do karnej kolonii (szafka pod umywalką, w której dzieli los swoich innych wrednych kumpli…)
Rozświetlacz okazał się być twardą substancją w kolorze chyba beżowym z połyskiem, zamkniętą w kolejnym przecudnym pudełeczku – tym razem nie kartonikowym – ale wykonanym z jakiejś solidniejszej materii. Na pudełku jest młodość nierozważna i przydybana karnie, bo upozowana do fotki z akt policyjnych, a uosobiona przez blond piękność z wydatnymi karminowymi ustami. Chyba to ta Mary Lou będzie? Ładne jak zawsze. Budzące pożądanie i niewątpliwie przekazujące jasny komunikat – w tym pudełeczku, tuż pod tym wieczkiem kryje się młodość. Dalej. Dawać to. Malkontentka drżącymi łapskami otworzyła puzderko i pognała przed zwierciadło. Tam, z zachwytem ozdobiła oblicze na wysokości kości policzkowych i jęła dumnie oglądać się ze wszystkich stron. Po dokładnej analizie dostrzegła też efekt tafli i uspokojona udała się gdzieś w miejsce publiczne - vide: sklep. Po powrocie okazało się, że czar prysł, a piękna królewna zmieniła się w straszną wiedźmę. Otóż moi Państwo. Malkontentka ma bardzo wyrazistą i żywa mimikę… no inaczej mówiąc, wciąż stroi głupie miny… i tu prawdopodobnie tkwi przyczyna katastrofy - skóra podczas durnego mimiczenia marszczy się w obszarach miętych… i w uzyskanych w ten sposób bruzdach rozświetlacz jakoś sprytnie się gromadzi – widok bezcenny – skrzące zmarszczki wymalowane na obliczu naszej bohaterki… Efekt tafli wciąż trwał, z tym że była to już tafla podlegają dość silnemu podmuchowi wiatru…ot takiemu tam huraganikowi:0. Kochani, cóż było czynić - Malkontentka swoją taflę umyła a rozświetlacz został zesłany do karnej kolonii (szafka pod umywalką, w której dzieli los swoich innych wrednych kumpli…)
Zatem w jej przypadku to cudeńko totalnie się nie sprawdziło ale jest możliwość, że dla osób, które mają miłe, pogodne charaktery i nie marszczą non stop dziobaka będzie nad wyraz szczęśliwym kosmetykiem, bo i wygląda obłędnie i recenzje ma w większości pozytywne.
A tak na marginesie słyszałyście taką anegdotkę?
Stanisław Ignacy Witkiewicz zapytał raz klienta:
- Czy podoba się panu pański portret?
- Jeśli mam być szczery, to nie jest to arcydzieło sztuki.
- Ale pan również nie jest arcydziełem natury! - zawołał oburzony artysta.
Jakoś mi się z tymi kosmetykami pokrętnie skojarzyło;).
U to u mnie by się nie sprawdził... Ja często "marszczę dzióbek" jak to nazwałaś:)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że dodatkowo to jeszcze kwestia cery.
Usuńteż kupiłam ten cud kosmetyk w nadzieji na seksi Kasię i co hmmm sprzedałam niestety nie pasował mi kompletnie może nie pdkreslał zamrszczek ale wyglądałam jak przerośnięta bombka na choinkę
OdpowiedzUsuńUff..nie jestem osamotniona!
UsuńŚwietny facechart machnęłaś :D Ja się an rozświetlacz również czaję, czaję i uczaić jakoś nie mogę, bo mi w portfelu nie leży jakoś tak ;) Ale pewnie ostatecznie wyskubię resztki marne i kupię :)
OdpowiedzUsuńJa się tak na tą paletkę z facetami czaję...;)
UsuńOj niestety kosmetyk nie dla mnie. Ja też marszczę się jak za luźne rajstopy i wszystkie emocje od razu na twarzy widać, przez co makijaż nie ma ze mną łatwo.
OdpowiedzUsuńMam podobnie i dodatkowo każdy tusz odbija mi się pod oczami!
Usuńno wiesz są gusta i guściki - niektórym seksi zmarszczki skrzące się się podobają :D
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście:)
UsuńToż ja mam tak samo - gęba mi non stop pracuje, nawet jak nie gadam. Rozświetlacz i tak jest poza kręgiem moich (mam nadzieję szerokich) zainteresowań, bo sama z siebie błyszczę (niestety, nie tym szlachetnym blaskiem wewnętrznym, a ordynarnym sebum....), mogłabym stać nad brzegiem morza i sygnały statkom wysyłać.... Właściwie idkąd kręcę sama kosmetyki to jest o niebo lepiej.... ale zaraz, zaraz. A jak tam Twój krem?? Obyło się bez ofiar?
OdpowiedzUsuńJa też błyszczę, myślę że ten rozświetlacz "brzmi" lepiej na suchym pyszczku. Krem zrobiłam, mąż był króliczkiem doświadczalnym- czekam czy mu co nie będzie...;) Relacja niebawem:)
UsuńZnaczy czy mąż przeżyje, twarzy mu nie wypali, włosy nie wypadną i te sprawy? Cwana bestyjka z Ciebie, króliki są w cenie :)
UsuńA tak serio to nie mogę się doczekać, aż o tym napiszesz! Ciekawa jestem Twoich wrażeń, bo ja osobiście uwielbiam kręcić kremy, ale są też szczegóły, które mnie wnerwiają :)
Wiesz jestem osoba przezorna :))))
UsuńA mąż instynkt samozachowawczy utracił czy darzy Ciebie takim zaufaniem?? Dobra, już nie drążę, ale mam nadzieję, że w Uwadze nie będziecie ("żona ukatrupiła męża... kremem!" ale by była oglądalność!).
UsuńToś mnie zaskoczyła konkretnie! Mary-Lou jest ze mną od bardzo dawna i wciąż zachwycam się jej efektem, choć moja mimika twarzy jest w jak najlepszym porządku! Ale przyznaję, że nie używam jej codziennie, raczej na ważniejsze okazje, mocniejsze makijaże, wtedy jest iście wisienką na torcie.
OdpowiedzUsuńAguś, Ty machasz profesjonalne makijaże, ot tak, ja trzy godziny maluje kreskę falistą na powiece - prawdopodobnie potrafisz tego cosia używać. Ja uzyskuje efekt kuli dyskotekowej :)
UsuńChryste, nie nazwałabym ich profesjonalnymi, daleko mi jeszcze do takowych :-) A do tego cosia potrzeba po prostu odrobinkę wyczucia i serca Kochana ;-)
UsuńJa z wyczuciem to nie po drodze mam ;)
UsuńBez komentarza :-)
UsuńJak miło przeczytać coś negatywnego o tym rozświetlaczu :D Ostatnio wszędzie widzę zachwyty nad nim, głównie w kontekście tego, że ponoć nowy rozświetlacz Lovely jest jego tańszym odpowiednikiem (co daje mi powód żeby przypuszczać, że te zachwyty są od osób, które nigdy Mary Lou nie miały). Ja tego, a nawet żadnego rozświetlacza nigdy nie miałam - dopiero od niedawna maluję się konkretniej więc poluję na swój pierwszy :D I to na pewno nie będzie Mary Lou bo to nie na moją kieszeń :D
OdpowiedzUsuńJa to pasjami kocham negatywne recenzje hi hi.... no przynajmniej neutralne:)
UsuńA to mnie zaskoczyłaś... a tak wszyscy chwalą.
OdpowiedzUsuńKarolinka, ta fala zachwytów zaniosła mnie właśnie do sklepu:)
UsuńAle się dziś wstrzeliłyśmy postami :) U mnie mary lou to hit :)
OdpowiedzUsuńNo popatrzyłam na fotkę - u mnie to tak NIE wygląda:( niestety!
UsuńTwoje zdolności rysownicze są po prostu powalające :D
OdpowiedzUsuńja się często marszczę, co dziś wypomniał mi kolega z pracy, więc ten rozświetlacz nie podbił by raczej mojego serducha
Wiem, sama się zachwycam;)
UsuńMnie zauroczył tak na oko ale potem - no średnio było...
Może to kwestia nakładania czy czegoś takiego? Moja mimika jest bardzo żywa, ale rozświetlacze nie robią mi takich rzeczy, a lubię je. Ale też nie mam tego, tylko takie w proszku, mineralne i nakładam bardzo puchatym pędzlem, więc jest nie tyle tafla, co takie rozświetlenie młodzieńcze.
OdpowiedzUsuńTy i brak poczucia humoru????
OdpowiedzUsuńProszę Cię, prawie obsikałam kanapę czytając ten post :D
A bo Ty chyba jesteś z tej samej serii ludzi, co ja:)
UsuńKochana Ty moja, jak tak wyglądasz jak na obrazku, po tym Mary- Lou, to ja nie chcę :D:D:D
OdpowiedzUsuńReni się obrazek nie podoba...A tu cała artystyczna dusza włożona...
UsuńReni się te pięć włosków na głowie nie podoba hehe i te zmarszczki :D:D
Usuńuwielbiam Cie!!!!Ciebie i Twoje poczucie humoru :)a co do rozświetlacza to nie przepadam za nimi ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie:) Najważniejsze, żeby się trochę pouśmiechać:)
Usuńpodejrzewam że u mnie zachowałby się podobnie, zatem oszczędzę sobie widoku swego oblicza ubranego w pomiętą i skrzącą się taflę, a i mój portfel przy tym nieco zaoszczędzi ;)
OdpowiedzUsuńNo tanie to to nie jest - a już z pewnością zbyt kosztowne na eksperymenty:) Podoba mi się "oblicze ubrane w pomiętą i skrzącą się tafle"
UsuńJak będę duża to sobie kupię :) W sumie to może wtedy już będę za stara, bo już teraz wydaje mi się, że zmarszczki atakują moją twarz :/ Anegdota na końcu genialna ! :D
OdpowiedzUsuńMnie juz zaatakowały:)
UsuńBardzo lubię ten rozświetlacz <3
OdpowiedzUsuńNo dla mnie niestety:(
UsuńAle opakowanie ma mimo wszystko urocze :)
OdpowiedzUsuńPrzesłodkie- w tym siła;)
UsuńSzkoda, że się nie sprawdził. Opakowania kosmetyki tej marki mają przeurocze :)
OdpowiedzUsuń