wtorek, 14 kwietnia 2015

Malkontentka i Organic Curl System czyli jeżozwierz i biegunkowy brąz


Zabawa w mity i fakty w przysłowiach? Proszę bardzo - Miłe złego początki, lecz koniec żałosny… Prawda. Niestety. Malkontentka boleśnie przekonuje się o tym przez cały kwartał na własnej… głowie. Mordercza walka o odzyskanie względnie normalnego stanu i wyglądu włosów po zabiegu Organic Curl System najprawdopodobniej skończy się tym, że nasza bohaterka - tfu – ofiara nasza - dostanie kopa w cztery litery i padnie twarzą w błocko. Było źle – ba grzeszę – nie było źle – otóż okazuje się, że było pięknie, tyle że stosunkowo. W stosunku do tego, co jest teraz. Otóż moi mili, jako że minęły zacne trzy miechy od aktu destrukcji a malkontencka głowa gdzieniegdzie pokryła się siwizną i koloryt zbladł, po konsultacji z mistrzem fryzjerstwa, którego wysokie kwalifikacje potwierdzają liczne dyplomy dumnie dyndające na ścianie – Malkontentka udała się do tzw. salonu celem ufarbowania włosów. Pani mistrz swą mistrzowską ręką nałożyła farbę i kazała w spokoju siedzieć pół godziny – dla rozrywki Malkontentka dostała gazetę bez obrazków, co jest niewątpliwym dowodem na to, że sprawia wrażenie istoty rozumnej i posiadającej przynajmniej w stopniu podstawowym umiejętność czytania. Malkontentka gazety jednak nie poczytała, bowiem przysłuchiwała się rozmowom innych klientek. Wiedza, którą pozyskała jest tak przerażająca i sensacyjna, ze niewątpliwe jeszcze dłuższy czas nie otrząśnie się z traumy… no, ale nieważne. Po odsiedzeniu obowiązkowego czasu pani mistrz umyła włosy Malkontentki, i robiła z nimi bliżej nieokreślone fiki miki – Malkontentka nie wie, co bo siedziała z głową w umywalce wygięta pod dziwnym kątem starając się nie skręcić sobie karku. Następnie zagoniono Malkontentkę przed lustro, i przy pomocy gorących nożyczek, które też mają jakieś magiczne właściwości – tyle że nasza bohaterka zapomniała jakie - przycięto o centymetr końcówki. Czy ktoś orientuje się jak wygląda sprawa miar fryzjerskich – dlaczego centymetr wg fryzjera ma zawsze co najmniej trzy…?

Nic to. Ufarbowano, podcięto i przystąpiono do suszenia. I tu dopiero… suche włosy ukazały się w całej swej krasie… do jasnej Anielki. Malkontentka jest odbarwioną brunetką. A ostatnia akcja miała zabarwić jej włosy na odcień orzechowy – a co jest? Biegunka! Znowu biegunkowy brąz, który fryzjerzy permanentnie kreują na tej nieszczęsnej głowie. Malkontentce w tym kolorze jest wstrętnie, podobnie jak każdemu innemu osobnikowi. Pani widząc szok na obliczu klientki postanowiła zadać cios ostateczny i wyczesała jej na głowie skorupiaka… tak upiększona Malkontentka wyruszyła do domu. Po drodze natknęła się na swojego rodziciela, który spojrzał na nią obojętnie i dopiero rozpaczliwy okrzyk dziecięcia wzywającego swojego ojca kazał mu się zatrzymać i dokładnie przyjrzeć ofierze poczynań fryzjerskich. Dla wyjaśnienia ojciec Malkontentki jest osobą stateczną, odpowiedzialną, bez nałogów – zatem sytuacji nie może tłumaczyć fakt, że znajdował się w stanie upojenia alkoholowego i radośnie przemierzał ulicę nie rozpoznając własnej, nieco podstarzałej, ale jednak, latorośli. Poza tym jest posiadaczem jednego dziecka – wyżej wzmiankowanej - i długi czas hodował je we własnym domu więc generalnie nieźle je kojarzy. A tu klops… Tak czy owak po ustaleniu tożsamości nieszczęsnego potworka, zwyczajem ojców stwierdził, że jest bardzo ale to naprawdę bardzo ładnie i rozglądając się trwożnie wokół zaproponował odwózkę do domu, (żeby córeczka nie straszyła w mieście niczym Chupacabra). Ano… żarty żartami ale pomijając kolor (biegunka) włosy jakościowo wyglądały względnie zdrowo… aż do pierwszego mycia. I tu już mamy do czynienia z klęską doskonałą! Włosy są suche jak siano na długości i niezwykle, nienaturalnie przetłuszczające się u nasady. W dotyku bardzo szorstkie, w fakturze pierzaste. Ta cholerna keratyna miała się wypłukiwać łagodnie a tu figa – ona trwa i dobrze się trzyma. Żeby pokazać się ludziom Malkontentka musi nakręcić owłosienie na wałki. Inaczej obserwujemy – od skóry głowy przyklap a dalej – nie kochani, żadne loki – dalej mamy jakby spalony puch… Fuj. Ktoś ma jakiś pomysł?
O tu poeta tak ładnie i obrazowo - ...jej włosy miały ten charakterystyczny – mocno potargany i mocno zaspany wygląd, co jest łagodnym określeniem tego, że przypominała jeżozwierza… Otóż to! I ja Was kochani po raz kolejny ostrzegam przed jeżozwierzem! I przed dziwną firmą, która produkt do Organic Curl System na terenie naszego pięknego ojczystego kraju dystrybuuje – a na niewinne zapytanie, co czynić – blokuje w panice Malkontentkę i jej przyjaciół gdzie się da, a na fb to chyba bana dali na trzy pokolenia w przód. Jeżozwierz - pamiętajcie kochane - tylko w naturze – jeżozwierzowi na głowie mówimy stanowcze NIE! Bo – doskonałości nie da się poprawić – więc pozostańcie doskonałe i nie schrzańcie tego, co wam Matka Natura dała – no chyba że okazała się wredną macochą, to wówczas można lekko podkolorować rzeczywistość – ale umiar - umiar!
PS - foty robione jednego dnia, kolor upierzenia zależny od światła, najprawdziwszy ten na zdjęciu z nosem:)




22 komentarze:

  1. fryzjerami zostają chyba osoby takie jak ja, czyli totalnie antymatematyczne, stąd u nich jeden centymetr zawsze jest nieco 'większy';)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak dentyści maja problem z czasem - zawsze mówią - jeszcze moment, juz kończę a dopiero startują z wierceniem...

      Usuń
  2. Właśnie dlatego nie chodzę do fryzjerów... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry fryzjer jest na wagę złota. Miałam szczescie chodzić do takiego przez wiele lat i moje włosy WYGLĄDAŁY :)

      Usuń
  3. Moim fryzjerem najczęściej jest mama :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Idę w środę, obawiam się efektu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czasem nie daj sie umówić na Organic Curl System!

      Usuń
  5. a mi sie marzy blond i żaden fryzjer jeszcze sie nie odważył :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kombinuj. Nie kombinuj. Ucz sie na cudzych błędach:)

      Usuń
  6. Też zawsze się boję myjki... To nienaturalne wygięcie szyi, czasem mam wrażenie, że fryzjerka urwie mi głowę! Na szczęście od lat mam stałą, sprawdzoną fryzjerkę, której ufam, a w razie czego nie mam najmniejszych oporów przed marudzeniem, że nie tak miało być :) Kochana u fryzjera też istnieje reklamacja! Trzeba narzekać, straszyć i marudzić ile wlezie jeżeli Ci się nie podoba i już. Inaczej fryzjerzy spoczywają na laurach i się nie szkolą... Zrozum, robisz to dla siebie i dla nich... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadna siła mnie do tego gabinetu nie zapędzi. Nie ma takiej opcji:).

      Usuń
    2. Ja sie boję nawet patrzec w tamtym kierunku...

      Usuń
    3. No w tej sytuacji to strach się bać... ale następnym razem zrób awanturę ;)

      Usuń
    4. Umówiłam się do poprawki...gdzie indziej;)

      Usuń
  7. a ja zaryzykowałam i z czerni poszłam się "odbarwiać" na naturalny jasny brąz. fryzjerka po części przypadkowa, znajoma cioci, ale pojęcia nie miałam jak się sprawuje. pierwszzą dekoloryzacje mam za sobą i jestem zadowolona. kolejna dopiero w czerwcu. ale wiem, ze bedzie lepiej :)
    dekoloryzacja, farbowanie, scinanie i czesanie i tylko 120zł!
    wlosy są wiadomo, lekko podsuszone, ale nie ma tragedii. jakis czas z olejami i będzie okej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałaś pewnie odrobinę szczęścia! I dziękuj losowi, bo efekty mogą być...jak u mnie;)

      Usuń
  8. hehe jak mogłaś nie przeczytać gazety, tylko przysłuchiwać inne klientki..pewnie pół życia się od nich dowiedziałaś :D:D co do włosów padłam :D kolor 'biegunka' hehe no to fantastyczny kolorrrr buhaha.
    Ojjjj kochana Ty moja, straszny pech Cię dorwał z tymi włosami...jak bym mogła podzieliłabym się moimi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Renatka kochana:). Idę niebawem do prawdziwego fachowca na poprawkę więc...kto wie, może będzie ok;)

      Usuń
  9. ja się boję fryzjerów... ostatni raz byłam u nich... 10 lat temu xd

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja się boję fryzjerów i jeszcze nigdy do żadnego się nie wybrałam :D Najpierw włosy podcinała mi mama, potem sama zaczęłam. Raz mam prostsze, a raz mniej, ale już się przyzwyczaiłam :D
    Do dentysty się nie boję chodzić, a do fryzjera tak, ciekawe czy to już pod jakąś fobię podpada i wymaga leczenia :D

    OdpowiedzUsuń