poniedziałek, 9 marca 2015

Prawda nas jeszcze zadziwi czyli Malkontentka testuje koreański krem wodny


Azja dobrze znana, ale jeszcze nie odkryta – natknąwszy się na takie dictum na jednej ze stron internetowych, Malkontentka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i najzwyczajniej w świecie odkryć nieodkryte. Wnikliwa analiza atlasu pozwoliła jej odświeżyć wiadomości zdobyte w młodszych klasach szkoły podstawowej, a film Wyznania Gejszy rozbudził głęboko uśpione zamiłowanie kulturoznawcze - o wywołaniu na jej obliczu bezmyślnego uśmiechu rozmarzenia żal wspominać… Wszystko szło jak po maśle do czasu - przegląd cenników biur podróży oraz jednej z bardziej prestiżowych linii lotniczych postawił Malkontentkę przed dramatycznym wyborem – albo nie je przez rok, przenosi się do schroniska minimalizując koszty utrzymania i leci na dwa tygodnie, wykorzystując w tym celu uciułane w drastyczny sposób pieniążki albo zostaje w przytulnym mieszkaniu, objada się ciastkami i innym badziewiem i zapomina o ambicjach Kolumba… Nieeee. To nie w stylu Malkontentki, nie jest ona bowiem osobą, którą tak łatwo zniechęcić. Póki co, postanowiła eksplorować Azję małymi kroczkami i badać terytorium dotychczas jej nieznane czyli azjatyckie kosmetyki.
Na pierwszy ogień poszły kremy wodne… Pod tą tajemnicza nazwą kryje się substancja znana w kraju nad Wisłą jako serum. Malkontentka nabyła wyżej wzmiankowany marki It’s Skin o nad wyraz profesjonalnym kryptonimie Power 10 Formula WR EFFECTOR! Brzmi, co? I ten POWER i jeszcze 10!... ech tylko się smarować i nie ma mocnych – wykluje się z nas jakaś Wonder Woman czy inny Spider Man…
Magiczna mikstura czyli serum tfu… krem wodny ma bardzo fajną buteleczkę. Dość ciężką, o beżowym kolorze, z miareczką wskazującą ile jeszcze mililitrów dzieli nas od przemiany w motyla i bardzo fachowo wyglądającą pipetką. Konsystencja – no taka z lekka gęściejsza woda. Zapach – Malkontentka twierdzi, że substancja jest bezzapachowa, fora internetowe – że aromat karmelków bucha z buteleczki i rozkwita na skórze. Figa z makiem – nie bucha i nie rozkwita. Może jakiś mega-nos coś wyczuje ale bez przesady…
Obietnic Producenta Malkontentka zwyczajowo nie czytała, bo baśnie wprawdzie lubi ale tylko autorstwa pana Andersena. Zauważyła natomiast - samodzielnie, bez żadnych podpowiedzi zaciemniających obraz – że serum się fajnie wchłania. Bardzo fajnie. Super się wchłania. I tyle. Nie do końca wytłumaczalny jest fakt, że na forach aż huczy od informacji – „po użyciu serum moja skóra stała się jędrna i odżywiona”, „zmarszczki zniknęły”, „cera po zastosowaniu serum jest olśniewająca”…itd. itp. A w przypadku Malkontentki serum nie zrobiło właściwie nic. Fakt, że jej oblicze nie jest pokryte gęstą siecią zmarszczek albo zjechane trudami dnia codziennego, nie spożywa nadmiaru alkoholu, nie pali tytoniu więc jest w średniej krajowej i wygląda poprawnie, tak na 3+. Ale smarując się wytrwale i regularnie liczyła na jakąś przemianę a tu żadnych ale to żadnych zmian na lepsze nie zauważyła, nie zauważyła też zmian na gorsze – i to akurat jest bardzo przyjemną właściwością serum wodnego. Nie ma dewastacji, uczuleń, nowych zmarszczek, przesuszenia.  A wiecie co jest najzabawniejsze? Ze Malkontentka – o ile będzie dysponowała zbędną kasą – kupi to serum ponownie! A dlaczego? Bo kurcze jakieś takie takie fajne jestJ Może tym razem skusi się na inny rodzaj ale co tam…
Zastanawia mnie jednak dlaczego Malkontentka tak nieczęsto widzi te spektakularne efekty działania różnych kosmetyków? Czy dlatego, ze ma czarne serduszko i aktywne gruczoły jadowe? A może dlatego, ze jest obiektywna? Z tą zagadką Was zostawiam i przypominam o rozdaniu (vide poprzedni post)



22 komentarze:

  1. podobny efekt średnio na jeża 3+ można by było osiągnąć na zasadzie li wazeliny ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale buteleczka słodsza;). Żartuję. Myślę, że masz rację :)

      Usuń
    2. no tak buteleczka bardziej kusi :D a baby lubią ładne opakowania xd

      Usuń
    3. Buteleczka jest tu najmocniejszym atutem :)

      Usuń
  2. pierwszy raz słyszę, że krem wodny to inaczej serum do facjaty :P
    czytam Twój wpis i płaczę ze śmiechu, powinnaś napisać książkę, wróżę sukces murowany :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Zaprawdę powiadam Ci, że to to samo- ale jakże inaczej brzmi :)

      Usuń
  3. Krem wodny? Pierwsze słyszę :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serum kochana, serum. Tylko kryptonim bardziej "światowy" he he

      Usuń
  4. Szkoda, że takie średnie jest. Ja też bardzo wymagająca jestem i u mnie więcej złych i neutralnych recenzji niż pozytywnych :D Jak już marnuję swój czas i coś wcieram to oczekuję jakiegoś efektu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie! Ja oczekuję od recenzji prawdy i obiektywizmu!!!!!! Dlatego taka wredna jestem :)

      Usuń
  5. Fajny gadżecik, który zasadniczo rozmija się z obietnicami producenta :-) Nie miałam z nim do czynienia, ale zdecydowanie raczej nie wart uwagi i zachodu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dosc kosztowny gadżecik, bo jego cena oscyluje w okolicach 65-70 zł. Gdyby jeszxze działał... ;)

      Usuń
  6. Miałam już kiedyś podejście do mocno zachwalanych kosmetyków azjatyckich Hada Labo i nie sprawdziły się u mnie. To serum też mnie kusiło i dobrze że nie wzięłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja używałam ostatnio jakiegoś azjatyckiego kremu pod oczy- bez szału, ale maseczka całonocna z czerwonym winem... bajka:)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Ciekawy tylko kurka wodna...ze skutecznością marnie:)

      Usuń
  8. a może te wszystkie specyfiki nie mają nic do roboty, dlatego nie są skuteczne? :)

    http://lamodalena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda :) dziękuję - balsam na mą duszę lejesz ale rzeczywistość spoziera na mnie z lustra :)

      Usuń
  9. Nie znam tego produktu, na razie się nie skuszę. :P Nowość? Nie słyszałam o nim wcześniej. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To od jakiegoś czasu pojawia sie w sklepach z koreańskimi kosmetykami. Szału nie czyni.

      Usuń