Azja dobrze znana, ale jeszcze nie odkryta – natknąwszy się na takie
dictum na jednej ze stron internetowych, Malkontentka postanowiła wziąć sprawy
w swoje ręce i najzwyczajniej w świecie odkryć nieodkryte. Wnikliwa analiza
atlasu pozwoliła jej odświeżyć wiadomości zdobyte w młodszych klasach szkoły
podstawowej, a film Wyznania Gejszy rozbudził głęboko uśpione zamiłowanie kulturoznawcze
- o wywołaniu na jej obliczu bezmyślnego uśmiechu rozmarzenia żal wspominać…
Wszystko szło jak po maśle do czasu - przegląd cenników biur podróży oraz
jednej z bardziej prestiżowych linii lotniczych postawił Malkontentkę przed
dramatycznym wyborem – albo nie je przez rok, przenosi się do schroniska
minimalizując koszty utrzymania i leci na dwa tygodnie, wykorzystując w tym
celu uciułane w drastyczny sposób pieniążki albo zostaje w przytulnym
mieszkaniu, objada się ciastkami i innym badziewiem i zapomina o ambicjach
Kolumba… Nieeee. To nie w stylu Malkontentki, nie jest ona bowiem osobą, którą
tak łatwo zniechęcić. Póki co, postanowiła eksplorować Azję małymi kroczkami i
badać terytorium dotychczas jej nieznane czyli azjatyckie kosmetyki.
Na pierwszy ogień poszły kremy
wodne… Pod tą tajemnicza nazwą kryje się substancja znana w kraju nad Wisłą
jako serum. Malkontentka nabyła wyżej wzmiankowany marki It’s Skin o nad wyraz
profesjonalnym kryptonimie Power 10 Formula WR EFFECTOR! Brzmi, co? I ten POWER
i jeszcze 10!... ech tylko się smarować i nie ma mocnych – wykluje się z nas jakaś
Wonder Woman czy inny Spider Man…
Magiczna mikstura czyli serum
tfu… krem wodny ma bardzo fajną buteleczkę. Dość ciężką, o beżowym kolorze, z
miareczką wskazującą ile jeszcze mililitrów dzieli nas od przemiany w motyla i
bardzo fachowo wyglądającą pipetką. Konsystencja – no taka z lekka gęściejsza
woda. Zapach – Malkontentka twierdzi, że substancja jest bezzapachowa, fora
internetowe – że aromat karmelków bucha z buteleczki i rozkwita na skórze. Figa z
makiem – nie bucha i nie rozkwita. Może jakiś mega-nos coś wyczuje ale bez
przesady…
Obietnic Producenta Malkontentka
zwyczajowo nie czytała, bo baśnie wprawdzie lubi ale tylko autorstwa pana
Andersena. Zauważyła natomiast - samodzielnie, bez żadnych podpowiedzi
zaciemniających obraz – że serum się fajnie wchłania. Bardzo fajnie. Super się
wchłania. I tyle. Nie do końca wytłumaczalny jest fakt, że na forach aż huczy
od informacji – „po użyciu serum moja
skóra stała się jędrna i odżywiona”, „zmarszczki zniknęły”, „cera po
zastosowaniu serum jest olśniewająca”…itd. itp. A w przypadku Malkontentki
serum nie zrobiło właściwie nic. Fakt, że jej oblicze nie jest pokryte gęstą
siecią zmarszczek albo zjechane trudami dnia codziennego, nie spożywa nadmiaru
alkoholu, nie pali tytoniu więc jest w średniej krajowej i wygląda poprawnie, tak
na 3+. Ale smarując się wytrwale i regularnie liczyła na jakąś przemianę a tu żadnych
ale to żadnych zmian na lepsze nie zauważyła, nie zauważyła też zmian na gorsze
– i to akurat jest bardzo przyjemną właściwością serum wodnego. Nie ma
dewastacji, uczuleń, nowych zmarszczek, przesuszenia. A wiecie co jest najzabawniejsze? Ze
Malkontentka – o ile będzie dysponowała zbędną kasą – kupi to serum ponownie! A
dlaczego? Bo kurcze jakieś takie takie fajne jestJ
Może tym razem skusi się na inny rodzaj ale co tam…
Zastanawia mnie jednak dlaczego
Malkontentka tak nieczęsto widzi te spektakularne efekty działania różnych
kosmetyków? Czy dlatego, ze ma czarne serduszko i aktywne gruczoły jadowe? A
może dlatego, ze jest obiektywna? Z tą zagadką Was zostawiam i przypominam o
rozdaniu (vide poprzedni post)
podobny efekt średnio na jeża 3+ można by było osiągnąć na zasadzie li wazeliny ;p
OdpowiedzUsuńAle buteleczka słodsza;). Żartuję. Myślę, że masz rację :)
Usuńno tak buteleczka bardziej kusi :D a baby lubią ładne opakowania xd
UsuńButeleczka jest tu najmocniejszym atutem :)
Usuńpierwszy raz słyszę, że krem wodny to inaczej serum do facjaty :P
OdpowiedzUsuńczytam Twój wpis i płaczę ze śmiechu, powinnaś napisać książkę, wróżę sukces murowany :D
Dziękuję :) Zaprawdę powiadam Ci, że to to samo- ale jakże inaczej brzmi :)
UsuńKrem wodny? Pierwsze słyszę :]
OdpowiedzUsuńSerum kochana, serum. Tylko kryptonim bardziej "światowy" he he
UsuńSzkoda, że takie średnie jest. Ja też bardzo wymagająca jestem i u mnie więcej złych i neutralnych recenzji niż pozytywnych :D Jak już marnuję swój czas i coś wcieram to oczekuję jakiegoś efektu :D
OdpowiedzUsuńO właśnie! Ja oczekuję od recenzji prawdy i obiektywizmu!!!!!! Dlatego taka wredna jestem :)
UsuńNigdy o nim nie słyszałam...
OdpowiedzUsuńTaki gadżet kosmetyczny trochę...;)
UsuńFajny gadżecik, który zasadniczo rozmija się z obietnicami producenta :-) Nie miałam z nim do czynienia, ale zdecydowanie raczej nie wart uwagi i zachodu :-)
OdpowiedzUsuńTo jest dosc kosztowny gadżecik, bo jego cena oscyluje w okolicach 65-70 zł. Gdyby jeszxze działał... ;)
UsuńMiałam już kiedyś podejście do mocno zachwalanych kosmetyków azjatyckich Hada Labo i nie sprawdziły się u mnie. To serum też mnie kusiło i dobrze że nie wzięłam :)
OdpowiedzUsuńJa używałam ostatnio jakiegoś azjatyckiego kremu pod oczy- bez szału, ale maseczka całonocna z czerwonym winem... bajka:)
Usuńhmmm ciekawy ten produkt :)
OdpowiedzUsuńCiekawy tylko kurka wodna...ze skutecznością marnie:)
Usuńa może te wszystkie specyfiki nie mają nic do roboty, dlatego nie są skuteczne? :)
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com/
Magda :) dziękuję - balsam na mą duszę lejesz ale rzeczywistość spoziera na mnie z lustra :)
UsuńNie znam tego produktu, na razie się nie skuszę. :P Nowość? Nie słyszałam o nim wcześniej. :D
OdpowiedzUsuńTo od jakiegoś czasu pojawia sie w sklepach z koreańskimi kosmetykami. Szału nie czyni.
Usuń