wtorek, 17 marca 2015

Ousier Boudreaux, czyli Malkontentka krytykuje na ostro


Dziś czuję się jak Ousier Boudreaux. Figa –dziś JESTEM Ousier Boudreaux, a jej słowa same wypływają z moich ust: Nie jestem chora. Po prostu od czterdziestu lat mam zły humor… no… niech będzie, że ja zaledwie od dziesięciu … Boli mnie głowa niczym Maleńczuka oczekującego na wyjście z zakładu zamkniętego i spać takoż nie mogłam, mimo że żaden reflektor łoża mi nie omiatał swym wszędobylskim światłem… Jestem zła jak trąba powietrzna i dlatego dziś sobie pojedziemy… Oj, pojedziemy. Czarna godzina wybiła – strzeżcie się producenci wpychający w nasze ręce buble, strzeżcie się ci, którzy bezdusznie wyciągając z naszych kieszeni monetkę, dajecie w zamian gówienko opakowane w błyszczący papierek, strzeżcie się ci, którzy omamiacie nasze umysły niemożebnymi do realizacji wizjami. Strzeżcie się, bo Malkontentka wstała lewą nogą…
… Na pierwszym ogniu upieczemy dziś, a właściwie stopimy, krem pod oczy firmy Lioele ukrywający swą wstydliwą zawartość w efektownej tubce z napisem CAD Cell Eye Cream. Już niejednokrotnie wspominałam, że gama uczuć, jakimi Malkontentka darzy koreańskie kosmetyki jest nadzwyczaj szeroka – od miłości po najbardziej wstrętny wstręt;) – w przypadku kremu CAD itd. dylemat Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie? nie istnieje. To – w odczuciu Malkontentki - jest bubel drodzy Czytający. I do tego kosztowny bubel. No, ale co poradzić, Malkontentka otumaniona pragnieniem ratowania wiotkiej skóry pod oczami, wysupłała ostatni, ciężko zarobiony grosz i szarpnęła się na krem. Po kilku użyciach, które zaskutkowały wytworzeniem się czerwonego rzuciku na powiekach rozpoczęła poszukiwania ulotki (znalazła się pod kanapą). Jakoś czuła, że coś tu jest nie halo, niemniej jednak wolała sprawdzić, czy czerwone kropeczki nie są właściwym i pożądanym efektem stosowania preparatu – i nie powstają np. w celach dekoracyjnych. Żeby się ciskać, moi mili, trzeba mieć powód i udokumentowaną podstawę – albowiem to, co nie mieści się w wysublimowanym poczuciu estetyki Malkontentki, może znakomicie funkcjonować w czyimś innym. Jednak fakt, że element czerwieni nie należał wcześniej do osobniczych cech Malkontentki – niepokoił. Po wnikliwej lekturze (z użyciem lupy - proces żmudny) księgi zwanej ulotką (gdybyście mieli tą instrukcje w łapkach nie zniechęcajcie się. Nie należy wyrzucać jej do kosza. To, co początkowo wydaje się być narysowanymi na karteczce poziomymi liniami, tak naprawdę po wielokrotnym przybliżeniu okazuje się być tekstem wydrukowanym przez szalonego fana minimalizacji. Dla uspokojenia tych, którzy nie władają biegle językami wschodu – kawałek jednej z tysiąca stron jest nawet w języku polskim – wystarczy dobrze poszukać, he he) okazało się, że kropki chyba nie powinny występować, bo nic w ulotce o nich nie stoi. Stoi za to dużo i rozkosznie o składzie i potencjale tego kremu. Cuda panie, cuda w nim tkwią. Pomijając jakieś głupie oliwki, zupełnie zwyczajne witaminy, trywialne pudry itd… w kremie siedzi NUPER-CellTM! Tak tak. To nie żaden robal, nawet nie ślimak – to tajemnicza substancja (a może jednak robal?) jeszcze mało znana (i przez to pewnie tak magiczna a może nawet mityczna?), która zrobić ma takie fiki miki ze skórą pod oczami, że klękajcie narody. No i w sumie u Malkontentki coś tam zrobiła – wysypkę cholera(piii…piii…) wywołała. (I to niezbyt chętnie znikającą). Czyli mamy cud – coś z niczego. A dodatkowo, miast ujędrnić, wybitnie przesuszyła skórę – chociaż mazidło pozornie tłustawe. Jednak Malkontentka, mimo że słabego rozumu zdaje sobie sprawę, że może być przypadkiem jedynym i odosobnionym i dlatego dała preparat do sprawdzenia Jednej Odważnej. Efekt – rzuciku u Jednej Odważnej brak, ale żeby tak cacy nie było - uruchomił się proces suszenia skóry, tudzież jej łuszczenia, co nie zachęciło Jednej Odważnej do dalszych doświadczeń.
Oczywiście teraz może pojawić się zarzut, że krem nie był wytworem szlachetnej marki a jedynie nędzną podróbką ukręconą przez pana Józka w chlewiku. A wówczas, przy założeniu, że pan Józek i mieszkańcy chlewika nie przestrzegali reguł tak wysoce cenionych przez sanepid, efekt rzuciku jako skutku ubocznego byłby wielce prawdopodobny. Chyba że pan Józek posiada jakieś certyfikaty albo i kwity iso, to ja naprawdę bardzo przepraszam… No ale nie snujmy czarnych scenariuszy (chyba że to prawda, a wysypka to dopiero początek…?), krem został zakupiony - jak bogini przykazała - w sklepie, który zapewnia, ze jest legalnym dystrybutorem marki, a od pana Józka towaru nie bierzeJ.
Zatem moim mili – wybór należy do Was J A że jak wiemy, do odważnych świat należy…
Jeszcze jedno (dla rozróżnienia) – firma Lioele posiada w swej ofercie również CAD Cell Cream (bez Eye) i ten jest świetny!
Parafrazując - chciałabym na zakończenie powiedzieć coś mądrego, ale że nie potrafię, to może po prostu zacznijmy się cieszyć. Bo wiosna za oknemJ… O - Malkontentka mówi, że jeszcze dwa dni zimy przed nami i kto wie, czy śnieg nie spadnie…
Nie… Idę się posmarować kremem normalnie, bo…







25 komentarzy:

  1. szkoda że bubel ja ostatnio tak sie wkurząłam na jedno serum musze opisac na blogu etz moja niechęc do niego

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś mistrzem! Nie dość, że recenzja to i felieton z jajem w jednym. To lubię!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie przesadzałabym ale dziekuje serdecznie ;)

      Usuń
  3. O fuj! Żeby jeszcze ten bubel był chociaż tani, to może szkoda na ciele i duszy nie bolałaby tak bardzo :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez wykazałam sie trzeźwością umysłu kupując duża pojemność - a sa miniaturki ;). Ale z punktu uznałam, ze bedzie super:)

      Usuń
    2. Powiem Ci, że ja też nie grzeszę racjonalnością w zakupach, rzadko kiedy pokuszę o próbkę czy mniejsze opakowanie, bo zawsze sądzę, że wiem o produkcie wszystko i sprawdzi się na pewno. A guzik prawda!

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. W koszu to juz jest:) a kwit zwany paragonem ... Hmm ;)

      Usuń
    2. pewnie tak jak to u mnie bywa też w koszu lub już nawet na śmietniku i weź teraz szukaj niczym igły w stogu siana;P

      Usuń
    3. ja zwykle paragony też zachachmęcę i potem jak przychodzi co do czego to świstka głupiego nie ma;p

      Usuń
    4. Ja mam na drugie imie Chaos :)))). Nie ma opcji zebym cokolwiek znalazła;)

      Usuń
  5. kochana, powiem Ci jedno - Ty masz po prostu na niego uczulenie ;D ... albo to normalnie bubel? ... już wiem: Ty masz uczulenie na buble!!! :)

    http://lamodalena.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdalena... Ty masz racje! No to jest to - uczulenie na buble!

      Usuń
  6. Dobrze wiedzieć na przyszłość,ciekawa opinia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Subiektywna oczywiscie, chociaż w sumie 100% niezadowolonej grupy testującej ;)

      Usuń
  7. pięknie opakowany bubelek, jednym słowem ;)
    "nędzną podróbką ukręconą przez pana Józka w chlewiku" - ten fragment musiałam zacytować na forum rodziny bo się upierdliwie dopytywali co się tak do monitora szczerzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dla mnie przyjemność :). Ukłony dla Rodziny:)

      Usuń
  8. Nie słyszałam nigdy o tym kremie, ale chyba lepiej dla mnie :D biedna Tyyy ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ciekawe ma dosc pozytywne recenzje... Hmm. Mi wybitnie zaszkodził

      Usuń
  9. Szkoda, że się nie sprawdził :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, zwłaszcza ze coś ponad 8 dych kosztował:)

      Usuń