wtorek, 12 stycznia 2016

STEAMCREAM czyli światowy krem parowy w prowincjonalnej Casablance

Louis, myślę, że to początek pięknej przyjaźni. Tak właśnie mogłaby pomyśleć Malkontentka, gdyby była prawdziwym Rickiem Blainem, ale że jest tylko jego żałosną podróbką - no… to w sumie też pozwoliła sobie tak pomyśleć. Bowiem my - Blainowie tego świata, gdziekolwiek nie leżałaby nasza Casablanca, zawsze działamy tak samo. Łatwo wkręcamy się w emocje i jesteśmy delikatni niczym cholerna ćma Actias luna – niby groźna, niby straszy tymi sztucznymi gałami a delikatna jak puch…, no ale życie jest życiem - gorejące serce trzeba obowiązkowo oklejać bandażem sarkazmu – wtedy jest dobrze. Ulga. I właśnie pod tą kolczastą powłoką Malkontentka skrywa serce nadzwyczaj wrażliwe na piękno wszelakie. A jako że niebodze Macocha Natura jakoś tego piękna poskąpiła, rekompensuje sobie bidula braki namiętnością wielką do istot i rzeczy ładnych. Tak było i w tym przypadku… Louis, tak sobie myślę, że to początek pięknej przyjaźni – zakrzyknęła zatem Malkontentka na widok uroczej blaszanej puszeczki. Co w środku, to już nieistotne – produkt należało zdobyć za wszelką cenę, właśnie z uwagi na opakowanie… 

Dobra. Z bałwankiem… i co z tego! Każdy czasem potrzebuje mieć swojego prywatnego bałwanka… A w bałwanku… ha! Krem. Krem parowy moi Państwo! Ba, nie jakiś tam byle krem, tylko – STEAMCREAM. Wiecie co to zacz? Malkontentka oczywiście sądziła, że to może do sauny, czy coś, ale nie. Krem parowy – to jest cud na cudami. Autorzy, jego magiczne właściwości tłumaczą w sposób przekonujący, fachowo zawikłany i rozwlekło-enigmatyczny, ale czy i jakie ma to odniesienie do rzeczywistości – trudno powiedzieć, o ile nie dysponujemy co najmniej doktoratem z chemii. Chociaż jeśli akurat o chemię chodzi, to we wnętrznościach kremu ponoć jej nie ma. Są za to dobroczynne i drogocenne składniki warzone w wyjątkowym procesie (sic!) polegającym na zastosowaniu pary wodnej… Taaaa, pragnę tu zwrócić uwagę na pochodzący prosto z krzaka – czyli od producenta - zwrot: WYJĄTKOWY PROCES! Na stronie wyżej wzmiankowanego autora kremu i opisu, dowiedzieć się też możemy, że ten wyjątkowy proces dzieje się za pomocą rąk własnych wysokokwalifikowanych pracowników. Malkontentka żywi głęboką wiarę i nadzieję, że owe pracowite ręce są jednakowoż czyściutkie. Co do wyjątkowości procesu myślę że lepiej się nie dowiadywać na czym polega. Zapewne jest magiczny, bo skóra potraktowana specjałem powstałym w jego wyniku, ma się wręcz uśmiechać i oddychać pełną piersią. Malkontencka skóra żadnych śmichów - chichów nie robiła, ale spoko – nic złego się po aplikacji nie wydarzyło – dobrego raczej też. Ot krem, wchłania się średnio, ma bardzo specyficzny zapach, który zdecydowanie nie przemawia do psiego nosa naszej bohaterki. Taki tam umiar w ekstazie. Żadnych fajerwerków, orgazmów – nic. No i to by było na tyle… Jest opcja, że miesiąc aplikacji to zbyt krótko, może cudowne właściwości objawiają się po kwartale? Zobaczymy! Zobaczymy, bo Malkontentka mimo wszystko polubiła ten kremik… czy za rozmazywanie się po obliczu, czy za smrodek… nie wiem, ale ona jest przecież dziwna… A życie takie piękne. Zostawmy to tak, może zapamiętamy Paryż a nie Casablankę.

33 komentarze:

  1. ciekawe czy z czasem zacznie działać owe cuda ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Opakowanie cudne :) nic dziwnego, że się skusiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sa jeszcze piękniejsze, bo tych puszek jest ogromny wybór

      Usuń
  3. Żadnych fajerwerków? Żadnych orgazmów? Biedna Malkontentka:) Może ten krem faktycznie jest cudowny a na razie to tylko taka gra wstępna hihi. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he:))). Taka zachęta mówisz- fajerwerki bedą pózniej... No kto wie:)))). Buziaki :)

      Usuń
    2. Tylko oby nie skończyło się lizaniem lizaka przez szybę. Buziaczki

      Usuń
  4. Opakowanie wygląda jak puszka z cukierkami. Będę nieco ironiczna i zapytam kiedy pojawi się krem wytwarzany siła woli :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. lepiej mieć bałwanka na pudełku niż np. obok pudełka ;) a krem, jak go lubisz to najważniejsze, smaruj się na zdrowie :)

    http://lamodalena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Albo bałwana w pracy jako przełożonego czy cos:))))

      Usuń
  6. no to jestem ciekawa czy coś się zmieni!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mocne! :-) Puszeczka istotnie przeurocza, a krem, skoro powstał na skutek wyjątkowego procesu cuda na pewno czyni, tylko Ty nie zauważasz... A może tylko czynił je był w epoce pary?

    OdpowiedzUsuń
  8. No a mnie zaciekawił ten magiczno-parowy proces tworzenia. Toż może jakieś odkrycie genialne jest, nie mogę przejść obok obojętnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja tez temu nie mogłam sie oprzeć plus puszka rzecz jasna;)

      Usuń
  9. krem brzmi jak jakiś rytualne cudo :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Krem parowy? Ciekawa rzecz. ;) I to słodkie pudełko.

    OdpowiedzUsuń
  11. He he sama bym się skusiła bo pudełko cudowne :]

    OdpowiedzUsuń
  12. to jest coś co MUSZĘ mieć iz pewnością kupię:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale cuda tutaj opisujesz! Zapraszam na nowy post i konkurs - melodylaniella.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja chętnie przybiję piątkę luisowi :D

    OdpowiedzUsuń