Tak.
Nostalgia to sprawa generalnie skomplikowana, niejasna, zamotania i dołująca z natury wszechrzeczy. Definicję nostalgii czynili różni, ale mój prosty umysł łaknie łopatologii. Tym razem szuflą do pieca nałożył sam Milan Kundera! Jego interpretacja utożsamia nostalgię z jakimś rodzajem męczącej tęsknoty, czy cierpienia spowodowanego niespełnionym pragnieniem powrotu. Właśnie - powrotu, który jest nierealizowalny. Ot życie. Mądrze chłop to rozkminił. Mądrze. A ja w swym zadufaniu dodam, że im jednostka starsza, tym cześciej i dotkliwiej owa nostalgia ją dopada, no bo cóż... powrotu nie ma... I ta bolesna świadomość z każda przetrwaną godziną staje się coraz bardziej duposadna.
Pewnie echa, czy raczej przeczucia tej myśli zabrzmiały w cynicznej duszy Malkontentki, gdy pomimo wyjątkowo niesprzyjających okoliczności przyrody, postanowiła uczestniczyć w spotkaniu klasowym. Za wszelka cenę. Zabawa zapowiadała się o tyle ciekawie, że spotkanie dotyczyło ludzi, którzy wspólnie zmagali się z trudami edukacji na poziomie podstawowym i większości ostatni raz widzieli się na rozdaniu świadectw klas ósmych...
Malkontentka mocno kombinowała, jak zaprezentować się nieznajomym znajomym po ... no wielu latach niewidzenia. Koniec końców postawiła na NIC. Nic. Czyli Malkontenka wyszorowana do błysku, umalowana codziennie (plus mocne usta) i fryzura niedbała. Dżinsy, czarny t-shit z dekoltem, rudy kardigan i sporo rockowej biżuterii. Tak kochani. Malkontentka jest z czasów kościanych naszyjników, tatuaży na plecach (nie zdradzę wam treści tych malkontenckich) i sznurkowych bransoletek. Chlip.
Przerwa na nostalgie...
...
Dobra ocieramy ślozy i lecimy dalej, mając już ogólne wyobrażenie Malkontentki, która tak ustrojona i snobistycznie spryskana kosztownym Tomem Fordem wyruszyła na spotkanie z młodością. A ...plus mocne usta!
I tu zaczynają się schody. Big zonk... Malkontentka, jak wiecie, mieszka w Casablance. W jej bliskim otoczeniu rezyduje dom brata Alberta, meliny alkoholowe na bazie niebieskiego i zawodowo źli ludzie. A tu wieczór.... Ciemno, jak jelicie grubym. Do pubu dobre pół godziny marszu i to bardzo, bardzo szybkiego marszu... Do kompletu, ze swadą godna straceńca, Malkontentka postanowiła uczynić wyprawę własnymi nogami a fantazja podpowiedziała jej drogę przez park. Krótszą - ładniejszą. I wyruszyła nasza Malkontentka. Po Casablance szło jak z płatka - wiadomo gdzie nogę postawić, żeby niczego nie połamać i gdzie nie zaglądać, żeby nie teleportować się w inny wymiar, ale park... Wiece jak wyglada park zimową nocą? Wspaniałe wygląda! Skrzy sie milionami lodowych iskierek, osiadłych na stuletnich drzewach, błyszczy wesołym śniegiem migoczącym w promieniach stylizowanych latarni, czaruje białą czapą... Jest magiczny a właściwie byłby, gdyby nie grupa pijanych mężczyzn opętańczo krzyczących na zamarzniętym stawie, zataczające sie postaci sunące niepewnie po ścieżkach i - kurde - facet z gołą klatą biegający z pianą na ustach (w kilkustopniowym mrozie) z radosnym okrzykiem "zapierdolę was wszystkich"! To ostatnie było szczególnie frustrujące, bo nie do końca wiadomo było, do kogo skierowana jest obietnica gołej klaty... Wiecie jak szybko można pokonać kilometr oblodzonego parku, potykając sie na wysokich obcasach kozaków? Otóż szybko. Bardzo szybko. I właśnie Malkontentka - dzięki atrakcjom dodatkowym - pod pub podgalopowała niczym rasowy rumak w Wielkiej Pardubickiej. Zdjęła czapkę obciachówke, światowo wytarła nos, wypluła gumę, poprawiła włosy i weszła do środka.
A o tym, co tam zastała, opowiem Wam jutro, bo właśnie wyczerpały mi się baterie i moja kora mózgowa domaga się gwałtownego zgniecenia...
Jesteś niemożliwa, wiesz :)
OdpowiedzUsuńNo, a ja już się rozkręciłam i jestem ciekawa co dalej :)
OdpowiedzUsuńDalej ... już bez takich emocji :)
UsuńHahaha istnie ciekawe przeżycia ;) ja tam ostatnio jak wracałam z imprezy to wręcz biegłam do domu ;)
OdpowiedzUsuńNo. Jakoś kurcze niebezpiecznie sie robi
Usuńszalona prrrr!
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńPo co komu telewizor jak czyta Ciebie:D Już nie mogę dowiedzieć się jak było na spotkaniu.
OdpowiedzUsuńA przeprawa przez park, raz tak zrobiłam i o mało nie padłam na zawał. Nigdy więcej...
No ja tez raczej nie zaryzykuje:)
UsuńOooo ciekawe Ty masz te przygody nie powiem. :D
OdpowiedzUsuń:))
Usuńwyobraziłam sobie Malkontentkę śmigającą po lodzie na obcasikach:D
OdpowiedzUsuńNo na szczęście nie były to szpilki:)
UsuńHehehe chciałabym tego gościa zobaczyć. Myślałam, że on nie tylko klatę ma goła. Ale widocznie nie miał ochoty odmrozić sobie swojego wróbla.
OdpowiedzUsuńEwa!!! Jak zawsze ryczę ze śmiechu:))))
UsuńNo cóż, jakie czasy taki Rejtan :D
OdpowiedzUsuń"Czapka obciachówka" <3 Dobrze, że udało Ci się bezpiecznie przebrnąć, bądź czujna i uważaj na siebie!
Mnie ostatnio 50m od domu obcy koleś szturchnął ramieniem tak, że mną zatoczyło, a na moje "ej!", wrócił się i popchnął mnie na chodnik :) Kurcze Ci nasi dzisiejszy mężczyźni tacy są wspaniali!
Czekam na dalsza relację :)
No. Prawdziwi - kurza noga - macho! Wrr
Usuńmatkooo to je jak z horroru :D pewnie gnałaś w tych obcasach jak szalona, dobrze żeś obsasów nie połamała :D
OdpowiedzUsuńRenia moja, dobrze ze ja nóg nie połamałam.
UsuńPłaczę naprawdę płaczę a właściwie rycze ze śmiechu. Kacper przybiegł do pokoju żeby zobaczyć co mi jest. Nic mi nie jest chociaż tusz mi się rozmazał. Uwielbiam Cię. Przeczytam mężowi jak wróci z pracy:) Czekam na ciąg dalszy. Popłakałam się słowo daję :)Buziaki
OdpowiedzUsuńDziękuje kochana, miło ze Ci sie spodobało:)))))
UsuńUśmialiśmy się z mężem ale tak pozytywnie. Powiedział, że świetnie piszesz posty. Buziale
UsuńBlondelook74 dziękuje Ci bardzo za wszystkie miłe słowa:)))). Mężowi tez:). Buziaki
UsuńPodziękowania przekazałam mężowi a blondelook74 ma na imię Monika :) No lubię Cię czytać a ostatnio też cytowac i co na to poradzisz.
UsuńJuż dzis obczailam, ze Monika:)))
UsuńMiało być Dominika ale szanowny tatuś pomylił się z wrażenia w USC no i zostałam Monika za co mama chciała mu podobno głowę urwać hehe. W domu dla taty do dzisiaj jestem i tak Zuzia. A blondelook74 wymyślił mój synek:)
Usuńhahaha, świetne! :D
OdpowiedzUsuńOjoj ja się na takie spotkanie chyba bym nie odważyła. Nieznajomi znajomi, dobre. Sama się przez Ciebie strachu najadłam, a gołą klatę chyba skądś kojarzę.... ;)
OdpowiedzUsuńGola klata tez u Ciebie grasuje?
Usuńno nie zazdroszczę sąsiedztwa Malkontentce... ciekawam następnej części:)
OdpowiedzUsuńMalkontentka jest twardziel:)
UsuńNie wiem czemu Twój nostalgiczny wstęp "powrotu" skojarzył mi się z książka Alice Sebold "nostalgia anioła" - o dziecku które zamorodowano i które było w niebie gdzie dostawało wszystko czego chciało ale nie mogło dostać tego co chciało najbardziej - wrócić do życia.
OdpowiedzUsuń