Tully ma zryty beret, psychopatyczną matkę, wybujałe libido i sznyty na przedramionach.
Tully ma magnetyczną osobowość i buntowniczy charakter femme fatale doskonałej w swej nieuświadomionej uwodzicielskości.
Tully ma ambicje i widoki na przyszłość.
Tully fascynuje mężczyzn a i mnie – pomimo że mężczyzną nie jestem – fascynowała niezmiernie… tak mniej więcej do 305 strony…. Na 306 zaczyna się kanał... a rewelacyjnie zapowiadająca się powieść Paulliny Simons Tully zamienia się w harlekina. Miernego. Sztampowego i irytującego. Mnie zirytował podwójnie, bo przez połowę tej przygody literackiej niemalże czułam tchnienie geniuszu, które – niestety - zbyt szybko zamieniło się w kwaśną woń nie do końca strawionej wódeczki. Ze śledzikiem. Szkoda, szkoda, szkoda. Nie jestem wielkim wielbicielem twórczości pani Simons, ale czytam grzecznie, co wydaje i z pokorą niekiedy dam się porwać urokowi jej opowieści, a niekiedy dryfuję przez kolejne strony, walcząc bohatersko z opadającymi powiekami. I tak, jak osławiony Jeździec miedziany spodobał mi się nadzwyczaj, i to zarówno z uwagi na fabułę jak i moje prywatne badania prawie-że-historyczne, to kolejne tomy tej trylogii przeczytałam z bólem, żeby nie powiedzieć z „bulem”. Nie cierpię infantylizmu w książkach o podbudowie historycznej. Szkoda - po raz kolejny. Dziewczyna na Times Square – pozostawię bez komentarza. Ale już Pieśń o poranku… no moi państwo – ten kawałek, jakże krwisty – taki wyszarpnięty prosto z trzewi - naprawdę zrobił na mnie wrażenie. Im bardziej pani Simons rozkręca się w swoich produkcjach, tym większe żywię co do nich oczekiwania … Może zbyt wielkie i przez to osądzam Tully tak surowo ale… czuję się rozczarowana. A.... i uwierzcie mi - zaprawdę powiadam Wam, że nie jest to - zgodnie z zapisem na okładce - historia mozolnego wyzwalania się spod wpływu przeszłości.... Za cienki na to Bolek z tej Tully- ona tylko pozwala się nieść życiu, biernie - a tacy bohaterowie już dawno przestali mnie kręcić ...
Pomimo wrednego jadzenia, nie jest jednak moim celem zdyskredytowanie tej książki tak do mięsa, podobnie jak i innych opowieści, które wyszły spod pióra pani Simons… no bo jakże przekreślać kogoś, kto napisał TO:
On szeptał, a wezbrana Kama toczyła swe wody z Uralu przez śpiące pośród sosen Łazariewo…
Fajne.
On szeptał, a wezbrana Kama toczyła swe wody z Uralu przez śpiące pośród sosen Łazariewo…
Fajne.
Prawie jak Bułhakow.
Jestem kolekcjonerką pięknych zdań… Mówiłam Wam…? Mam taki magazyn w głowie – siódma półka w czwartym zwoju pomiędzy szafką na wzruszenia i baniakiem na łzy…
Tyle …
Kochani - przepraszam, ze tak w kratkę komentuję i pisuję ale jestem generalnie odłączona od bazy. Lada chwila sytuacja się unormuje a ja opiszę Wam zabawną historyjkę, która przytrafiła się mnie i Mineralnej Kasi – ot widzicie nawet w necie można załapać się na przygodę – a wartość dodana – udało mi się poznać Kasie trochę bliżej, zamienić kilka słów – no bajka!
Jestem kolekcjonerką pięknych zdań… Mówiłam Wam…? Mam taki magazyn w głowie – siódma półka w czwartym zwoju pomiędzy szafką na wzruszenia i baniakiem na łzy…
Tyle …
Kochani - przepraszam, ze tak w kratkę komentuję i pisuję ale jestem generalnie odłączona od bazy. Lada chwila sytuacja się unormuje a ja opiszę Wam zabawną historyjkę, która przytrafiła się mnie i Mineralnej Kasi – ot widzicie nawet w necie można załapać się na przygodę – a wartość dodana – udało mi się poznać Kasie trochę bliżej, zamienić kilka słów – no bajka!
Nie znam autorki i jej dzieł, ostatnio zaczytuję się tylko i jedynie Cobenem, Koontzem i Kingiem, nie wiem czy lubisz :) Ja przepadłam.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co to za historia dwóch Kasi i jaka to przygoda wirtualna Was spotkała? :)
Cobena też namiętnie czytuje:)
UsuńAngelika, teraz czytam "Tęsknię za tobą" po raz drugi. Dopiero co skończyłam Konga "Doktor Sen". Nie wiem dlaczego taka lektura mnie relaksuje :D
UsuńOczywiście Kinga, nie Konga, a może King Konga? :D :D :D
UsuńKing Konga:). Opowiem ta historię niebawem- o ile Kasia pozwoli :)
UsuńMam nadzieję, że Kasia wyrazi zgodę, bo inaczej ciekawość mnie zje i nic ze mnie nie zostanie! A wszystko przez Was :D
UsuńCzytałam trylogie P.Simons (Jeździec miedziany) bardzo mi się podobała, natomiast 'Tully' nie znam, ale zapisuję chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńPieśn o poranku - zdecydowanie lepsza:)
Usuńniestety tym razem nie dla mnie :<
OdpowiedzUsuńA kto wie:))
UsuńDzisiaj było Romantyczno-psycho-sadystyczne zwierzenia Malkontentki oj coś wisi w powietrzu i mam nadzieję, że się nie kisi ;)
OdpowiedzUsuńNie kisi
UsuńOdjechana jesteś i to co tu piszesz bardzo mi przypadło do gustu !!! Zostaję tu na dłużej ❤
OdpowiedzUsuńz pozdrowieniami
http://missmoonlight-pl.blogspot.com
Odjechana jesteś i to co tu piszesz bardzo mi przypadło do gustu !!! Zostaję tu na dłużej ❤
OdpowiedzUsuńz pozdrowieniami
http://missmoonlight-pl.blogspot.com
Zapraszam;)
UsuńRzadko czytam :(.
OdpowiedzUsuńJa nieustannie :)
UsuńChyba nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńA sprawdź:)
Usuńbleeee... jak ja nie znoszę romansideł, a już szczególnie miernych.... ochyda
OdpowiedzUsuńoj do filiżanki wódki się nada każda książka:D
UsuńLeon;). Filiżanko kochana to nie do końca romansidło - no moze raczej nie od poczatku ;)
Usuńjakem filiżanka tak nie słyszałam o filiżance wódki:) o rozmaitych sposobach po kapitańsku i owszem:)
Usuńczęsto tak bywa; zapowiada się super, z początku nie możesz się rozerwać a od połowy - brak weny i zamiast relaksować to Cie wkurza! ostatnie tez czytam podobną i jak do połowy szło mi super to teraz czytam i czytam ...
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com/
Ja w takim przypadku rzucam w kąt! Życie jest zbyt krótkie, aby się męczyć z nudną książką :D
UsuńJa jak Magda - doczytuje do spodu. Trzeba byc twardym:)
UsuńCudowny post! Tak trzymać :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga, jeśli zaobserwujesz napisz mi w komentarzu, a odwdzięczę się jak najszybciej :) :)
Mój blog-klik!
Dziekuje
Usuńaż jestem ciekawa czy mi by się spodobała owa lektura:D czy bym się od razu odmóżdżyła po niej xd
OdpowiedzUsuńJa dużo czytam i niestety często mi się to trafia... Najgorsza książka, jaką kiedykolwiek chyba przeczytałam, to "Farciara" Doroty Wachnickiej. Jak będziesz miała okazję do niej dotrzeć, to przeczytaj chociaż 1-2 strony, popłaczesz się najpierw ze śmiechu, że ktoś tak pisze, a potem z żalu, że ktoś to wydał...
OdpowiedzUsuńNie znam, ja ostatnio polską literaturę czytam :)
OdpowiedzUsuńDawaj więcej taki pięknych zdań!
Piękne zdania... to ja w głowie już miejsca nie mam, zawsze w kalendarzu zapisuję, w każdym roku mam kilka perełek :)
OdpowiedzUsuńJa też tak kiedyś robiłam, miałam specjalny zeszyt :)
UsuńCzytałam trylogię tej autorki ( Jeździec Miedziany, Tatiana i Aleksander i Ogród Letni) i podobała mi się. Chętnię i Tully bym poznała.
OdpowiedzUsuńNie znam ani książki ani autorki, przyznaję, że po Twoim wstępie zapragnęłam poznać tę lekturę, niestety po chwili razem z Twoją 306 stroną zapał mój opadł :-) Choć nie twierdzę, że jeśli miałabym możliwość jej bliższego poznania, nie skorzystałabym. Wręcz przeciwnie :-) Czyżbyś spotkała swoją imienniczkę w realnym świecie? Super sprawa! Mnie takie spotkanie z sieci czeka w sierpniu i już się doczekać nie mogę, mam nadzieję, że wszystko wypali, nie zapeszam :-D
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nigdy o tej książce, dodam ją do listy "do przeczytania" :)
OdpowiedzUsuń❤ blog
Zaczęłam czytać ten post na blogerze , w sensie kawałek który tam serwują i już już wchodzić miałam kiedy dziewczyny minie przegoniły:p Ale odnalazłam i powiem Ci ,że nie znam żadnej książki tej autorki ale chętnie się z zapoznam ,może własnie od tej zaczynając wtedy kolejne coraz lepsze będzie się przyjemniej czytać :)
OdpowiedzUsuńja teraz czytam jak mieszać:)
OdpowiedzUsuńoooojjj to całkowicie nie dla mnie :D a to zdanie to by przecież spowodowało połamanie języka w dziesięciu miejscach !!
OdpowiedzUsuńNie znam autorki, a ostatnio czytanie książek idzie mi strasznie opornie....sama nie wiem dlaczego....
OdpowiedzUsuń