Strzeż się pociągu… a jeszcze bardziej strzeż się tego, co możesz z jego okien zobaczyć…
Upiliście się kiedyś na biedronkę? Tak, że ani rączką, ani nóżką? Odjechaliście kiedykolwiek tak, że po porannym bolesnym przebudzeniu, w miejscu jakichkolwiek wspomnień ziała czarna dziura i jedynie mglisty lęk, rozchwiane zęby i rozorana czaszka sugerowały, że wydarzyło się coś, co zdarzyć się nie powinno? Dla Rachel taki stan to codzienność. Rachel ma lat trzydzieści plus. Jest samotna, porzucona i ostro sfrustrowana. Codzienny ból dupy łagodzi alkoholem. Spożywanym w trybie nieomal stałym. Ale niechaj nie ośmielą się wydawać sądów o wódce ci, którym nie jest ona potrzebna. Rachel wódki potrzebuje. Potrzebuje też najprostszej, trywialnej zwyczajności - stara się zachowywać pozory. Pozory pozorów. Ten cień normalności to codzienna wyprawa do pracy pociągiem… Do pracy, której dawno nie ma… Ale jest coś innego – życie za oknami pociągu. Czyjeś życie. To ono determinuje egzystencje Rachel, pozwala jej oszukać rzeczywistość, pozwala stworzyć obraz związku idealnego, daje poczucie bezpieczeństwa i ukojenie. Ot taka prywatna mini sielanka podparta kieliszeczkiem. I nagle kieliszeczek pęka – Rachel podczas rutynowej przejażdżki, w miejscu, które z upodobaniem obserwuje widzi coś, czego zobaczyć nie powinna i nie chciała. Potem jest już tylko wódka, z niejasnymi przebłyskami pamięci… I dręcząca niepewność, co wydarzyło się, gdy pijana w sztok noc leżała z mordą obitą w kałuży pod wiaduktem… Kochani. Dziewczyna z pociągu Pauli Hawkins zbiera bardzo skrajne recenzje. Takie od Sasa do lasa... Nie cierpię takich książek! Nie cierpię thrillerów! Szczególnie psychologicznych! A jednak zachwyciła mnie ta opowieść! Zachwyciła poważnie, bo książka jest znakomita! I tu pędzę w stadzie sprawnie uwiedzionych owiec. Nie przyczepię się do żadnego kawałka tej historii, bo podobnie jak sam Stephen King (hmm… tak, tak), przeczytałam ją w jedną noc. Dziewczyna z pociągu Paula Hawkins Polecam.
Szeptał tylko „gałązko jabłoni kocham cię”, a potem poszedł na tory pod pociąg. (Edward Stachura) Tak… czasem należy strzec się pociągu bardziej niż zazwyczaj...
Upiliście się kiedyś na biedronkę? Tak, że ani rączką, ani nóżką? Odjechaliście kiedykolwiek tak, że po porannym bolesnym przebudzeniu, w miejscu jakichkolwiek wspomnień ziała czarna dziura i jedynie mglisty lęk, rozchwiane zęby i rozorana czaszka sugerowały, że wydarzyło się coś, co zdarzyć się nie powinno? Dla Rachel taki stan to codzienność. Rachel ma lat trzydzieści plus. Jest samotna, porzucona i ostro sfrustrowana. Codzienny ból dupy łagodzi alkoholem. Spożywanym w trybie nieomal stałym. Ale niechaj nie ośmielą się wydawać sądów o wódce ci, którym nie jest ona potrzebna. Rachel wódki potrzebuje. Potrzebuje też najprostszej, trywialnej zwyczajności - stara się zachowywać pozory. Pozory pozorów. Ten cień normalności to codzienna wyprawa do pracy pociągiem… Do pracy, której dawno nie ma… Ale jest coś innego – życie za oknami pociągu. Czyjeś życie. To ono determinuje egzystencje Rachel, pozwala jej oszukać rzeczywistość, pozwala stworzyć obraz związku idealnego, daje poczucie bezpieczeństwa i ukojenie. Ot taka prywatna mini sielanka podparta kieliszeczkiem. I nagle kieliszeczek pęka – Rachel podczas rutynowej przejażdżki, w miejscu, które z upodobaniem obserwuje widzi coś, czego zobaczyć nie powinna i nie chciała. Potem jest już tylko wódka, z niejasnymi przebłyskami pamięci… I dręcząca niepewność, co wydarzyło się, gdy pijana w sztok noc leżała z mordą obitą w kałuży pod wiaduktem… Kochani. Dziewczyna z pociągu Pauli Hawkins zbiera bardzo skrajne recenzje. Takie od Sasa do lasa... Nie cierpię takich książek! Nie cierpię thrillerów! Szczególnie psychologicznych! A jednak zachwyciła mnie ta opowieść! Zachwyciła poważnie, bo książka jest znakomita! I tu pędzę w stadzie sprawnie uwiedzionych owiec. Nie przyczepię się do żadnego kawałka tej historii, bo podobnie jak sam Stephen King (hmm… tak, tak), przeczytałam ją w jedną noc. Dziewczyna z pociągu Paula Hawkins Polecam.
Szeptał tylko „gałązko jabłoni kocham cię”, a potem poszedł na tory pod pociąg. (Edward Stachura) Tak… czasem należy strzec się pociągu bardziej niż zazwyczaj...
ja się kiedyś tak upiłam że robiłam orzełki na piasku myśląc że to śnieg xd
OdpowiedzUsuńLeon:)))))))
UsuńJa nigdy nie piłem alkoholu ;p
OdpowiedzUsuńwow, jestem pod wrażeniem :)
UsuńNo mowa - ja też. Nigdy, ale to nigdy! :)
Usuńsisi.... ;p'
UsuńAlkohol mnie nie kręci i nigdy do takiego stanu się nie doprowadziła i nie doprowadze :)
OdpowiedzUsuńPrawidłowo i zdrowo!
UsuńMnie bliżej abstynencji.... nigdy w życiu pijana nie byłam. Sporo w moim życiu tematów alkoholowych...sporo sie o tym mówi mam wrażenie że sporo osób jest uzależnionych...
OdpowiedzUsuńJedyny alkohol, na który niekiedy się skuszę, to piwko.
UsuńSisi snilas mi się! Bylam w Twoim domu i na ścianach wisiały Twoje lalki :) pierwszy raz świat blogowy odwiedził mnie w snie:)
OdpowiedzUsuńKarolina, na boginię! Toż to może jakąś klęskę oznaczać. Sprawdzałam w senniku "malkontentkę śnić" ale nie ma!
UsuńJak co, to dawaj znać...:)
do książki bardzo mnie zachęciłaś :) a co do alkoholu to jak mówią:' żeby pić trzeba umić! " ... i w tym jest cały problem ;D
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com/
Ano umić trzeba zdecydowanie. A książka świetna!
UsuńTy i King rekomendujecie, to niezła musi być :)
OdpowiedzUsuńno... ja zwłaszcza;)))))
UsuńZaciekawiła mnie książka...
OdpowiedzUsuńbyłam pijana oj byłam i to na biedronkę :/
Oj am, oj tam - nic co ludzkie... a na biedronkę to lepiej, niż na wojownika:)
UsuńJa jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo pijana, zawsze wolę zachować trochę trzeźwego umysłu :D
OdpowiedzUsuńNie no jasne, że lepiej nie tracić kontaktu z bazą.
UsuńJa się tak jeszcze nigdy nie upiłam ;) ale za to w niedziele leżałam jak biedronka zmęczona po sobotniej imprezie oblewania mojego prawa do wykonywania zawodu ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję!!!!
UsuńOoo zaciekawiłaś mnie :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOj ja to nawet jak poszaleję to pamiętam i się wykąpie i demakijaż zrobię :p o tym pamiętam ;)))
OdpowiedzUsuńnie lubię takich książek, ale jak piszesz jednym tchem to wciągnę ją na listę oczekujących ;))
Nogi też są ważne :)
UsuńPrzeczytaj koniecznie!
o mamo... 5 dni temu miałam urodziny i prawie straciłam kontakt z bazą :D ale takie wyczyny to raz na ruski rok jak to się mówi ;)
OdpowiedzUsuńRaz na ruski jest akceptowalne byle wrócić do bazy;)
Usuńwróciłam! hi hi ;) a z wiekiem i głowa coraz to słabsza ;)
UsuńNo.. ja od jakiś 5 lat nie piję alkoholu i nie jem nic co go zawiera.
OdpowiedzUsuńZnaczy nawet beczułki w czekoladzie...? Twardzielka!
UsuńMiałam już tą książkę na celowniku od jakiegoś czasu, ale teraz wiem, że muszę ją przeczytać i nie ma, że boli :) Co do upijania się to hmmm... ja nie znaju :D Ja nie czaju :D Znaczy: się zdarza, zwłaszcza jeśli jestem jedyna koneserką winka w towarzystwie (takiego powyżej 15 zł za butelkę ;), reszta chla wódę, której nienawidzę (jak to w ogóle można pić??) i jakoś tak głupio przestać w połowie butelki albo rozmowa się wyjątkowo klei, aż dobijam sama do dna butli... No cóż, a cała butla na jedną niebieską główkę to stanowczo zbyt wiele :D zwłaszcza, że takie spędy są wyjątkowo rzadko i gówka nie przyzwyczajona :D
OdpowiedzUsuńMnie się raz zdażyło. Straszenie kibla zawartością swoich trzewi to jest to, co wtedy pomaga najbardziej.
OdpowiedzUsuńA ja kliknęłam "Dziewczynę..." podczas ostatniego książkowego zamówienia! W przeciwieństwie do Ciebie lubię taki typ książek i mam nadzieję, że będę nią zachwycona!
OdpowiedzUsuńO kurde... Łagodzić ból dupy wódą :D hahah mocne - ja też nie znoszę thrillerów zwłaszcza psychologicznych ale ten bym przeczytała skoro Ciebie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuń