wtorek, 15 września 2015

Się baba ubieliła czyli opowieść o tym, jak Malkontentka (została młynarzem?) puder kupiła

Baba pudrem się przytrze,
Wie, że baby są brzydsze,
Więc nie może wyjść na dwór tak sauté…
(J.Fedorowicz)
Jakby Malkontentce dedykowane…. Nic to. Nie każdemu bogini dała urodę. Niektórym padło na coś innego. Są wszak na tej planecie tacy, którym Matka Natura braki w wizerunku, hojnie wynagrodziła rozumem, a są też tacy – niestety, niestety - którzy dostali figę z makiem i kopa na drogę. Do tej ostatniej kategorii zalicza się nasza bohaterka, więc co tu się niebodze dziwić, że wciąż poszukuje specyfiku, eliksiru, tajemnego wywaru, który przesunąłby ją z grupy „jesuuuu” do grupy „szału nie ma, ale obleci”. Czy puder, który ostatnio obficie serwowała na swe oblicze, stał się motorkiem pozytywnej zmiany? Ano posłuchajcie o kolejnej kosmetycznej przygodzie Malkontentki.


Malkontentka, jak wieść gminna niesie, jest zagorzałą fanką kosmetyków koreańskich - o ile w jej przypadku można w ogóle używać słów „zagorzały” plus „fan” – szczególnie w zestawieniu… Do tego dysponuje umiejętnością czytania wpojoną jej gdzieś w epoce neolitu – czyt. pierwszych klasach szkoły podstawowej. Umiejętność ta, większości ludzi bywa przydatna i bardzo ułatwia życie – w przypadku naszej bohaterki jest inaczej… No jak już coś wyczyta o jakimś specjale upiększającym, odmładzającym, cuda robiącym, to zaprze się jak osioł i tak długo będzie jęczeć, marudzić i maltretować, że święty nie wytrzyma i kupi, żeby tylko się odczepiła… Ostatnio naczytała się o koreańskim pudrze marki Skin Food, który nazywa się ładnie Peach Sake, Silky Finish Powder. Języki obce są Malkontentce zapewne obce, ale na słowo food reaguje, podobnie jak mój pies na dźwięk otwieranej lodówki. Food, czyli żarcie, czyli jest dobrze…. nawet jeśli to skin food a może nawet zwłaszcza, że to skin food!
Malkontentka skuszona obietnicami – w tym gładką i porcelanową skórą – puder wyjęczała i nawet tłumaczenia, że pryszczata paszcza pod wpływem pudru nie zmieni się w porcelanową taflę, nic nie dały. Nie przyjmuje kobieta do wiadomości, że w jej przypadku to skin należałoby ewentualnie zmienić na inną, bo żaden food nie pomoże. No ale ok. Uparła się – ma. Niechaj się biedactwo raduje. A jakie wrażenia? No… patrząc tak obiektywnie, to porcelanowej, gładkiej tafli nie widać, efekt zmatowienia niewątpliwie zachodzi, bo „przed” pudrem Malkontentka błyszczy się niczym miedziany rondel – nic bardziej subtelnego jakoś nie przychodzi mi do głowy, gdy tak na nią podpatruję. Ale z uwagi na zbytnią ruchomość rzeczonej – czochra się pociera, przemieszcza – efekt matu jest krótkotrwały. Być może u osób spokojniejszych, będzie to lepiej funkcjonowało… Niestety pomimo zapewnień o transparentności specjału, tak do końca transparentny to on nie jest. Bieli i to znacznie. Malkontentka przesuwa mi się tu po chałupie niczym gruby duch, co jakoś zwielokrotnia moje przerażenie, ilekroć cichcem wysunie się zza winkla. Ta akurat cecha pudru może mieć fajne zastosowanie podczas przebieranek karnawałowych albo nawet w codziennej egzystencji, o ile ktoś lubi w stroju bielonej damy z epoki lub clownessy iść sobie do pracy – trzeba po prostu nałożyć kilka warstw pudru - przy pierwszej opcji wskazany byłby sztuczny pieprzyk tzw. muszka, przy drugiej czerwone rumieńce i przerysowane usta wymalowane szminką bądź plakatówką. Nie wiem, czy jest to wada czy zaleta pudru – to już sprawa osobista - wedle potrzeb i pragnień indywidualnych…. Niepodlegającym jednak dyskusji plusem kosmetyku jest jego obłędny zapach…. Może za wiele puder nie czyni ale pachnie tak, że klękajcie narody. I zapach nie wietrzeje! Dla samej przyjemności wąchania chyba już warto go sobie mieć.
Generalnie nie można na tym produkcie ostrzyć zbytnio kłów – ale czy kupiłabym Malkontentce kolejny? Wątpię. Po pierwsze jeden prawdopodobnie starczy na życie i to całkiem długie życie, bo jest diablo wydajny. A po drugie…jakoś tak. Chyba nie… nie wiem, nie wiem.

51 komentarzy:

  1. Ha ha ha.... Gruby duch! Kocham Cię!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę obwąchać goooo! Nie miałam nigdy żadnych kosmetyków rodem z Korei, także tego... :) Na błyszczenie miałam Kryolana fajny puder anti shine, teraz mam z Essence i tez miło się sprawdza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmień to i kup cos koreanskiego. Świetne sa te ichnie specjały. Chociaż moze nie do końca dla miłośniczek natury.

      Usuń
    2. Spróbowałabym :D Gdzie najlepiej się kierować po te ciekawostki? :)

      Usuń
    3. Tutaj sa genialne
      http://beautikon.com/ i jeszxze my Asia

      Usuń
  3. Też kiedyś miałam taki zabielacz. O dziwo, zorientowałam się, że coś za jasna jestem dopiero po kilku dniach użytkowania, więc trochę postraszyłam ludzi na mieście.Taka miejscowa Biała Dama :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja raczej na niego się bym nie skusiła mimo świetnego zapachu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile nie masz prawie białej karnacji - odpuść;)

      Usuń
  5. Tak się zastanawiam - czy mi potrzebny jest puder do wąchania? Hm...
    W sumie mógłby się przydać ;)
    Ale raczej nie, nie skuszę się ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A z miedzianym rondlem zazwyczaj w parze idzie jeszcze przetluszczajaca się skóra głowy i tak , żeby było smaczniej dochodzi olej na głowie i kobieto mecz się, a mecz!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, wykorzystasz! niedługo mamy Halloween! :)

    http://lamodalena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. heheh moment z clownessą podobał mi się najbardziej :D Mówisz że pachnie ... ooooo nie mów takich rzeczy Hello Kitty ... przecież wiesz, że też mam lekkiego... "pierdolca" na punkcie koreańskich kosmetycznych-słodyczy, które a jakże nie tuczą - przede wszystkim portfela :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj rozumiem Cie. Tez niektórych gadzecikow nie jestem w stanie sobie odmówić!

      Usuń
  9. http://darkblondex.blogspot.com/?m=1 zapraszam do nas!:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ się uśmiałam :'D kurde... korci mnie trochu ten puder... pewnie nie wytrzymam i po przypływie gotówki "samo się kliknie" :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana i Ty pisałaś że nie masz weny na recenzje? Ja ją przeczytałam trzy razy i ciągle gęba (nie zabielona) mi się rozjeżdża w uśmiechu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aż tak bieli?! ojj Renia nie chce, bo by wyglądała jak twarzyczka Gejszy, haha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat Renia to wyglada we wszystkim pieknie. A jako gejsza? Czemu nie!

      Usuń
  13. Jak się to super czytało...ahhh zazdroszczę, oczywiście nie białości ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Skoro jak duch to może się przydać ;-) czasami trzeba się posunąć do nietypowych argumentów :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywistość! Bardzo ważny aspekt podkreśliłeś a zauważ, ze ja tez- przebiegle- nie zmiażdzylam tego pudru tak do końca:)

      Usuń
  15. haha to ciekawe jakbym ja wyglądała ;) ale gruny ze mozna wąchać :) to zawsze coś :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Uśmiałam się :D Tak, najważniejsze, że ładnie pachnie i można go wąchać do końca życia, bo tak wydajny :D

    OdpowiedzUsuń
  17. ja jestem bladzioch nad bladziochy:D kiedyś kupiłam sobie puder za ciemny i walnęłam go za dużo... wyglądałam jak blachara:D

    OdpowiedzUsuń
  18. Gruby duch haha nie mogę z Tobą :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Cóż to za piękny język Waćpanna obrała, że tak ten puder zabawnie opisała! :D

    OdpowiedzUsuń
  20. A na tym pudrze to nie napisali, że to dla gejsz jest do bielenia twarzy? Kiedyś gejsze na twarz nakładały odchody słowika, żeby mieć białą buźkę. Dziś popudrzyć się wystarczy. równie dobrze możnaby buzię w mąkę ziemniaczaną wsadzić :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera wie, może napisali... Słabo czytam w tym języku:)

      Usuń
  21. Cudo nie dla mnie, nie powiem jakbym wyglądała hehe

    OdpowiedzUsuń
  22. oj nie, na pewno nie dla mnie! ja po wakacjach mam problem z ciemnym podkładem :DD

    OdpowiedzUsuń