TEN dzień zapowiadał się zupełnie zwyczajnie. Żadnych znaków na niebie i ziemi, o jakich nie śniło się filozofom. Nic. Ani komety z krwawym ogonem, ani nawet feniksa nad miastem. Ot taka kanapka. Z bufetu robotniczego - z żółtym serem i zwiędłą sałatą.
Ale może od początku...
Bo zaczęło się niewinnie...
Bo zaczęło się niewinnie...
Rozczochrany, Obrzydliwie Listopadowy poranek. O dzikiej porze, która wszystkich normalnych obywateli kołysze jeszcze w kolebkach słodkiej nieświadomości, zaspana Malkontentka, klnąc pod nosem, dzielnie przemierzała błota Casablanki. Koncentrując się na przebrnięciu przez mokradła w stanie względnie żywym, nie przypuszczała nawet, ze już za kilkanaście godzin jej życie fiknie koziołka - kieszeń zacznie w panice wyrzucać brzęczącą monetę, ciało zanurzy się w bezwstydzie nieumiarkowania a umysł ogarnie rozkoszny chaos szaleństwa... Ale to dopiero za kilkanaście godzin. Póki co, wyszorowana do czysta Malkontentka rozpaczliwie wyrywała z bagnistej mazi nogi obite w solidne trapery. W perspektywie miała cały dzień. A dzień, jak to dzień, może zrzucić na łeb niejedna niespodziankę. Właściwie wszystko jest w stanie zrzucić. Niektórym ponoć zdarzyło się nawet dostać odchodem uczynionym przez człowieka a wyrzuconym z fruwającego samolotu! I to jest wielkie szczęście, bo zostać obkupkanym przez pikującego wróblasa jest trywialnie łatwo... Malkontentka żadnym wróblem nie zarobiła - dostała za to gromem z jasnego nieba. Ale to dopiero po zmroku, gdy już dzielnie przewalczyła cały bury dzień... Otóż owego pamiętnego Obrzydliwie Listopadowego wieczora Malkontentka spojrzała sobie w oczy za pomocą zwierciadła i zobaczyła... No jak myślicie, co? BABĘ! Babę zobaczyła. Nie dziewczynę, nie zadbana kobietę - ale Babę. Zapuszczoną i na poły dziką. Chcecie wiedzieć, co jeszcze wydarzyło sie owego Obrzydliwie Listopadowego wieczora? Ano przeraziła się Malkontentka. Zawyła smętnie i ruszyła przekopywać internety. Ratunek musiał się znaleźć. Czerpiąc wiedzę z blogosfery, niczym krynicy mądrości dowiedziała się nieboga, że woda z mydłem to zbyt mało, żeby cofnąć level Baba... Tu potrzeba znacznie potężniejszych środków... I tak do malkontenckiej kosmetyczki za sprawa mądrych, młodych i zdolnych zaczęły trafiać specjały wspaniale, egzotyczne i co najważniejsze skuteczne. Oto mała próbka...
Tadam! Żeby nie bredzić zbyt namiętnie o pielęgnacji, skoro wyczerpało się już cierpliwość czytelników bredząc o niczym, szybki przegląd pielęgnacji porannej czyli trudnej do ogarnięcia.
...
1. Zwyczajowo ochlapujemy niekumatą Malkontentkę lodowatą woda, licząc ze wreszcie podłączy sie do bazy. Reanimacja kawa- później.
2. Przecieramy malkontenckie oblicze micelem i tonikiem.
...
1. Zwyczajowo ochlapujemy niekumatą Malkontentkę lodowatą woda, licząc ze wreszcie podłączy sie do bazy. Reanimacja kawa- później.
2. Przecieramy malkontenckie oblicze micelem i tonikiem.
3. Wklepujemy omdlewającymi dłońmi cudzik Hada Labo emanujący pięcioma rodzajami kwasu hialuronowego.
4. Solidnie dozujemy krem pod oczy
5. I jeszcze krem na oblicze.
Thalion - krem z któregoś boxa - rewelacja! |
Tak spreparowaną Malkontentkę można już zamalować i wypuścić miedzy ludzi. Schody zaczną się dopiero wieczorem, kiedy malkontencka pielęgnacja strzyknie bokami pod wpływałem nacisku Malkontentki - entuzjastki.
I tu zabawę zaczyna demakijaż.
1. Najwspanialszy olej świata - prezent od interendo!
2. Żel la Roche do wyszorowania oblicza.
3. Na La Roche idzie szczotka z Biedry, mająca imitować prima sort z Douglasa.
4. Micel - jedna fotka na post Garnierowi styka.
5. Kwas hialuronowy Hada Labo tym razem z retinolem.
6. Skin79 ze ślimakiem.
7. Krem pod oczy na noc.
YR - całkiem przyjemny wybór |
8. I ukochany Cougar - krem na noc - na oblicze.
9. A jako że kobieta w odróżnieniu od ryby psuje się od szyi mamy tez Cougar szyjny! I go jest sprawa skuteczna i konkretna.
Dodatkowo maseczki...
A pod maseczki zarąbisty peeling ze Skin79.
Nie wierzę, że to napisałam...
Wszelkie wyżej wzmiankowane kosmetyki zostały przetestowane przez Malkontentkę - być może z narażeniem życia i zdrowia... A jako że stanowią creme de la creme całego arsenału środków - są zaprawdę godne polecenia.
Tyle na dziś. Rzeknę nawet - zbyt dużo na dziś - zostańcie w uśmiechu.
Całkiem, całkiem kolekcja :D
OdpowiedzUsuńMnie się można przestraszyć nawet w makijażu :P Fajne kosmetyki - znam żel Effaclar, ale mnie niestety wysuszał :C Szczotkę z Biedronki mam, ale ideałem, to ona niestety nie jest :C Za taką cenę nie ma jednak na co narzekać :P
OdpowiedzUsuńsporo :)
OdpowiedzUsuńSporo rarytasków, jestem ciekawa tej maski w piance Mizon.
OdpowiedzUsuńmarzą mi się te ślimaki od skin79;]
OdpowiedzUsuńmi też <3
UsuńZapraszam na konkurs u mnie na blogu, w którym można wygrać aż 3 bony po 50 zł do wykorzystania w sklepie internetowym. Wystarczy stworzyć wakacyjną listę rzeczy, które z chęcią byście przetestowały. Wybierzemy najlepsze prace i nagrodzimy bonami! Zapraszam serdecznie kochane ;*
OdpowiedzUsuńwlosy-of-tyska.blogspot.com
I wtedy człowiek wyglada na te 20 lat ;D
OdpowiedzUsuńwiększości kosmetyków nie znam;)
OdpowiedzUsuńsuper kolekcja :)
OdpowiedzUsuńWidzę dużo azjatycki cudeniek, muszę sobie w końcu sprawić ten olejek do demakijażu od DHC :)
OdpowiedzUsuńJuż miałam napisać "sporo tego", ale zaczęłam liczyć, ile ja używam, i zabrakło mi palców do liczenia... ;)
OdpowiedzUsuńmam tylko ten micel z Garniera różowy, tonik z Sylveco miałam kiedyś
OdpowiedzUsuńŚwietna ta Twoja pielęgnacja i prawie niczego nie znam ;) Mój wpis na temat takiej pielęgnacji jeszcze "tworzy się" :)
OdpowiedzUsuńMicelarny z Garniera jest świetny !
OdpowiedzUsuńMam nadzieję Kochana, że level Baba został cofnięty lub już jesteś przy ostatniej planszy :) Wszystko wygląda ciekawie i sporo egzotycznych wymysłów, które robią teraz furorę. Malkontentka zna się na rzeczy:)
OdpowiedzUsuńZnam jedynie tonik Sylveco. Same ciekawe produkty pokazałaś. Chętnie przyjrzę się im bliżej.
OdpowiedzUsuńtoniku sylveco raczej wiecej nie kupie, a efekt baby u mnie niweluja kosmetyki dr haushka :)
OdpowiedzUsuńŚwietne kosmetyki! Kilka z nich bardzo byśmy chciały wypróbować :)
OdpowiedzUsuńPłyn Garniera również uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńTe cuda od Hada Labo chętnie bym przygarnęła!
OdpowiedzUsuńJa tam lubię czytać te Twoje odjechane wstępy :)
OdpowiedzUsuńSpora kolekcja azjatyków, coś czuję rączkę Interendo, choć przyznałaś się, ze tylko jeden jest od Patrycji :) Fajnie, że drugi post poszedł, czekam na resztę :)
padłam ze śmiechu u >fair hair care< po przeczytaniu o Twoich włosowych wpadkach :))))), "mądrość przychodzi z wiekiem..." :)) najlepsze :)
OdpowiedzUsuńa.
Niezła kolekcja, z której nic nie znam, nie miałam, a chcieć bym chciała ;)
OdpowiedzUsuńEffaclar u mnie powodował totalny przesusz twarzy, strasznie mocny :D Micel z Garniera bardzo lubię :))
OdpowiedzUsuńMicel z Garniera znany, a reszta to nowości :) fajny i oryginalny styl pisania :)
OdpowiedzUsuń