wtorek, 29 marca 2016

Azjatyk umiłowany i wielkie rozczarowanie, czyli Malkontentka stawia czoło demonowi

Kwaśniej serii pod znakiem zdechłego bubelka ciąg dalszy. Tym razem zaskoczenie, bo na jęzor bierzemy azjatyka… Tak, tak. Niechże Was nie omamią słidkaśne opakowania, niech nie zmącą myśli pełne zachwytów peany pod adresem azjatyckich kosmetyków, bo nawet wśród tych – zaprawdę genialnych i wielbionych również przez Malkontentkę specjałów – można trafić na przeciętnie przeciętnego przeciętniaka….
I oczywiście z całej puli specjałów tego bublasia musiała wyciągnąć akurat Malkontentka…
Olejki do demakijażu. Łaziła wokół nich Malkontentka, jak pies wokół jeża. Łaziła, bo Malkontentka jest obsesyjna i stuknięta i ma fobie – np. nie do końca lubi olej jako substancję. Jego tłusta natura przyprawia ją zawsze o nieprzyjemny dreszcz, zatem przekonanie chorej psyche do rozprowadzenia fobistycznej substancji po obliczu było krokiem milowym w życiu naszej bohaterki. Malkontentka po autopsychoterapii i podjęciu ostatecznej decyzji nabycia olejku, rozpoczęła przygotowania teoretyczne. Naczytała się, jak należy twarz prawidłowo oczyszczać, jakie przyniesie to korzyści etc. Kierując się radami bardziej światłych blogerek wybrała też stosowny olej. Hada Labo dla początkujących. I wszystko szło we właściwym kierunku, gdyby nie to, że starannie przemyślany plan na skutek jakiś zakupowych tsunami rozsypał się w gruzy, a do malkontenckiej łazienki miast Hada Labo przybył olejek odżywczo-oczyszczający Holika Holika Seed Blossom.
. Holikę Malkontentka lubi więc sprawa wydawała się przyjemnie sfinalizowana, teraz brakowało już tylko wisienki na torcie…
I wisienka okazała się z lekka skwaśniała. Olejek Holika Holika nie domywa. Za żadne skarby nie da się oczyścić nim twarzy, a tuszu do rzęs nawet nie rozmazuje. Co niemiłe dodatkowo – oblicze po zastosowaniu specjału jest nieprzyjemnie ściągnięte… Brana oczywiście pod uwagę jest opcja, że w trakcie rytuału Malkontentka czyni jakiś błąd, bo szczególnie rozgarnięta nie jest, ale raczej stawiałabym w tym konkretnym przypadku na olej. Ot pech…
Malkontentka jest zła.
A jakby było mało w radio poseł z zespołu tfu…partii Kukiz15 śpiewa, że trudniej mu tu żyć, niż jakiejś anonimowej jej... A może by tak na Casablankę…? To pogadamy o trudach żywota.


17 komentarzy:

  1. nazwa urocza z lekka a pod nią kryje sie złośliwy bubelek...

    OdpowiedzUsuń
  2. Na ratunek olej kokosowy - polecam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie bawiłyśmy się w ten sposób z olejami ale po takich recenzjach mamy lekkie opory :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Buu, szkoda, że olejek się spisał :/ ale mimo wszystko niech Malkontentka nie jest już zła, znajdzie się jeszcze jakaś perełka do oczyszczania twarzyczki :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze, te olejki to dziwna sprawa :) Nie czułabym się chyba komfortowo nawet gdyby działał prawidłowo:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przykro, że się nie sprawdził :( Lepiej spróbować Hada Labo :)

    OdpowiedzUsuń
  7. co to za kosmetyk do demakijażu, co sobie z tak prostym zadaniem nie radzi? eh, na szubienicę go!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam go, ale mam inne olejki do demakijażu, które się doskonale spisują. Szkoda, że nie jesteś zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  9. u faktycznie - typowy zbuczek śmierdziuszek ;/

    OdpowiedzUsuń
  10. nigdy nie probowalam olejkow do demakijazu i podobnie jak Ty mam do nich ograniczone zaufanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. bym go od razu do kosza walnęła!

    OdpowiedzUsuń
  12. Uuuuu szkoda wielka u mnie zazwyczaj olejki dobrze sobie radzą z makijażem ;)

    ps.Mogę prosić o kliknięcia? Bardzo mi pomożesz;)
    http://zlota-orchidea.blogspot.com/2016/03/pierwsze-zamowienie-z-cndirect.html
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Nigdy nie miałam nic z azjatyckich kosmetyków. I pewnie tak zostanie.

    OdpowiedzUsuń