Prawdziwe życie toczy się gdzieś poza blogiem. I ostatnio toczy się wyjątkowo gównianie. Nie udaje się, wymyka spod kontroli, a poranki zastają mnie - oślizgłego ślimaka zatrzaśniętego w skorupie - bladą i niewyspaną, nerwowo wsłuchującą się w odgłosy domu. Sylwia Plath ze swoją zjechaną psychą i jej literacką emanacją - Szklanym kloszem, zapewne świetnie mogłaby się wpisać w mój klimat ślimaka... Mogłaby - gdybym nie była dekadencko zblazowana...
Gdybym nie była dekadencko zblazowana, potrafiłabym nawet zachłysnąć się arcydziełem.
Gdybym nie była dekadencko zblazowana, potrafiłabym zapewne ugrać na tej lekturze coś dla siebie.
No, ale jestem i koniec.
Koniec i bomba.
Możliwe, że brak powalającego "ach" wynika z mojej ignorancji, możliwe że gdzieś - coś się we mnie rozjechało. Wszystko możliwe.
...wracając do tematu - słynny Szklany klosz przeczytałam dwa razy. Pierwszy - byłam zbyt smarkata i okres czarnej młodości z jego ściskającym kiszki weltschmerzem, majaczył jeszcze gdzieś przede mną. Drugi - stanowczo zbyt stara, odkryłam już bowiem, że w życiu zdecydowanie najważniejsze jest życie, a etap frustracji wynikającej z aktu istnienia był częściowo za mną. Częściowo, bo z natury wszechrzeczy jestem istotą nienormalną - demony regularnie i skutecznie nadgryzają moja psychę. Jednak w przerwach miedzy czarną dupą, kocham napawać się dniem. I to jest fajne. A Szklany klosz, pomimo że teoretycznie powinien współgrać z taką poprzestawianą głową, jawi mi się raczej jako opowieść dla niepokornych, stojących "przed", niż litera ostateczna. Jest to jednak pozycja niebanalna, nieopowiadalna i już przez to - godna uwagi. Kręgi autorytarnych pro-fe-sjo-na-lis-tów okrzyknęły ją kultową - książka obrosła legendą, ponieważ autorka po jej spłodzeniu, zakończyła swój pobyt na tej planecie, wkładając głowę do piekarnika. Drżę z przestrachu, że ten właśnie desperacki akt zagwarantował jej stempelek kultowości, zwłaszcza wśród weltschmerzowskiej młodzieży. No ale jakby nie patrzeć, coś w tym tkwi - ot takie dopełnienie, kropeczka nad i... Nie należy też lekceważyć bardziej doczesnego faktu - BBC wpisało Szklany klosz na listę 100 książek które wypada przeczytać przed śmiercią, bo potem może być za późno. Ale to już kwestia wiary i planów na spędzanie czasu w trakcie ewentualnej egzystencji "po". Nie wdając się jednak w rozważania godne tego barana Ebena Alexandra zerknijcie do dorobku Sylwii Plath. Może wstrzelicie się w Szklany klosz, może utonięcie w jej poezji. Tak czy owak, nie bierzcie przykładu z autorki, nawet jeśli tkwicie w czarnej dupie. Książkę warto przeczytać, bez nadmuchanych oczekiwań, przynajmniej po to, by wyrobić sobie własną opinię - o ile uda wam się ją dorwać, bo to kłopotliwe. Ja jestem nieobiektywna i stronnicza - jednak bliżej mi do McMurphy'ego a nawet wodza Bromdena, zatem mentalnie pozostaję w innej psychuszce.
Mam nadzieję, że uda mi się ją przeczytać "przed śmiercią":)
OdpowiedzUsuńNa razie idę do lekarza i nie chciałabyś wiedzieć jakim sposobem udało mi się dostać do przychodni:)
Buziaki
Dalas łapówkę recepcjonistce?;)
UsuńZaciekawiłaś mnie tym szklanym kloszem :)
OdpowiedzUsuńKochana czy mogłabyś poklikać w linki w najnowszym poście ?
Z góry dziękuję <3
:).
UsuńPoklikalam
Ciekawa, choć może nie do końca to mój klimacik. :D
OdpowiedzUsuńWarto sprawdzić.
Usuńciekawe :)
OdpowiedzUsuńZaiste ciekawe
UsuńEee ja tego przed śmiercią nie będę czytać ;D
OdpowiedzUsuń:))))))) w punkt!
Usuńpopytam w bibliotece :D
OdpowiedzUsuńHmm... Stawiam 10 do 1 ze nie bedzie:)
UsuńNie no Franka pod kloszem made my wieczór :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, ze Ci się spodoba.
Usuńnie znam, no ale muszę przeczytać widzę!
OdpowiedzUsuńWarto!
UsuńNie znam. :)
OdpowiedzUsuńJak dorwiesz- przeczytaj:)
Usuńlektura mi nie znana:D ostatnio się odmóżdżam zmierzchem po ang;p
OdpowiedzUsuńRelaks ponad wszystko:)
UsuńBrzmi ciekawie... liczba książek do przeczytana rośnie. .. ja tez jak pod kloszem tyle ze szpitalny z full wypas zrciem :D :D mozna pec...
OdpowiedzUsuńA żarcie szpitalne to temat na potężne tomisko:). Zdrowiej!
UsuńPrzekonałaś mnie. Bywaj częściej! Brakuje Twojego języka wśród wszechobecnego grafomaństwa (w tym i mojego :)).
OdpowiedzUsuńE, chyba ja jestem czołowym przedstawicielem swobodnego grafomaństwa w Babilonie:)
UsuńHmmm, jakoś mnie nie ciągnie do przeczytania tej książki ale dziękuję za ciekawostkę o autorce :).
OdpowiedzUsuńmoże kiedyś trafi w moje łapki:)
OdpowiedzUsuńCieżko dostępna ;)
UsuńNie nasze klimaty zdecydowanie ale takie książki mogą mieć swój urok :)
OdpowiedzUsuńNo pewien specyficzny niewątpliwie:)
UsuńNo pięknie, a ja nie mam kiedy czytać, listę poszerzam i tyle :)
OdpowiedzUsuńPS. Ja też w czarnej dupie, dziś mam piąty piątek trzynastego z rzędu :/ nie wiem ile jeszcze zniosę przed szukaniem piekarnika...
UsuńPiekarnik odpuść. Zniesiesz wszystko a potem juz bedzie dobrze:). Przerabiam to nieustannie- jestem ekspertem:)
UsuńNo tak, piekarnik to za mało spektakularne ;) ileż się trzeba "nadoświadczać" w tym życiu, ach :)
Usuń