piątek, 27 maja 2016

Kup/nie kup złą/dobrą maskę do włosów, czyli Malkontentka i opinia...

Nie do opisania są uroki i dziwy świata. (K. Čapek). Ano właśnie! Malkontentka nawet podejrzewa, że ta zasada działa w każdym środowisku, a do kategorii nieopisywalnych dziwów wmontowuje się nieomal wszystko – również kosmetyki. Taki pierwszy z brzegu przykład... Ot wpadło Malkontentce w ręce COŚ. I poczęła o owym COSIU czytać. Na blogach, wizażach, forach… i wyczytała, co następuje:
Konsystencja rzadka – ależ zdecydowanie zbyt gęsta!
Produkt wydajny – ależ skąd – zupełnie niewydajny – starcza raptem na dwa użycia!
Pięknie pachnie – co pachnie? Śmierdzącymi gaciami chyba – cuchnie, trudno znieść ten odór podczas stosowania!
Śliczne pudełeczko – rany, ale kicz, opakowanie tandetne i w fatalnej kolorystyce!
Tani – niewyobrażalnie drogi, rujnuje kieszeń, można pójść z torbami!
Bardzo łagodny – rypacz straszliwy, podrażnia nawet najbardziej odporną skórę!
Fantastycznie działa – nie robi absolutnie nic - nie wiadomo czemu ma służyć, totalny badziew!
Włosy są po nim długo świeże – przetłuszcza włosy już w pięć minut po zastawaniu!
… eee
Takie dziwo moi Państwo. I kto by pomyślał, że chodzi o zupełnie niewinną maskę zwiększając gęstość włosów marki YR. Sprawa praktycznie nieznana Malkontentce, ale bardzo popularna w blogosferze… A skoro to takie jakieś niewydarzono-wydarzone... Malkontentka natychmiast postanowiła wypróbować substancję na sobie, licząc w duchu, że po takim koktajlu kontrowersji nie ołysieje doszczętnie.
Nie ołysiała i to w toku ok miesięcznego użytkowania. Chyba że będzie jakiś efekt opóźniony, ale na boginie – oby nie…
A co malkontenckich wrażeń… dorzućmy je do tygielka innych, aby jeszcze bardziej zamieszać w kociołku.
Konsystencja maski nie jest ani szczególnie lejąca, ani wyjątkowo gęsta – ot średnia ogólnomaskowa.
Wydajność – na siedemnaście malkontenckich włosów – przyzwoita.
Zapach – ha – produkt w ogóle nie pachnie, no może leciuchna taka cmentarna woń gdzieś w tle.
Uroda opakowania? Pudełeczko nie wzbudziło w Malkontentce żadnych emocji. Ani wstrętu ani ekscytacji. Ot przyzwoite dość ładne i solidne.
Tani – drogi – tu już kwestia zasobności portfela – bywają tańsze i wcale nie gorsze
Łagodny – i to jest stwierdzenie autorytarne i niepodlegające dyskusji – Malkontentka z wrodzoną gracją łamagi wtarła sobie produkt do oka, wzbogacając niechcący test o nowe doznania i obszary działania – oko jest całe i czuje się dobrze, nawet jakoś wybitnie się nie zaczerwieniło, zatem ok - można wcierać. W oczy...
Działa przyzwoicie. Włosy nie zgęstniały rzecz jasna – cuda to nie na tym blogu - ale są po zastosowaniu fajne – sprężyste, dają się ułożyć. Bardzo ok.
Zwiększonego przetłuszczania również nie zaobserwowano.

No i teraz bądź człecze mądry i kup sobie maskę do włosów. He he.










20 komentarzy:

  1. No proszę czyli całkiem przyjemny produkt:) no ale ta cmentarna woń jakoś mnie nie zachęca.... może w okolicach haloween ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem całkiem ech :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja Cię jednak bardzo mocno kocham. Tak napisaną recenzje można przeczytać to tylko u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam jej nigdy, ale z tego co pamietam masz podobne problemy włosowe do mnie. Oprócz mydełka Sesa, spisywał się u mnie super balsam tybetański z rosyjskich kosmetyków :) Może u Ciebie tez dadzą radę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. nieprzeciętna recenzja przeciętnej maski :) chociaż rzadko komentuje to zaglądam tu regularnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam, nie znam, ale dla cmentarnej woni to się chyba skuszę!!!!!!
    :DDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana... przede wszystkim dziękuję za wyróżnienie (nadrabiam właśnie). Nie wiem czy zasługuję, ale dziękuję. Wyszłam dziś ze szpitala dlatego późno się odzywam.

    Cuda-to nie na tym blogu hehe kolejny złoty cytat.

    OdpowiedzUsuń
  8. Woń zarąbista ;)) Ja sobie dziś kupiłam chwaloną bananową i zobaczymy co to za cud miód malina ;))
    tej z YR nie miałam, miałam za to ich odżywkę i więcej nie mam zamiaru ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie miałam i jakoś nie zachęca, ogólnie rzadko co kolwiek kupuje w YR ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie chciałabym żeby mi włosy dawały cmentarz czy gaciami.. :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. kochana humor mi poprawiłaś od samego nowego posta Twego xd

    OdpowiedzUsuń
  12. ;) Tak to bywa w tym blogowym świecie :D
    U mnie YR do włosów się nie sprawdza, co nie zmienia faktu, ze i tak chcę zakupić ich olejek by go przetestować ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dlatego chyba jedyną radą jest faktycznie coś kupić a nie czytać na Internetach, czy warto. Bo może u innych się nie sprawdzi, ale u mnie tak. Ja czatuję na jakąś dobrą maskę, ale za taką, która zagęszcza wlosy podziękuję. I tak mam ich sporo (chcesz trochę?).

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudna recenzja! Też często się spotykam ze skrajnymi opiniami na temat jednego i tego samego produktu :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Urodziłam się 1.11 to cmentarna woń trochę coś dla mnie:D a tak serio wlosowe produkty tej marki jakoś mi nie służą...

    OdpowiedzUsuń
  16. Recenzja jedyna w swoim rodzaju :) Ciekawe jesteśmy teraz tej maski :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurczę... At cmentarna woń w tle trochę mnie mnie przeraża, ale zacisnęłabym zęby i używałabym dalej. Czasem sama nie wiem, czy mam coś w końcu kupić, czy nie, bo jedni chwalą pod niebiosa, a drudzy po pierwszym użyciu wyrzucają kosmetyk do kosza :P Zacytuję pasujące do tego wszystkiego pytanie - "Jak żyć?"

    OdpowiedzUsuń
  18. cmentarzem zalatuje.. no woń nieziemska :-D

    OdpowiedzUsuń
  19. Pierwszy raz widzę ten kosmetyk ;) jakos tej firmy nie używam ;)
    Moge cię prosić o poklikanie w linki w ostatnim poście ? Bardzo mi pomożesz. :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Opinie w internecie często są skrajne i trzeba wszystkiego samemu próbować :)

    OdpowiedzUsuń