czwartek, 12 stycznia 2017

Norinommo, czyli kup sobie gadżet czytelniku

Głowa bez pamięci, to twierdza bez garnizonu… (Napoleon Bonaparte)
...ano właśnie. Ostatnimi czasy malkontenckie wojska zaczynają nawalać. Czy spowodowały to galopujące ze sporym przyspieszeniem latka, czy może zmęczenie - trudno stwierdzić, ale w jednostce panuje totalne rozprężenie, brak dyscypliny i generalnie wszyscy rozłażą się gdzie popadnie. A Malkontentka siedzi sobie beztrosko, patrząc bezmyślnym okiem na kolejną obieraczkę ziemniaków prezentującą swe wdzięki na kanale telezakupowym i równie beztrosko o niej zapomina... Zapomina. Zapomina, co miała zrobić, co kupić i dokąd pójść. Ba – niekiedy wstaje i udaje się w bardzo konkretnie miejsce, w bardzo niesprecyzowanym celu… Cholera – cóż to ja chciałam z pawlacza….i dlaczego wlazłam na tę drabinkę…
Jest źle. Lecytyna kupiona, ciepłe mleko do poduchy… oto upadek twardziela. Już nie balety do świtu i łzawe rozmowy zapijane litrami gorzałki. Gastrolog, ziółka i tabletki na nadkwasotę – witaj dojrzałości po przehulanej młodości. Niestety dziury w pamięci gdzieś zapewne mają swój początek -Malkontentka coś tam jeszcze smętnie kojarzy i bredzi o jakimś związku z cieniami pod oczkiem i zmęczonym obliczem, no ale nie o tym… Jak już wspominałam, ostatnimi czasy w związku z pogłębiającą się demencją, Malkontentka stała się entuzjastką plannerów (przez dwa "n" koniecznie). Targa je w torbie niczym zapasowy mózg, wyrabiając jednocześnie triceps lewy. Ostatnio do rodziny mózgów dołączył skarb dość nieoczekiwany. Nazwijmy go umownie dziennikiem recenzenta. Spłodziła go i wydała na świat matka - marka Norinommo. Ha. Ów dziennik czy też notes – zwał jak zwał - to rzecz niebywała i zaskakująca - nadzwyczajna gratka dla miłośników słowa pisanego... I w tym momencie każdego mola książkowego powinien przeniknąć dreszcz rozkoszy – bo notes to narzędzie idealne dla tych, którzy czytają, coś tam po lekturze odczuwają i do tego mają chęć owe odczucia ubrać w słowo, wynotować kilka cytatów, albo nawet zmontować recenzję. A jeszcze gdy komuś garnizony nawalają – no to już bajka i mózg w kompakcie. 

Matula Norinommo rozpieszcza swe dziatki i nie zapomina również o aspekcie wizualnym - planner przybywa do nas zapakowany – uwaga! - nie w gazetę po śledziku, ale w elegancją swą zawstydzające pudełko i jakby było mało – jest naprawdę wybitnie szykowny. Tak szykowny, że nie jestem przekonana czy Malkontentka ośmieli się w nim pisać swą proletariacką łapą. Żarty żartami, ale wyznam Wam w sekrecie, że popadła nieboga w uzależnienie od marki Norinommo i zakupiła kolejną ich perełkę – Notes podróżniczki… I teraz to się będzie działo – Malkontentka, stary włóczykij, chyba nawet zaczyna niecierpliwie wypatrywać ulubionych delegacji do zapluskwionych hoteli z kuponośną kuchnią okraszoną salmonellą...

Zwyczajowo i do znudzenia zapewniam, ze artykuł nie jest sponsorowany, na notes Malkontentka wydała ciężko wyrwane z kieszeni pracodawcy i skrzętnie ukryte zaskórniaki. I uwaga – nie nabyła siedemsetnego kremu (chociaż taki jeden z Mizon mocno siedzi jej z tyłu głowy) tylko notes. Notes!Rozumiecie! Ha!
Niech moc będzie z Wami.


13 komentarzy:

  1. Ja to jestem chyba za mało zorganizowana na takie coś. Zapisuje wszystko na szybko jako notatki w tel:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio tez odpuściłam sobie "kolejny krem" i kupiłam kolejną książkę Jo Nesbo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozpusta normalnie, ale i ja ją poczyniłam kiedy doszlam do wniosku że wracam na saluny blogosfery i w tym celu wydalam prawie setkę na grubości mi nieznanej planner w którym skrzętnie trwa produkcja nowych postów.
    Cza się normalnie rozgrzeszyć z tego zakupu.
    Muszę nadrobić przerwę w czytaniu u Ciebie bo się uzbierało tego trochę jak zniknęłam 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. notes zamiast kremu! no jak tak można?!:P

    OdpowiedzUsuń
  5. Mysle, ze jak zapełnisz notes podróżnika to powinnas go wydac.

    OdpowiedzUsuń
  6. gazeta po śledziku lepsza by była :D

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie w tym roku zatrzęsienie kalendarzy, mamy chyba ze 3 :D

    OdpowiedzUsuń
  8. haha no, ba! Notes, to dobra rzecz :D No i koniecznie planner, przez dwa "n". Moc z Tobą <3

    OdpowiedzUsuń
  9. oj już kalendarz mam, a taki planer to by się przydał :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem Ci, że kusisz mnie coraz bardziej tymi notesami, bo początki demencji u siebie też zauważam :( Póki co milion notatek w telefonie jeszcze jakoś mnie ogarniają, ale zarz zabraknie i na nie miejsca...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nadkwasota mówisz... Może poleciłabyś coś na tę przypadłość, bo ja już też w sędziwym wieku i takie dolegliwości mnie dopadły ;p

    W tym roku postawiłam na malusieńki kalendarz do torebki. Nic w nim nie zapiszę, ale może w końcu zacznę zaznaczać jakieś cykle miesiączkowe, dni bez nadkwasoty czy coś ;p

    OdpowiedzUsuń