Każdy kilogram obywatela z wyższym wykształceniem szczególnym dobrem narodu....
a Malkontentka żywiąc się przez trzy tygodnie wyłącznie korzonkami, zielskiem i marchewką, uszczupliła dobro narodowe o trzy i pół kilograma! Zważywszy zatem na jej zlewacką postawę życiową jest to ubytek w stopniu znacznym! Nie jestem wprawdzie pewna, czy należy się tym publicznie przechwalać, bo i czas niespokojny i antypatrioci tak beztrosko poczynający sobie z tłuszczem narodowym mogą źle skończyć, ale trzeba być twardym i odważnym... pomimo że wróg czuwa i nie przebiera w środkach. Drzewiej bywało, że trafiały się takie akcje jak afera mięsna. Cholernie szambiasta i przerażająca sprawa. Umoczeni w nią obywatele, którzy cichcem i nielegalnie wciągnęli kiełbachę przeznaczoną do celów propagandowych ... no nie będę wam ze szczegółami opowiadała, co owym nieszczęsnym ludziom się przytrafiło, ale smutny i zbrodniczy był finał tej historii.
A Malkontentka szasta kilogramami na prawo i lewo. Może będzie przymusowe tuczenie? Pożyjem, obaczym. Wracając do tematu. Ten przydługi wstęp to tylko preludium do obwieszczenia, że posta dziś nie będzie. Jak widać zresztą.... Posta nie ma. A parówkowym skrytożercom mówimy zdecydowane - nie!
Niesubordynacja Malkontentki spowodowana jest - po pierwsze skrajnym wycieńczeniem - nie ma siły utrzymać pióra w trzęsącej się dłoni. A po drugie - intensywnym wyszukiwaniem prezentów mikołajkowych dla blogowych przyjaciół. Rozumiecie - to jednak sprawa intensywna i pełnoetatowa. Trzeba pomyśleć, znaleźć, dać znać brodatemu co i jak itd. Zatem posta nie ma. I tego...
Przepraszam pana! Za czym ta kolejka?
– Do „Ostatniej paróweczki”, proszę panią.
– Eee… To już dla mnie nie starczy
Dzisiejszy odcinek sponsoruje Miś, co mu się oczko odlepiło. Temu misiu...
hihi :)
OdpowiedzUsuńO kurcze! Parówki muszę kupić :D
OdpowiedzUsuńbuhahahaha
Usuńahhh jooooo....
OdpowiedzUsuńJa równiez powoli szykuje paczki na Mikołajki.. chyba byłaś grzeczna? ;)
OdpowiedzUsuńU mnie rok nie należy do zaliczonych, jeśli choć raz nie obejrzałam "Misia" :*
OdpowiedzUsuńhah dobre :) A ja swiat żadnych nie obchodzę ;)
OdpowiedzUsuńBrawka za efekty w odchudzaniu ;) Trzeba poprosić Mikołaja aby nie przynosił efektu jojo :P
OdpowiedzUsuńDla dobra blogowego ogółu, Malkontentko, przestań się odchudzać! Jeśli po zruceniu 3 kg masz problemy z utrzymaniem pióra, to gdy tych kg pozbędziesz się więcej, nie będziesz w stanie trafić paluszkiem w klawisze klawiatury. A ja chcę czytać Twoje posty!!!
OdpowiedzUsuńBiedni Ci co machaja kiełbasą!
OdpowiedzUsuńziomuś człowiek szczęśliwy z kg jest! po co się odchudzać na zimę, żeby zamarznąć???
OdpowiedzUsuńGratulacje! Ja codziennie mówię, źe muszę schudnać (trzymając ciastko w dłoni... :D)
OdpowiedzUsuńHaha u mnie post co prawda był, ale właśnie dziś bawiłam się w Mikołaja :D
OdpowiedzUsuńojjj nie nie zielsko to nie dla mnie :D marchewkę lubię ale tylko raz na jakiś czas :D mam to "szczęście" chorobowe .....ze co bym nie robiła to chudnę :/
OdpowiedzUsuńten film znam na pamiec:P
OdpowiedzUsuńUwielbiam Misia! Dasz wiarę, że pierwszy raz obejrzałam go dopiero na studiach? Nie wiem jak ja się uchowałam. A gruby Mikołaj był, zostawił cudny prezent. Dałam mu w podzięce ciasteczko zamiast marchewki ;)
OdpowiedzUsuńHehe och Kasiu, Kasiu xD Też szukam prezentów, dużo czasu to pochłania 😊
OdpowiedzUsuń