piątek, 3 listopada 2017

Malkontentka orientalnie, czyli o zakupach u Berdever słów kilka

Brzydkie kobiety są bardziej namiętne. Fajnie nie? Mocno pocieszające. Podoba mi się to japońskie przysłowie. Nawet bardzo. Jakoś tak pasuje do Malkontentki. No przynajmniej w jednym aspekcie jest... no właśnie jakie?! Posłużę się tu przewrotnie obleśnym karampukiem, czyli słowotworem, prostakiem lingwistycznym "adekwatne"... Teraz nieomal cała Polska - jak długa i szeroka fechtuje tym potworkiem niczym Wołodyjowski szablą. Wszystko jest, albo też nie jest adekwatne. W malkontenckim życiu ostatnio akurat nic adekwatne nie jest. A już z pewnością cena japońskich kosmetyków nie jest adekwatna do zasobności malkontenckiego portfela, który ostatnio poniósł ogromne straty, w związku z kiepskim stanem zdrowia jego właścicielki. Chorowanie to drogi biznes, zarezerwowany dla zamożnych więc proponuję szanownym Czytelnikom nie chorować. No chyba, że ktoś już naprawdę musi... Malkontentka po owym chorowaniu, wcale zdrowiej się nie czuje, a jak patrzy na stan konta, to nawet jej jakby gorzej... No ale co tam - lajf. Pchamy wózeczek dalej. Pewnie znów pójdzie się na wojnę i trochę sakwę zapełni. Wracając do kosmetyków. Skusiła się Malkontentka na trzy japońskie specjały. Kupiła, otrzymała, zużyła, zachwycając przy okazji samą siebie niebywałą regularnością i już wie! Posłuchajcie jej opinii.
KOKUTOUSEI MORNING ALL IN ONE GEL KOSE

Jest to krem/żel/maska/toner/i milion innych specjałów upchniętych w sympatycznym pudełeczku czyli coś z grupy 200 w 1. Ponoć, jeśli coś jest do wszystkiego, to zarazem służy do niczego....ale! Ale nie w tym przypadku. Malkontentka po dwóch miechach regularnego stosowania, z całą odpowiedzialnością przysięga, że jest to kosmetyk znakomity i zapewne nie raz zagości na jej zakupowej liście. Tenże Kakuousei to naprawdę fantastyczna sprawa, zwłaszcza dla osób wstających o nocnym świcie, które nie mają wystarczającej ilości czasu, aby oddawać się porannym rytuałom pielęgnacyjnym, tylko z trudem domywają jako tako zęby. Kosmetyk ma funkcję siedmiu innych. Robi jednocześnie za toner, serum, lotion, krem, maskę, bazę pod makijaż i nawet otula nas ochroną przed groźnym promieniowaniem uv. Kosztuje z lekka ponad stówkę, ale praktycznie nie znika z pudełeczka. Super! Tylko nie wykupcie całego zapasu!
SABORINO WAKE UP SHEET MORNING MASK

Stado maseczek, zamkniętych w opakowaniu podobnym do takiego od chusteczek higienicznych z tym, że zamykanym na sprytny plastikowy zatrzask, dzięki czemu maseczki nie wysychają.
Z tymi maseczkami jest ciekawa sprawa. Otóż Malkontentka, jako znany wisus uległa niegdyś wypadkowi samochodowemu. Wypadek miał wiele przykrych konsekwencji, ale skoncentrujmy się na jednej - bliznowcu, który pozostał na malkontenckim nosie, jako brzydka pamiątka. Bliznowiec bolał zawsze i nic na to nie dało się za bardzo poradzić - trzeba było przywyknąć i tyle. Zazwyczaj też bywał wrednie czerwony i należało go maskować mocną szpachlą. Po zużyciu całego opakowania maseczek, świadomie i odpowiedzialnie Malkontentka informuje - cera po użyciu masek jest na medal, a co najpiękniejsze, bliznowiec zmalał dwukrotnie, jest nieomal niewidoczny, blady i nie boli! Nic a nic! Jest super. Warto się zrujnować!
No i wreszcie legendarna już wcierka..
KAMINOMOTO A

Długo przymierzała się Malkontentka do tej wcierki i wreszcie nabyła. Gdy otwierała ją w łazience, celem przelania do wyszorowanej a zwłaszcza wywietrzonej butelce po rzepie Joanny, czuła nawet lekkie wzruszenie, a preparat wmasowywała w głowę z wielką nabożnością i w uroczystym nastroju. Dziś, po zużyciu całej butli może wydać oświadczenie, że preparat nie zrobił z jej włosami absolutnie nic. Niestety. Nie na malkontencką głowę widać takie specjały. Ale, człek człekowi nie równy. Razem z Malkontentką wcierkę zakupiła jej kumpela i ta akurat jest w niebozabrana ze szczęścia i przebiera odnóżami, żeby ponowić zamówienie i zrobić sobie zapas owego Kaminomoto A!
Tyle dziś o Japonii kochani. Pozostańcie pięknymi, a jakby coś z tą pięknością nie wychodziło, to zaopatrzcie się w dobry puder bielący, bo jak powiada inną japońska mądrość: Biała twarz kobiety zakrywa wiele defektów.

11 komentarzy:

  1. O Saborino już co nie co słyszałam, super, że działają :D A co do zdrowia - trzeba mieć naprawdę grube hajsy, żeby godnie chorować :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe kosmetyki, w ogóle ich nie znam :) Z chorobami tak bywa, lepiej ich unikać, chociaż nie zawsze to możliwe ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kashimoto bym chciała, ale szkoda mi kasy gdyby mnie podrażniła, bo jednak dużo kosmetyków do włosów to robi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. pierwszy raz czytam o tym sklepie już patrzę czy mają coś dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  5. Z torbami pójdę, bo mnie teraz te maski mocno kuszą!

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie Kaminomoto sprawdzało się super - koiło mój skalp:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo przyjemnie się Ciebie czyta ;) A co do maski, to tej nie próbowałam, ale uwielbiam koreańskie kosmetyki ;)

    Pozdrawiam - http://izabiela.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. No właśnie węszę koło tych maseczek. Aż dziwne że kiminomoto nie zadziałało u Ciebie :D u mnie włosy po tym rosły jak na drożdżach :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Włosowe rzeczy zawsze mniej mnie kręcą, ale pierwsze i drugie cudo zapisuję sobie na karteczkę i postaram się jej nie zgubić ;)

    OdpowiedzUsuń