Baba pudrem się przytrze,
Wie, że baby są brzydsze,
Więc nie może wyjść na dwór tak sauté… (J.Fedorowicz)
Wie, że baby są brzydsze,
Więc nie może wyjść na dwór tak sauté… (J.Fedorowicz)
Jakby Malkontentce dedykowane…. Nic to. Nie każdemu bogini dała urodę. Niektórym padło na coś innego. Są wszak na tej planecie tacy, którym Matka Natura braki w wizerunku, hojnie wynagrodziła rozumem, a są też tacy – niestety, niestety - którzy dostali figę z makiem i kopa na drogę. Do tej ostatniej kategorii zalicza się nasza bohaterka, więc co tu się niebodze dziwić, że wciąż poszukuje specyfiku, eliksiru, tajemnego wywaru, który przesunąłby ją z grupy „jesuuuu” do grupy „szału nie ma, ale obleci”. Czy puder, który ostatnio obficie serwowała na swe oblicze, stał się motorkiem pozytywnej zmiany? Ano posłuchajcie o kolejnej kosmetycznej przygodzie Malkontentki.
Malkontentka, jak wieść gminna niesie, jest zagorzałą fanką kosmetyków koreańskich - o ile w jej przypadku można w ogóle używać słów „zagorzały” plus „fan” – szczególnie w zestawieniu… Do tego dysponuje umiejętnością czytania wpojoną jej gdzieś w epoce neolitu – czyt. pierwszych klasach szkoły podstawowej. Umiejętność ta, większości ludzi bywa przydatna i bardzo ułatwia życie – w przypadku naszej bohaterki jest inaczej… No jak już coś wyczyta o jakimś specjale upiększającym, odmładzającym, cuda robiącym, to zaprze się jak osioł i tak długo będzie jęczeć, marudzić i maltretować, że święty nie wytrzyma i kupi, żeby tylko się odczepiła… Ostatnio naczytała się o koreańskim pudrze marki Skin Food, który nazywa się ładnie Peach Sake, Silky Finish Powder. Języki obce są Malkontentce zapewne obce, ale na słowo food reaguje, podobnie jak mój pies na dźwięk otwieranej lodówki. Food, czyli żarcie, czyli jest dobrze…. nawet jeśli to skin food a może nawet zwłaszcza, że to skin food!
Malkontentka skuszona obietnicami – w tym gładką i porcelanową skórą – puder wyjęczała i nawet tłumaczenia, że pryszczata paszcza pod wpływem pudru nie zmieni się w porcelanową taflę, nic nie dały. Nie przyjmuje kobieta do wiadomości, że w jej przypadku to skin należałoby ewentualnie zmienić na inną, bo żaden food nie pomoże. No ale ok. Uparła się – ma. Niechaj się biedactwo raduje. A jakie wrażenia? No… patrząc tak obiektywnie, to porcelanowej, gładkiej tafli nie widać, efekt zmatowienia niewątpliwie zachodzi, bo „przed” pudrem Malkontentka błyszczy się niczym miedziany rondel – nic bardziej subtelnego jakoś nie przychodzi mi do głowy, gdy tak na nią podpatruję. Ale z uwagi na zbytnią ruchomość rzeczonej – czochra się pociera, przemieszcza – efekt matu jest krótkotrwały. Być może u osób spokojniejszych, będzie to lepiej funkcjonowało… Niestety pomimo zapewnień o transparentności specjału, tak do końca transparentny to on nie jest. Bieli i to znacznie. Malkontentka przesuwa mi się tu po chałupie niczym gruby duch, co jakoś zwielokrotnia moje przerażenie, ilekroć cichcem wysunie się zza winkla. Ta akurat cecha pudru może mieć fajne zastosowanie podczas przebieranek karnawałowych albo nawet w codziennej egzystencji, o ile ktoś lubi w stroju bielonej damy z epoki lub clownessy iść sobie do pracy – trzeba po prostu nałożyć kilka warstw pudru - przy pierwszej opcji wskazany byłby sztuczny pieprzyk tzw. muszka, przy drugiej czerwone rumieńce i przerysowane usta wymalowane szminką bądź plakatówką. Nie wiem, czy jest to wada czy zaleta pudru – to już sprawa osobista - wedle potrzeb i pragnień indywidualnych…. Niepodlegającym jednak dyskusji plusem kosmetyku jest jego obłędny zapach…. Może za wiele puder nie czyni ale pachnie tak, że klękajcie narody. I zapach nie wietrzeje! Dla samej przyjemności wąchania chyba już warto go sobie mieć.
Generalnie nie można na tym produkcie ostrzyć zbytnio kłów – ale czy kupiłabym Malkontentce kolejny? Wątpię. Po pierwsze jeden prawdopodobnie starczy na życie i to całkiem długie życie, bo jest diablo wydajny. A po drugie…jakoś tak. Chyba nie… nie wiem, nie wiem.
Malkontentka, jak wieść gminna niesie, jest zagorzałą fanką kosmetyków koreańskich - o ile w jej przypadku można w ogóle używać słów „zagorzały” plus „fan” – szczególnie w zestawieniu… Do tego dysponuje umiejętnością czytania wpojoną jej gdzieś w epoce neolitu – czyt. pierwszych klasach szkoły podstawowej. Umiejętność ta, większości ludzi bywa przydatna i bardzo ułatwia życie – w przypadku naszej bohaterki jest inaczej… No jak już coś wyczyta o jakimś specjale upiększającym, odmładzającym, cuda robiącym, to zaprze się jak osioł i tak długo będzie jęczeć, marudzić i maltretować, że święty nie wytrzyma i kupi, żeby tylko się odczepiła… Ostatnio naczytała się o koreańskim pudrze marki Skin Food, który nazywa się ładnie Peach Sake, Silky Finish Powder. Języki obce są Malkontentce zapewne obce, ale na słowo food reaguje, podobnie jak mój pies na dźwięk otwieranej lodówki. Food, czyli żarcie, czyli jest dobrze…. nawet jeśli to skin food a może nawet zwłaszcza, że to skin food!
Malkontentka skuszona obietnicami – w tym gładką i porcelanową skórą – puder wyjęczała i nawet tłumaczenia, że pryszczata paszcza pod wpływem pudru nie zmieni się w porcelanową taflę, nic nie dały. Nie przyjmuje kobieta do wiadomości, że w jej przypadku to skin należałoby ewentualnie zmienić na inną, bo żaden food nie pomoże. No ale ok. Uparła się – ma. Niechaj się biedactwo raduje. A jakie wrażenia? No… patrząc tak obiektywnie, to porcelanowej, gładkiej tafli nie widać, efekt zmatowienia niewątpliwie zachodzi, bo „przed” pudrem Malkontentka błyszczy się niczym miedziany rondel – nic bardziej subtelnego jakoś nie przychodzi mi do głowy, gdy tak na nią podpatruję. Ale z uwagi na zbytnią ruchomość rzeczonej – czochra się pociera, przemieszcza – efekt matu jest krótkotrwały. Być może u osób spokojniejszych, będzie to lepiej funkcjonowało… Niestety pomimo zapewnień o transparentności specjału, tak do końca transparentny to on nie jest. Bieli i to znacznie. Malkontentka przesuwa mi się tu po chałupie niczym gruby duch, co jakoś zwielokrotnia moje przerażenie, ilekroć cichcem wysunie się zza winkla. Ta akurat cecha pudru może mieć fajne zastosowanie podczas przebieranek karnawałowych albo nawet w codziennej egzystencji, o ile ktoś lubi w stroju bielonej damy z epoki lub clownessy iść sobie do pracy – trzeba po prostu nałożyć kilka warstw pudru - przy pierwszej opcji wskazany byłby sztuczny pieprzyk tzw. muszka, przy drugiej czerwone rumieńce i przerysowane usta wymalowane szminką bądź plakatówką. Nie wiem, czy jest to wada czy zaleta pudru – to już sprawa osobista - wedle potrzeb i pragnień indywidualnych…. Niepodlegającym jednak dyskusji plusem kosmetyku jest jego obłędny zapach…. Może za wiele puder nie czyni ale pachnie tak, że klękajcie narody. I zapach nie wietrzeje! Dla samej przyjemności wąchania chyba już warto go sobie mieć.
Generalnie nie można na tym produkcie ostrzyć zbytnio kłów – ale czy kupiłabym Malkontentce kolejny? Wątpię. Po pierwsze jeden prawdopodobnie starczy na życie i to całkiem długie życie, bo jest diablo wydajny. A po drugie…jakoś tak. Chyba nie… nie wiem, nie wiem.
Ha ha ha.... Gruby duch! Kocham Cię!
OdpowiedzUsuń;)))
UsuńChcę obwąchać goooo! Nie miałam nigdy żadnych kosmetyków rodem z Korei, także tego... :) Na błyszczenie miałam Kryolana fajny puder anti shine, teraz mam z Essence i tez miło się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńZmień to i kup cos koreanskiego. Świetne sa te ichnie specjały. Chociaż moze nie do końca dla miłośniczek natury.
UsuńSpróbowałabym :D Gdzie najlepiej się kierować po te ciekawostki? :)
UsuńTutaj sa genialne
Usuńhttp://beautikon.com/ i jeszxze my Asia
Idę buszować :D Merci :)
UsuńTeż kiedyś miałam taki zabielacz. O dziwo, zorientowałam się, że coś za jasna jestem dopiero po kilku dniach użytkowania, więc trochę postraszyłam ludzi na mieście.Taka miejscowa Biała Dama :)
OdpowiedzUsuńO to to! Identyczna sytuacja:)
UsuńJa raczej na niego się bym nie skusiła mimo świetnego zapachu :)
OdpowiedzUsuńO ile nie masz prawie białej karnacji - odpuść;)
Usuńszkoda, że bieli:/
OdpowiedzUsuńNiestety, bo byłby rzeczywiscie niezły!
UsuńTak się zastanawiam - czy mi potrzebny jest puder do wąchania? Hm...
OdpowiedzUsuńW sumie mógłby się przydać ;)
Ale raczej nie, nie skuszę się ;)
Ale pachnie genialnie!
UsuńA z miedzianym rondlem zazwyczaj w parze idzie jeszcze przetluszczajaca się skóra głowy i tak , żeby było smaczniej dochodzi olej na głowie i kobieto mecz się, a mecz!
OdpowiedzUsuńNo wlasnie:)))))
UsuńKochana, wykorzystasz! niedługo mamy Halloween! :)
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com/
Mowa! Cala dzielnice ubielę nawet:)
Usuńheheh moment z clownessą podobał mi się najbardziej :D Mówisz że pachnie ... ooooo nie mów takich rzeczy Hello Kitty ... przecież wiesz, że też mam lekkiego... "pierdolca" na punkcie koreańskich kosmetycznych-słodyczy, które a jakże nie tuczą - przede wszystkim portfela :D
OdpowiedzUsuńOj rozumiem Cie. Tez niektórych gadzecikow nie jestem w stanie sobie odmówić!
Usuńhttp://darkblondex.blogspot.com/?m=1 zapraszam do nas!:))
OdpowiedzUsuńZerknę z przyjemnoscia;)
UsuńAleż się uśmiałam :'D kurde... korci mnie trochu ten puder... pewnie nie wytrzymam i po przypływie gotówki "samo się kliknie" :P
OdpowiedzUsuń:))). Tylko uwazaj, bo powaznie- bieli!
UsuńKochana i Ty pisałaś że nie masz weny na recenzje? Ja ją przeczytałam trzy razy i ciągle gęba (nie zabielona) mi się rozjeżdża w uśmiechu :)
OdpowiedzUsuńŚmiech to zdrowie kochana:))))
UsuńWidzisz... po co mi lekarz jak mam Sisi? :)
UsuńZawsze do usług:)))
UsuńAż tak bieli?! ojj Renia nie chce, bo by wyglądała jak twarzyczka Gejszy, haha :)
OdpowiedzUsuńAkurat Renia to wyglada we wszystkim pieknie. A jako gejsza? Czemu nie!
UsuńJak się to super czytało...ahhh zazdroszczę, oczywiście nie białości ;D
OdpowiedzUsuńDziekuje serdecznie:)
UsuńSkoro jak duch to może się przydać ;-) czasami trzeba się posunąć do nietypowych argumentów :P
OdpowiedzUsuńOczywistość! Bardzo ważny aspekt podkreśliłeś a zauważ, ze ja tez- przebiegle- nie zmiażdzylam tego pudru tak do końca:)
Usuńhaha to ciekawe jakbym ja wyglądała ;) ale gruny ze mozna wąchać :) to zawsze coś :)
OdpowiedzUsuńNo przy ciemnych włosach- tak po japońsku:)
UsuńUśmiałam się :D Tak, najważniejsze, że ładnie pachnie i można go wąchać do końca życia, bo tak wydajny :D
OdpowiedzUsuńAleż kochana, to juz jest COS;))))
Usuńopakowanie ładne:)
OdpowiedzUsuńPiekne!!!
Usuńja jestem bladzioch nad bladziochy:D kiedyś kupiłam sobie puder za ciemny i walnęłam go za dużo... wyglądałam jak blachara:D
OdpowiedzUsuńNo to tez mi sie przytrafiło ;)
UsuńGruby duch haha nie mogę z Tobą :D
OdpowiedzUsuńNo prawdę mowie:)
UsuńCóż to za piękny język Waćpanna obrała, że tak ten puder zabawnie opisała! :D
OdpowiedzUsuńHa ha:). Super!!!
UsuńA na tym pudrze to nie napisali, że to dla gejsz jest do bielenia twarzy? Kiedyś gejsze na twarz nakładały odchody słowika, żeby mieć białą buźkę. Dziś popudrzyć się wystarczy. równie dobrze możnaby buzię w mąkę ziemniaczaną wsadzić :-)
OdpowiedzUsuńCholera wie, może napisali... Słabo czytam w tym języku:)
UsuńCudo nie dla mnie, nie powiem jakbym wyglądała hehe
OdpowiedzUsuńoj nie, na pewno nie dla mnie! ja po wakacjach mam problem z ciemnym podkładem :DD
OdpowiedzUsuń