Oto są sprawy najprostsze.
I nic
ponad Tatrami.
(Jalu Kurek)
Tak… nic ponad Tatrami… Kto zakosztował wie…
Nie ma słów, by TO opisać. Nie ma słów, by opowiedzieć, co się czuje, stojąc z nosem wzniesionym w chmury, u podnóża wbitej w niebo skały. To niezwykły moment; magiczna chwila, w której każdym nerwem można odebrać potęgę, poczuć naturę - w głowie i małym palcu lewej stopy... W sobie. Totalnie odjechane... Aż ciary idą… Tak… kto zakosztował wie i nie zapomni, będzie chciał jeszcze i jeszcze i wciąż. Coraz dalej, coraz wyżej, coraz bardziej ryzykownie!
STOP!
Ryzyko! Ryzyko jest nieodłącznie wpisane w ten malowniczy w swym dramatyzmie krajobraz, podobnie jak miłość i zachwyt, ale ryzyko kochani jest zabawą dla ludzi rozsądnych. W ryzyku trzeba być mędrcem, ażeby się całkowicie nie zatracić i załapać, gdzie zaczyna się granica, której przekroczyć nie wolno. Wołanie w górach Michała Jagiełły to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto zapragnie zakochać się w groźnych szczytach! Nie czyta się wcale łatwo, nie czyta się przyjemnie, ale czyta się zobowiązująco! Ta lektura zobowiązuje do myślenia. Rzecz o wypadkach, pisana przez wytrawnego taternika i ratownika górskiego. Bez ochów i achów, bez martyrologii i dmuchanego heroizowania… Herosów. Opowieść snuta z pasją, ale i pokorą. Historia o ludziach, którzy każdego dnia ryzykują własne życie, żeby jednego czy drugiego bałwana ściągnąć – w przenośni i dosłownie – na ziemię! No właśnie. Baran, który bez przygotowania, surowy niczym jajko tyle co wypadnięte z kurzej dupki, po spędzeniu całego roku za biurkiem i aktywności kończącej się na podnoszeniu widelca z tłustą strawą do otworu jadaczkowego wybiera się w klapkach na Orlą, szkodzi nie tylko sobie. Naraża współturystów a przede wszystkim tych, którzy na każde wołanie w górach odpowiedzą – nawet gdy woła taka durna jemioła…
Przeczytajcie. Warto.
Oto Tatry opętane mitologią.
Tu nie mają nic do roboty sprawy ludzkie.
(Jalu Kurek)
I nic
ponad Tatrami.
(Jalu Kurek)
Tak… nic ponad Tatrami… Kto zakosztował wie…
Nie ma słów, by TO opisać. Nie ma słów, by opowiedzieć, co się czuje, stojąc z nosem wzniesionym w chmury, u podnóża wbitej w niebo skały. To niezwykły moment; magiczna chwila, w której każdym nerwem można odebrać potęgę, poczuć naturę - w głowie i małym palcu lewej stopy... W sobie. Totalnie odjechane... Aż ciary idą… Tak… kto zakosztował wie i nie zapomni, będzie chciał jeszcze i jeszcze i wciąż. Coraz dalej, coraz wyżej, coraz bardziej ryzykownie!
STOP!
Ryzyko! Ryzyko jest nieodłącznie wpisane w ten malowniczy w swym dramatyzmie krajobraz, podobnie jak miłość i zachwyt, ale ryzyko kochani jest zabawą dla ludzi rozsądnych. W ryzyku trzeba być mędrcem, ażeby się całkowicie nie zatracić i załapać, gdzie zaczyna się granica, której przekroczyć nie wolno. Wołanie w górach Michała Jagiełły to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto zapragnie zakochać się w groźnych szczytach! Nie czyta się wcale łatwo, nie czyta się przyjemnie, ale czyta się zobowiązująco! Ta lektura zobowiązuje do myślenia. Rzecz o wypadkach, pisana przez wytrawnego taternika i ratownika górskiego. Bez ochów i achów, bez martyrologii i dmuchanego heroizowania… Herosów. Opowieść snuta z pasją, ale i pokorą. Historia o ludziach, którzy każdego dnia ryzykują własne życie, żeby jednego czy drugiego bałwana ściągnąć – w przenośni i dosłownie – na ziemię! No właśnie. Baran, który bez przygotowania, surowy niczym jajko tyle co wypadnięte z kurzej dupki, po spędzeniu całego roku za biurkiem i aktywności kończącej się na podnoszeniu widelca z tłustą strawą do otworu jadaczkowego wybiera się w klapkach na Orlą, szkodzi nie tylko sobie. Naraża współturystów a przede wszystkim tych, którzy na każde wołanie w górach odpowiedzą – nawet gdy woła taka durna jemioła…
Przeczytajcie. Warto.
Oto Tatry opętane mitologią.
Tu nie mają nic do roboty sprawy ludzkie.
(Jalu Kurek)
Co do gór to muszę przyznać, że byłam tylko raz. I nie czułam się zbyt komfotowo. Bynajmniej nie ze względu na wysokość. Dokuczało mi permamentne zatkanie uszu.
OdpowiedzUsuńCiśnienie. Widac cos Ci tam nie służy:(. Mnie nizina nie służy;)
Usuńo jejku... jak ja bym sobie chętnie w góry pojechała... hehhhh....
OdpowiedzUsuńMmm... Ja moge wciaz i wciaz. Ilekroć mam wolna chwile i kase - rzecz jasna;)
Usuńdawno nie bylam w gorach ech
OdpowiedzUsuńJa dopiero wróciłam i juz tęsknie;)
Usuńdziś zaczęłam czytać !zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńSuper. Daj znac, jakie wrażenia!
Usuńtak wysokie góry napawają mnie fascynacją i przerażeniem jednocześnie...z naciskiem na fascynację jednak :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny stosunek do gór. Fascynacja i przerażenie- tez tak to odbieram.
UsuńDokładnie.
OdpowiedzUsuńChociaż przyznam szczerze, że znacznie bardziej wolę fotografię 'na bogato' - skłonność do wszelkiego maksymalizmu, haha :) Jednak niektóre kadry są warte nawet tak prostej przeróbki graficznej.
Ja jednak optuje za minimalizmem. Szczegolnie w fotografii. Wówczas jest czar, magia i niedopowiedzenie:)
UsuńUuuu Malkontentka egzystencjalna :D Dawaj JANE!!!! :D
OdpowiedzUsuńPorządek musi byc:). Dzis poniedziałek czyli recenzja. Jana podpada pod kulturę niskopienną czyli czwartek. Poza tym teraz msm tak kiczowaty kawałek, ze az mnie zęby bolą i wstyd mi go wrzucić:)
Usuńja góry wielbię i kocham:) marzy mi się mieszkanie u ich podnóża :D
OdpowiedzUsuńTe żbym chciała mieszkać w górach, a takich osobników w sandałkach na szlakach zdarzyło mi się spotkać nie raz.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie coś dla mnie :) Ja przepadłam w górach...
OdpowiedzUsuńjakoś nie dla mnie.. nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuń