Aleją
Śmierć kroczy.
Zwiędłymi kwiatami pomarańczy
głowa jej koronowana.
Śpiewa i śpiewa
pieśń,
zawodzi jej gitara biała.
(Lorca)
Odeszła.
Przed chwilą.
Pokrzyżowała wszystkie plany.
Była i ot... już Jej nie ma.
Wiedziałam, że odejdzie. Ale wiedzieć, to coś innego niż poczuć.
Nie umiem płakać.
Czuję w gardle i pod powieką. Ale nic. Nie poleci.
Życie kopało Ją w dupę, a Ona szła przed siebie z uśmiechem. Jak na bal. Tyle że bez sukni i pantofelka.
Nie dostała nic... Kurwa nic.
Ani miłości, ani radości. Żaden pieprzony książę nie skradł Jej serca. Żadna wróżka nie machnęła różdżką. Bo chorych od "zawsze" czary omijają.
Boży Ptak...
Nieustannie zawieszona gdzieś "pomiędzy"...
Delikatna i krucha.
Odfrunęła przed chwilą i nigdy już Jej nie będzie.
Przyjaciele moi. Pomachajcie Jej na drogę. To bedzie wszystko, co dostanie. Od wspaniałych ludzi. Bo od zdechłego życia nie dostała nic.
...
Pamięci mojej kochanej Bożenki...