Pozwolę sobie "zapożyczyć" z fb. Szacun pani Joanno. Znakomity tekst. Ratujmy kobiety... ratujmy, póki czas. A zegar tyka. Na marginesie dodam, że zapewne jestem człowiekiem maluczkim, ale każdej pani, ktora podpisuje sie pod tą ustawą życzę, aby miała okazję jej zapisów doświadczyć na własnej pupie... Ciekawe, jakim głosikiem wówczas będzie śpiewała... I nie chce słyszeć nic o "woli bożej", bo idąc tym tokiem rozumowania należałoby zakazać wszelkiego leczenia, bo skoro Bóg zesłał na kogoś chorobę, widać taka jego wola i nie nam ingerować w boski plan. Szczegolnie zakaz korzystania z opieki medycznej powinien dotyczyć księży. Tu jeszcze - zgadzam sie z panią Michalik - wskazana byłaby kastracja. Jak sie bawić to na maksa.
Nikt nie dokonuje aborcji dla zabawy. Ogarnijmy się.
A teraz zapraszam do lektury tekstu pani Joanny Pachli:
"Do wszystkich zwolenników CAŁKOWITEGO zakazu aborcji, mam dzisiaj kilka pytań. sformułowanych w formie męskiej, ale panie zamienią sobie na odpowiednią dla siebie formę:
- ile razy dowiedziałeś się, że Twoja kobieta urodzi dziecko bez połowy czaszki, z mózgiem na wierzchu i wiszącą gałką oczną i powiedziałeś jej: spokojnie, to tylko kilka miesięcy, ponosisz je sobie w brzuchu, a później jakoś je przecież urodzisz?
- ile razy Twoja matka, siostra, żona była w ciąży pozamacicznej albo jakiejkolwiek innej, zagrażającej jej życiu, a Ty zabroniłeś lekarzom udzielać jej jakiekolwiek pomocy, bo przecież "życie", które w sobie nosi, jest święte?
- ile razy Twoja matka, siostra, koleżanka ze studiów została zgwałcona i dowiedziała się o dziecku, a Ty powiedziałeś, że spoko, jakoś to będzie, pomogę Ci je wychować, a zimą będę zabierał na sanki?
- ile razy trzymałeś na rękach dorosłego człowieka, który od urodzenia przejawia czynności życiowe na poziomie sukulenta? ile razy pomogłeś jego matce go umyć, przewinąć, nakarmić?
- ile razy zrobiłeś przelew o wartości choćby 10 zł na dzieci przeraźliwie okaleczone, nieuleczalnie chore, których rehabilitacja pochłania miesięcznie kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt tysięcy złotych? ile razy matce takiego dziecka pomogłeś zrobić choćby zakupy?
- ilu spośród Twoich znajomych to ludzie sparaliżowani, przykuci do łóżek, zdeformowani, niezdolni do samodzielnej egzystencji? ilu z nich zdążyłeś już powiedzieć, że będziesz się nimi codziennie zajmował, gdy ich rodziców zabraknie?
bo jeśli ani razu, to mam jedną prośbę: milcz, bo mówiąc o całkowitym zakazie aborcji, tak naprawdę nie masz pojęcia, o czym mówisz."
Wierzę, że było pięknie... że jest pięknie.
Wierzę, że przejście na tamtą stronę było odjechane.
Wierzę, że nic już nie rozrywa serca.
Wierzę, że nie ma strachu i samotności.
Wierzę, że otrzymałaś wreszcie to, czego tu Ci nie dano.
Wierzę, że odzyskałaś siebie.
Świat jest teraz Twój.
I przestworza.
Leć. Leć...
Pamięci Izydory.
To miał byc fantastyczny rok. Miały być uśmiechy i radość. Nie jest fantastycznie. Jest pusto. Są pożegnania. Zbyt wiele historii zakończyło się w tym roku. A każda jest jak cios - zostawia nas zwiniętych w bólu, bezradności i niezrozumieniu. Zbyt wiele...
W tolerancyjnej Polsce w poprzednich wiekach znalazła schronienie wielka liczba Żydów, których prześladowania wygnały z Hiszpanii i większości krajów Europy Zachodniej… tyle Montefiore i Romanowowie przy okazji rozważań nad krwawymi rządami pobożnego cara Aleksego. W tolerancyjnej…. Zwróciliście, o bystroocy czytelnicy, uwagę na to słowo: tolerancja… Muzyka dla uszu, miodzik na serce i stokrotka w zęby: w tolerancyjnej Polsce…. Duma, nie? Czujecie to? Fajnie się czyta u brytyjskiego, cenionego historyka – w tolerancyjnej Polsce…
Ano właśnie.
W tramwaju profesor UW dostał w zęby od lokalnego patrioty, bo kalał powietrze prowadząc telefoniczną rozmowę ze swoim odpowiednikiem z Jeny. I czynił to po niemiecku. Za po niemiecku – między jedynki. Współpasażerowie skrupulatnie oglądali paznokcie…
Młode Azjatki oberwały wymiotem ust innego patrioty, który rzuciwszy bluzgiem, grzecznie kazał im wypierdalać do swoich żółtków. Jeden pasażer dopomógł… Mam nadzieję, że jeszcze żyje i nie oberwał gdzie bejsbolem w krzakach.
W Poznaniu patrioci z Wolski dla Wolaków nieomal wyekspediowali w inny wymiar jakiegoś nieszczęsnego Hindusa, który po nieskalanej polskiej ziemi paradował w turbanie. W mordę za turban.
Wu zachwyca się malarstwem Adolfa Hitlera.
W warzywniaku w kolejce po pietruszkę przepychają się torsy odziane w patriotyczne koszulki, pięknie komponujące się z łysymi głowami.
Młodzież szkolna rusza masowo na film bliżej nieokreślonego gatunku - coś z pogranicza SF, baśni, horroru i thrillera politycznego - jednoznacznie wskazujący winnych „mordu smoleńskiego”, w który to w magiczny sposób zmieniła się dramatyczna, acz pozbawiona podbudowy ideologicznej katastrofa komunikacyjna. Wszystko zgodnie z obowiązującą linią… Nie ma katastrofy, tu musi być zamach. Musi! Crème de la crème głupoty, kiczu i kiepskiego aktorstwa. Pomysły reżysera też jakby odjechane. A już scena, w której duchy ofiar owego wypadku lotniczego rzucają się w ramiona duchom oficerów pomordowanych w Katyniu… to już doprawdy dla koneserów. Nas niegdyś gnano na Nad Niemnem. Było nudno. Ale zdrowiej.
Ideologia padła gębą w błoto, ale ciągle gryzie i kopie. Szkoda gadać, kretyni piszą historię na nowo, zapominając że już się wydarzyła i to se ne wrati, ani nie zmieni. Przykro tylko, że Rodacy tak chętnie dają się uwieść tej pustomowie. Kafka by tego nie wymyślił, ba - chyba nawet Woody Allen byłby bezradny. Jak to wobec głupoty. Logiczne myślenie zostało odłączone. Kupmy sobie po bejsbolu czy coś… W tolerancyjnej Polsce… zapamiętajcie te słowa, wnukom kiedyś opowiecie, jak już ta całkiem nowa historia zostanie zatwierdzona i wdrożona w obowiązujący styl życia i myślenia. Jedyny i właściwy.
Malkontentka zaczyna poważnie myśleć o emigracji - przynajmniej wewnętrznej. Zamknie się w sobie i nie będzie wyłazić.
Z ostatniej chwili: będą ekshumacje wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej... Nekrofile zafajdani. Pora uciekać. Z dnia na dzień ten piękny kraj stał się jednym, wielkim domem wariatów. Ludzie potrafią tak bardzo wszystko zohydzić.
Który skrzywdziłeś człowieka prostego... (Cz.Miłosz)
Zawsze wie, kiedy Malkontentka uwieszona drugiego końca sznurka wpada w prywatny Rów Mariański i wyciąga głuptaka za uszy.
Taki ot wspaniały uśmiech mi wysłała:
Organique pianka i sól - ta dam! klękajcie narody. Maska do dłoni dziś będzie miała uroczyste entree. Lakiery są cudne, wypełniacz ust - ulubiony malkontencki gadżecik, no i płachta ślimaczkowa... wiadomo:). Pat, dziękuję. Piękna niespodzianka. Jesteś absolutnie niesamowita:). Mam nadzieję, że dam radę się odwdzięczyć i też wbiję się we właściwy moment!
Łucja: Najgorsze jest to, że ja mam wielką, gigantyczną, megadupę! Ona mi się całkowicie wymknęła spod kontroli. Ja mam swoje zachowania motoryczne, a ona ma swoje. Na przykład idę korytarzem, a ona mi się szyderczo dynda z tyłu.
Korba: Ja na przykład mam wszystko w dupie i to z każdym dniem więcej i dlatego muszę sobie coraz większy rozmiar kiecek kupować. Monia: To jeszcze nic, ja ekstraduję cellulit z powietrza. Mój organizm jest w stanie wyłapać z powietrza niezbędne cellulitowi do życia tłuszcze i zamienić je w tłustą okładzinę.
Wypisz wymaluj Malkontentka – też ma wszystko w megdupie, rozmiar portek rozrasta się niewyobrażalnie a cellulit po prostu kwitnie. Trwa dzielnie, ma się dobrze i prawdopodobnie ekstradowany jest z zatrutego powietrza, bo wyraźnie nie zamierza odpuścić.
Bez względu na pochodzenie pomarańczowej skórki, obrośnięte zwałami tłuszczu malkontenckie uda nie nadają się do publicznych pokazów. Jednak żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia, Malkontentka wytrwale acz beznadziejnie smaruje je wszelakimi dobrami, mającymi niedoskonałości wyeliminować. Grzeszki młodości, kanapa zamiast fitnessów, słodycze i hektolitry kawy, a do kompletu dwudziestokilogramowy podskok wagi na etapie pączkowania - wszystko to poczyniło swoje i Malkontentka skazana jest na długie i to mocno szerokie spodnie, pokaźne spódnice do kostek - generalnie to, w czym upchnie kilogramy słoniny. Co jednak najstraszliwsze – atak cellulitu przypomina inwazje karaluchów - jak się raz zalęgnie, ciężko cholerę wytępić. Wyobraźcie sobie, że nawet intensywne oglądanie zawodów sportowych w tv nie działa! Podobnie balsamy, kremy i cały ten badziew. Malkontentka jeśli chodzi o ujędrniająco-wyszczuplająco-cuda-czyniącą odnóżkę przemysłu kosmetycznego ma już chyba habilitację w testowaniu, ale… Ale okazało się, że jest coś, czego nie próbowała. Ot skromny przyrząd przypominający nieco średniowieczne narzędzie tortur – jakiś element żelaznej dziewicy, czy coś…. Ot mini żelazna dziewica, przyjmijmy - dziewiczka… Niewielki wałek gęsto najeżony igłami, czyli dermaroller. Malkontentka uczyniwszy klik w komputerze na stronie sklepu wyprzedażowego dziewiczkę zakupiła i pełna zapału przystąpiła do testów.
Działając zgodnie z instrukcją wyszorowała swe wdzięki, zdezynfekowała pole operacji i dziewiczkę - celem nie załapania się na sepsę, zapodała dedykowane udkom i sprzętowi serum, po czym przystąpiła do rolowania tłuszczu! Dobra! Która powiedziała że to nie boli? Hmmm? Otóż boli! Boli jak jasna cholera! Igły dziewiczki są ponoć niewielkie, bo jeno 0,5 mm, ale albo Malkontentka jest kolejnym wcieleniem księżniczki na ziarnku grochu, albo ktoś wciska kit publice – miało mrowić, a boli. Nic to jednak. Skoro trzeba cierpieć, żeby być piękną, to zacisnąwszy zęby zrolowała bohatersko co się dało, wyjąc przy tym smętnie i żałośnie. Po przejściu dwóch poziomów piekieł sprzęt umyła, ponownie zdezynfekowała i przystąpiła do oględzin. Uda, był czewoniutkie, w kropeczkowy rzucik plus jedna kropelka krwi! Krwi! A krew powinna być przecież w środku!!!!. Po pierwszym ataku paniki – mdleć czy nie mdleć?, wyciek został zaopatrzony, Malkontentka zaś odziana w koszulę i dostarczona na spoczynek. Spoczynek nie miał nic wspólnego z odpoczynkiem, bo w nocy uda piekły i uniemożliwiały błogie figle z Morfeuszem. Rano, ku najwyższemu zdumieniu Malkontentki nogi wcale nie wyglądały jakby-nic-się-nie-wydarzyło. Otóż wyglądały, że coś-się-wydarzyło! Były nadal fest czerwone. Instrukcja zapowiadała że po 2 godzinach zaczerwienienie minie…. No cóż, po 6 nie minęło, a na dodatek na ciele wystąpiły wypukłe zadrapania znaczące drogę przebiegu dermarollera… Średnio ładnie, żeby nie rzec obrzydliwie. Malkontentka wyglądała, jakby jej osobisty cellulit poszarpało stado wściekłych kotowatych.
Dodatkowo sytuację pogarszał fakt, że dzień wcześniej z wdziękiem baleriny nasza bohaterka spierniczyła się ze schodów i coś jej nieprzyjemnie chrupnęło w kolanku. Liczyła wprawdzie, że samo przejdzie, skoro niejako samo przyszło, ale niestety, ból się nasilił i Malkontentka planowała wizytę u chirurga. Uwierzcie, nie poszła. Nie bardzo potrafiła sobie wyobrazić reakcję dowcipnego pana doktora na rozszarpane nóżki do tego przetrącone gdzieniegdzie… I teraz biedna, nie dość że podrapana, szczypiąca to jeszcze kulawa. Co automatycznie wyklucza jej uczestnictwo w zajęciach w fitness klubie dla seniorów… he he. No i co Wy na to mili Państwo? Rollować dalej czy odpuścić i iść na browara?
W dniu 5 lipca 2016 r. został złożony w Sejmie RP projekt ustawy, który ma na celu całkowite zakazanie aborcji, nie bacząc na zagrożenie dla życia i zdrowia kobiet. Prawdopodobnie pierwsze jego czytanie dokona się lada chwila.
...
Akt seksualny z rewolwerem przy skroni.
To nie jest tak, że puste słowa z paragrafów zawsze przytrafiają się innym a nie nam... W każdej chwili - teraz również - stają się czyjąś smutna rzeczywistością. Ciąża z gwałtu, zagrożenie życia matki, potworności o których nie chce się myśleć, bo po co psuć sobie samopoczucie... Rosyjska ruletka. Za zakrętem może zdarzyć się niejedno i to każdej z nas. We współczesnym świecie kobiety to towar. Są gwałcone, mordowane, sprzedawane. To, co wyprawia się z nimi w niektórych krajach islamskich czy w azjatyckich przechodzi wszelkie wyobrażenie. W cywilizowanym świecie zwierzęta mają większe przywileje niż te nieszczęśniczki. Brońmy zatem tego, co już raz zostało wywalczone. Bo to, że nad Wisłą kobiety występują przeciwko kobietom - to wstyd, hańba i zbrodnia.
I jeszcze jedno.
Jedynie systemy totalitarne uzurpują sobie prawo do kontrolowania rozrodczości obywateli. Zapamiętajcie!
Jakie pan ma stopy duże, Panie kangurze! (J.Brzechwa)
Oj panie kangurze… cóż my tu z tymi stopami mamy… No źle mamy. Stopy duże w wydaniu Malkontentki są zaiste kangurze. Przyznajmy ze wstydem – stopy to najbardziej zaniedbany element Malkontentki. Z dłońmi nie jest lepiej, zatem dzisiejszy wpis będzie krótki i zwyczajowo przenudny.
Grzech zaniedbania i niesystematyczności. Teoretycznie do smarowania spracowanych stóp Malkontentka winna używać tego:
No ale … generalnie zabawa kończy się raz w miesiącu, gdy do akcji wkracza śliczna Marzenka czyli pani kosmetyczka. Wówczas tradycyjnie Malkontentka odbiera comiesięczną opierkurke, przysięga poprawę i składa deklaracje solennego smarowania stóp. Powtarzalność sytuacji wywołuje znużenie - zarówno osoby udzielającej reprymendy, jak i odbierającej groźne uwagi (z pochyloną karnie głową). Malkontentka nie podlega resocjalizacji. Proces trwa od lat…
Dłonie to podobna śpiewka… Ale tu mamy wyjaśnienie. A jak wiadomo każde usprawiedliwienie jest dobre, byle zrzucić winę z siebie… Otóż Malkontentka nie jest zupełnie normalna. Poza lekkim świrem i nerwicą cierpi też na różnego rodzaju fobie, z których na czoło wysuwa się Big Fobisko – czyli obsesyjny wstręt do kremów do rąk… Fobia objawia się zaiste dziwacznie – każdorazowe posmarowanie łap kremem, powoduje u Malkontentki jakąś fiksację i resztę dnia nieboga żyje w przeświadczeniu, że wszystko czego dotknie pachnie kremem. Szczególnie jest to niesympatycznie w sytuacji spożywania pokarmu. Kanapka z kremem do rąk, cukierek z kremem do rąk, nawet kawa zalatuje podejrzanie tym cholernym kremem. Ciekawostką jest fakt, że generalnie nie ma znaczenia, czy rzeczony krem ma jakąś woń czy jest bezzapachowy. Co fajne, pomimo tak macoszego traktowania, dłonie Malkontentki nie zamieniły się jeszcze w spracowane ręce robotnika budowlanego. Dzieje się tak zapewne za sprawą pani kosmetyczki, która przy okazji malowania paznokci czyni jakiś cud i łapki starczają na dłużej. Od wielkiego dzwonu traktowane są taką oto substancją. Czort wie, czy to jakoś działa….
Mam poczucie, że chyba dojechałam do końca wyzwania. Sorki, że mu nie sprostałam, a posty nie skrzyły humorem i nie powalały lekkością pióra. To chyba nie moja bajka i zbyt wysokie progi na krótkie malkontenckie nogi.
Pozostańcie z uśmiechem. Nadciąga jesień. Świat jest piękny.
Kontempluje rzeczywistość, zdumiewa się, a potem zgryźliwe komentuje. Chwyta życie z zachwytem, ironią, krytycyzmem, czasem smutkiem a zazwyczaj pokorą. Celebruje chwile. Jednak... jednak odkąd na swojej drodze spotkała Wu – no … zaczęła się bać. Szczególnie przyszłości wyrastającej wraz z pozbawionymi refleksji jednostkami, podążającymi niczym stado baranów za jedynym prawdziwym słowem. Słowo sączy się z resortowych otworów gębowych i pomimo - a może dzięki swej bezdennej głupocie, staje się zagrożeniem... Świadomość pijackiego tańca nad przepaścią mocno osłabia malkontenckie ego i wali jej niepokornego ducha po głowie…
A wszystko to za sprawą Wu…
Kim jest Wu?
Wu ma 19 lat i jeszcze cieplutkie świadectwo maturalne w kieszeni markowych gaci.
Wu wygląda jak lukrowany aniołek z ckliwych opowieści dla dzieciaczków. Taki blondwłosy anioł, o zielonym spojrzeniu i słonecznym uśmiechu.
Wu ma zamożnych rodziców z bardzo prywatną inicjatywą i nowy model iphona.
Wu popala w krzakach kosztowne fajki i robi roześmiane selfie za każdym rogiem.
Wu maluje i czuje się artystką. Niespełnioną, bo ignoranci przeprowadzający rekrutacje do artystycznych uczelni nie poznali się na jej talencie. Ale to tylko szlam, nie ludzie…żydzi i masoni, albo nawet gorzej - lewacy!
Wu ma zadarty uroczo nosek i głowę w lokach. Ma piękne usta z których nieustannie wylewa się potok najbardziej wulgarnego, rynsztokowego słownictwa, z jakim malkontenckie uszy miały przyjemność. A do wielkich delikatesów Malkontentka nie należy i subtelnie rzecz ujmując, też zdarza jej się nie przebierać w mowie ojczystej. Wu tą barwną nowomową ochoczo głosi swoje poglądy – społeczne i polityczne, jednak nerwowo wyrzucany z otworu gębowego wymiot plugawych przekleństw nie pozawala zorientować się w sensie przekazywanej bez-myśli.
Wu całe grube dziewiętnaście lat żywota spędziła w dostatku, pasiona wszelkimi wyszukanymi dobrami, w lecie wystawiana na gorące słońce egzotycznego nieba, zimą hartowana w ociekających groszem kurortach alpejskich. Wu w związku z powyższym ma głębokie doświadczenie i niejako z urodzenia wie, co dobre dla niej i innych. Wu stoi na stanowisku, że tylko osoby jej podobne - czyli nie nijakie normiki - mają prawo do kierowania biegiem historii. Normiki służą do pchania ciężkawego koła dziejów...
Wu kocha trampki za dwie stówy, kolorowe kosmetyki i takiego jednego Jaśka z sąsiedztwa. Wu wyznaje zasadę supremacji białego człowieka. Wu nienawidzi – kolorowych, uchodźców, żydów, cyganów, gender, feministek, gejów, lesbijek i lewaków. Wu jest gorliwą patriotką i podziwia rządy silnej ręki. Każdej – jak świat długi i szeroki. Zwłaszcza tej, która budowała III Rzeszę. Wu w krawaciku i z upiętymi włosami ochoczo pozuje do zdjęć udając nazi-madel z BDM.
Wu sympatyzuje z odmóżdżoną formacją nacjonalistyczną… Wolska dla Wolaków… Ech...
Malkontentka nie może uwierzyć. I nigdy nie uwierzy. Na nienawiść i pogardę nie wyraża swojej zgody. Zastanawialiście się może kiedykolwiek dlaczego oczywistości są tak nieoczywiste? Dlaczego tak ciężko odróżnić dobro od zła? Czy naprawdę istnienie aspiryny usprawiedliwia bestialstwo eksperymentów medycznych w obozach koncentracyjnych? Jeśli ktoś tego nie rozumie – ma problem i rzeczywiście wymaga porządnego leczenia, albo solidnego kopa w dupsko! Tak dla otrzeźwienia!
Kochani, nie dajcie się uwieść pięknym słowom, nie wierzcie w zapewnienia, że warto poświęcić pięciu, żeby stu żyło się lepiej… Szukajcie drugiego dna w górnolotnym patriotyzmie, który podnosi rękę na drugiego człowieka, a pod kaszmirowym płaszczem nosi dziurawe gacie. To ściema, nie patriotyzm, to nacjonalizm najgorszej jakości. Przynależność do neofaszystów automatycznie wyklucza uwikłanego osobnika z gatunku homo sapiens. To dno dna. Pamiętacie panią Czubaszek? Nie trzeba być patriotą, ważne by nie być idiotą! W punkt!Ona czaiła bazę! Korowodu idiotów nie da się już zatrzymać, ale nie musimy w nim uczestniczyć. Posłuchajcie księdza Tischnera, w którego wykładach Malkontentka miała ogromny zaszczyt uczestniczyć. Nie dajcie wkręcić się w obezwładniające tryby systemu, bo system piętnujący jakiegokolwiek człowieka, tylko z uwagi na jego inność jest z definicji niedopuszczalny a z natury - zbrodniczy. I kierują nim zazwyczaj bezmózgie yeti.
Ludzie, którzy w 1939 roku podpalili Europę i zorganizowali gigantyczną machinę zbrodni byli półanalfabetami, całkowicie nieprzygotowanymi do pełnienia najwyższych stanowisk państwowych. A jednak dostali władzę, demokratycznie i pokojowo. Adolf Hitler – w wieku 16 lat zakończył edukację w Realschule. Martin Bormann, jego prawa ręka, zerwał ze szkołą na dwa lata przed maturą. Joachim von Ribbentrop, minister spraw zagranicznych, uczył się w różnych szkołach i u prywatnych nauczycieli, ale do matury nie doszedł. Najbliższy współpracownik Hermann Göring: roczna nauka w szkole kadetów. Reinhard Heydrich, szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, organizator eksterminacji Żydów: roczna szkoła kadetów marynarki wojennej. Heinrich Himmler, organizator terroru i eksterminacji narodów, po przyspieszonym zaliczeniu szkoły średniej, przez 3 lata studiował agronomię. Jedyny wykształciuch w tym towarzystwie to Joseph Goebbels, doktor filozofii. Wydawali się śmieszni, nadęci i pokraczni, a okazali się śmiertelnie groźni. Co było ich siłą? Nienawiść. Jaką odczuwa człowiek krzywdzony, prześladowany i niespełniony: za kalectwo i niski wzrost (Goebbels), odrzucenie przez kobiety (Himmler), przerost ambicji (Ribbentrop), poniżenia w dzieciństwie i młodości (Heydrich). Tę przepełniającą ich nienawiść przekształcili w ideę! Chcieli stworzyć społeczeństwo zdrowe, wolne od chorób genetycznych, odmienności np. homoseksualizmu, przestępczości i korupcji, jednolite etnicznie i politycznie, bogate. Nienawiść podsunęła im tylko jeden środek realizacji tej idei – terror obozów koncentracyjnych, obozów śmierci, masowych egzekucji, eutanazji i zbrojnych podbojów. Dlatego stworzyli III Rzeszę. Dla tego nowego tworu państwowego uchwalili nowe prawo, prawo nienawiści, i szybko, już rok po objęciu rządów, stworzyli sprawne narzędzie: policję polityczną. Minęło 12 długich lat zanim cywilizowany świat wydał na nich wyrok w Norymberdze. Kiedy dziś słyszę nienawiść, to boję się. Tego, co już było.... (Bogusław Wołoszański)
A Ty Wu…mogłabyś być naprawdę fajną dziewczyną… Zniszczysz sobie życie i nawet tego nie zauważysz...