Przeciwko nudzie nawet bogowie walczyli daremnie.(F.Nietzsche)
…czyli że jak?... jestem nie - do - pokonania! Sieję nudę, sieję co czwartek a Wy tak sympatycznie to znosicie, że doprawdy czuję się niewymownie wdzięczna. Miałam skończyć z żałosnym procederem opowiadania Wam historii Jany, ale odezwało się kilka głosów zaciekawionych ciągiem dalszym historii. I chociaż świadoma jestem, że to grzeczność i kurtuazja przez Wasze pióro przemawia (wiadomo blogerzy – ludzie na poziomie), to uczepiłam się tych słów, jak mucha kupkowa i nijak nie pozwalam się odgonić... Smaruje zatem dalej moją opowieść, w której losy dwóch kobiet funkcjonujących w dwóch różnych okresach czasoprzestrzeni podejrzanie się zazębiają. Dla jasności schematu – akcja jest równoległa – rozgrywa się dziś – tu bohaterką jest Jana i w okresie okupacji –Niteczka. Opowieść rozpoczyna spotkanie obu pań… Jany i zwariowanej staruszki – Niteczki, której historie poznajemy retrospektywnie. Dalej jest już tylko chaos i brak chronologii…
Zapraszam.
Dziś rzecz o Niteczce pod serialowym hasłem:
Małżeństwo jest jak spacer po parku – ogólnie przyjemnie, ale trafia się kupa.
…czyli że jak?... jestem nie - do - pokonania! Sieję nudę, sieję co czwartek a Wy tak sympatycznie to znosicie, że doprawdy czuję się niewymownie wdzięczna. Miałam skończyć z żałosnym procederem opowiadania Wam historii Jany, ale odezwało się kilka głosów zaciekawionych ciągiem dalszym historii. I chociaż świadoma jestem, że to grzeczność i kurtuazja przez Wasze pióro przemawia (wiadomo blogerzy – ludzie na poziomie), to uczepiłam się tych słów, jak mucha kupkowa i nijak nie pozwalam się odgonić... Smaruje zatem dalej moją opowieść, w której losy dwóch kobiet funkcjonujących w dwóch różnych okresach czasoprzestrzeni podejrzanie się zazębiają. Dla jasności schematu – akcja jest równoległa – rozgrywa się dziś – tu bohaterką jest Jana i w okresie okupacji –Niteczka. Opowieść rozpoczyna spotkanie obu pań… Jany i zwariowanej staruszki – Niteczki, której historie poznajemy retrospektywnie. Dalej jest już tylko chaos i brak chronologii…
Zapraszam.
Dziś rzecz o Niteczce pod serialowym hasłem:
Małżeństwo jest jak spacer po parku – ogólnie przyjemnie, ale trafia się kupa.
Bardziej niż wtedy…
- Franiu, oni nie są kolaborantami. Przecież wiesz! Zabiłam ich. Boże. Przecież oni nic nie zrobili. Franiu, ja też nie! Nikogo nie zdradziłam. Kocham go. Dlaczego nie chcą zrozumieć, że kochałam go już przed wojną? Przecież to nie jest jakiś obcy Niemiec. To Will. Nasz Will. Bawiliśmy się razem jako dzieci. Franiu, nie pamiętasz…? Co zrobić? Pójdę może tam i się przyznam, że to ja? Żeby rodzicom dali spokój.
Niteczka szybko chodziła po pokoju, wyrzucając z siebie gwałtownie słowa.
- Gdzie? – z kanapy odezwał się milczący dotąd Franiu.
- Co gdzie?
- Gdzie pójdziesz?
- No nie wiem, do nich.
- Do jakich nich? Ty jesteś zwyczajnie głupia dziewczyno. Zapomnij o tym. Nie ma żadnych ich. Nigdzie nie pójdziesz. Słyszysz? Już wystarczająco dużo zrobiłaś.
- Franiu, błagam zrób coś.
- Dobrze… - powiedział przeciągle -… w sumie jest sposób
- Franiu! Boże ty jesteś …
- Zamilknij dziewczyno na chwilę. Powiedziałem, że jest sposób. Tyle, że… sam nie wiem, to już ty musisz zdecydować
- Jaki!? Zrobię wszystko.
- Wyjdź za mnie.
Niteczka nie chciała wierzyć, w to co usłyszała. Wisi nad ich głowami śmierć, zgubiła całą rodzinę, matka boi się wychodzić z domu, żyją jak szczury w ukryciu a on składa propozycje małżeństwa..
- Oświadczasz mi się? Zwariowałeś? Po co?
- Jak po co? Żeby uratować skórę twoją i twojej rodziny. Chyba nie sądzisz, że was sprzątną gdy zostaniesz moją żoną? Moje nazwisko daje ci ochronę i gwarancje. Ty naprawdę nic nie rozumiesz?
- Franiu, nosimy to samo nazwisko - zaprotestowała słabo.
- Tak, ale inaczej je nosimy! Ja nie puszczam się z Niemcami.
Niteczce krew uderzyła do twarzy. Franiu pozwala sobie na zbyt wiele. Myśli, że to co się wydarzyło daje mu nieustanne prawo do obrażania jej?
- Wyjdź – wskazała mu drzwi
- Uważaj – syknął – bo rzeczywiście wyjdę i twoja sytuacja stanie się o wiele gorsza niż jest w tej chwili. Nie jesteś już jaśnie panienką, która będzie mi drzwi pokazywać. Uważaj z kim zadzierasz!
Patrzyła na niego z przerażeniem. Kim jest ten człowiek. Miałby zostać jego żoną? Żoną Frania? Idiotyzm. Przed wojną taką propozycję potraktowałaby jako żart, zresztą przed wojną nie byłoby mowy żeby ona padła. Nie ośmielił by się… A dziś… Z przerażeniem zorientowała się, że rozważa możliwość założenia rodziny z tym potworem. Jak nisko upadła… Jej obrzydliwy, zawsze jakby niedomyty kuzyn Franio. Spluwał na posadzkę i miał żółte od nikotyny palce. Patrzyła na niego z odrazą… Miałaby go dotykać? Nigdy. Ale rodzice…
- Nie kocham cię. Kocham Willa – szepnęła.
- Ja też cię nie kocham, to nie romantyczny przypływ uczuć, tylko czysta kalkulacja. Przeżyjesz i będziesz miała ojca dla bękarta – to słowo padło między nimi. Padło i nie zniknęło. Trwało. Niteczka poczuła jak kręci jej się w głowie.
- Ty…ty .. zacisnęła pięści - skąd wiesz?
- Bo ja wszystko wiem, i to z kim się puszczasz i co z tego wynika. Wszystko. Rozumiesz? I zrozum że Willuś nie wróci, nie ma go, nie istnieje, Willuś kaput - zaśmiał się gardłowo.
Spojrzała na niego zimno.
- A jeśli się zgodzę, skoro to taka czysta kalkulacja, to co ty będziesz z tego miał?
- Ja? Przejechał spojrzeniem po jej sylwetce uśmiechając się krzywo – ja… ja będę miał… – przyciągnął ją nagle do siebie… usiłowała się wyswobodzić ale trzymał ją mocno. Gwałtownie nachylił się nad jej ustami, jego język rozwarł jej zęby, owionął ją jego cuchnący oddech – ja będę miał gorącą dupę w łóżku - rzekł odpychając ją nagle. Upadła na fotel, patrząc się na niego z otwartymi ustami. Czuła się brudna, pełna jego śmierdzących wydzielin, miała ochotę splunąć.
- No to załatwione - rzekł Franiu zapalając papierosa - formalności zostaw mnie. Czas ogłosić radosną nowinę najdroższa - zaśmiał się i naciągnął kapelusz - a potem zobaczysz, co to znaczy być z prawdziwym mężczyzną – mrugnął wychodząc.
Upokorzona Niteczka skuliła się w fotelu. Nie, to wszystko to tylko sen. To nie może dziać się naprawdę. Will... Boże, zabierz mnie z tego świata.
co za świnia dupy mu się zachciewa ... już czuje jego cuchnący oddech. i z takim kimś dla dobra opinii ma się hajtnąć??? nie widzę tego
OdpowiedzUsuńLeon, Ty mnie zawsze rozbroisz:)
UsuńJak wyobrażam sobie tego Frania to aż niedobrze mi się robi. W rzeczywistości pewnie byłby jeszcze bardziej obleśny.
OdpowiedzUsuńA mało to takich Franiów łazi po świecie...
UsuńWłaśnie, niestety nie mało.. ;-)
Usuńo fuj, franio fuj, fuj fuj!
OdpowiedzUsuńPowiem nawet błeeeee
UsuńJakiż Ty straszny los tej kobiecie rysujesz?! :) Podziwiam, że piszesz to notki (chyba) skoro świt - ja to rano nie pamiętam jak mam na imię, a co dopiero czy mam bloga...
OdpowiedzUsuńRano mam najwięcej czasu. Od piątej w akcji.
UsuńOpowieść jest prawdziwa - ja ją tylko usiłuję spisać.
W takim razie to jest jeszcze bardziej przerażające :/
UsuńPo pierwsze primo to nie kurtuazja czy tfu tfu dobre wychowanie kazało mi napisać, że chciałabym przeczytać więcej opowieści Jany - mylnie zakategoryzowałaś mnie jako osobę inteligentną i kulturalną :P
OdpowiedzUsuńPod drugie primo - ciśnienie podniosłaś mi tym odcinkiem lepiej niż dwie kawy - dałabym w pysk takiemu Franiowi. Jakiż to chód wsobny albo mutacja genów musiała zajść by taka gadzina się uchowała...
Po trzecie primo - czekam na następny czwartek :)
Mejd:) My chyba jesteśmy z jednej serii:). Mówisz jakobym ja mówiła:)
UsuńOoooo daleko mi do Ciebie i Interedo - mały pikuś jestem.... choć przyznam, że fajnie znaleźć kogoś kto jest podobnie walnięty :D
UsuńHa ha - jak zwykle muszę się mocno zadumać... znaczy, że jesteśmy bardziej tego...walnięte czy mniej z jednej serii :))))) Jesteś niemożliwa Mejd:))))) - myślę, że jednak bardziej z jednej serii :)
UsuńToż to zagadka na czwartek :P
UsuńMatko buzka jeśli my się kiedyś spotkamy to albo wszechświat nie wytrzyma i pieprznie, nadlecą 4 jeźdzcy apokalipsy.... albo nastanie pokój na ziemi - innej możliwości nie ma.
Bezwzględnie! Cos musi sie wydarzyć:)
UsuńTO ja widzę, że jestem jak Mejd - czekam na gorący odcinek w przyszły czwartek ^^
UsuńNo dzieje się dzieje! :D
OdpowiedzUsuńNo musi się dziać:)
UsuńŹle się dzieje :D
OdpowiedzUsuńCoraz gorzej ;)
UsuńWitam kochana. Mocne i dobre. przypomina mi film sprzed roku. Co prawda niemiecki i jakiś odrobinę naciągany ( dzieje się przy końcu II wojny światowej), ale choć odrobine opisujący postępowanie hitlerowców i reszty tego typu ... Brak mi słów. Niedobry ten Franek! Oj niedobry. Czekam na dalszą część losów Niteczki. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMogę tylko powiedzieć, że miałam okazję go poznać - był już starszym panem ale...
UsuńTak kochana... to "ale" mówi mi wszystko. :*
UsuńNo właśnie - rozumiesz :)
Usuńokropne...
OdpowiedzUsuń...okropne
UsuńO kurdeee poczułam zapch tej małżeńskiej kupy...
OdpowiedzUsuńmmm... to źle, ale wiesz - generalnie dobrze
UsuńChciałoby się rzec: mężczyźni! Wykorzystają każdą okazję do osiągnięcia swoich celów i jeszcze tak zakombinują, aby te biedne kobietki bały się odmówić.... Jak dobrze, że żyję w 21 wieku, gdzie po mordzie by dostał za sam cuchnący oddech!
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej mnie ciekawi jak się historia potoczy, a to, że wydarzyła się naprawdę dodaje smaczku :)
No w sumie dobrze to ujęłaś. Są kobiety, które i dziś tak funkcjonują i jeszcze czują się zadowolone!
UsuńKochana jak bym miała z kurtuazji napisać że chcę czytać więcej, a myśleć sobie coś innego to nie napisałabym wcale! I pewnie nie tylko ja. Więc pisz dalej. Mi co prawda tym razem Twój czwartek przeniósł się na niedzielę, ale dzielnie nadrabiam zaległości.
OdpowiedzUsuńA Franio... bleee
Dziekuję Ci bardzo serdecznie:)
Usuń