Moi piękni i wspaniali dziś będzie o miłości. A co. Raz się żyje,
potem się już tylko straszy więc nie będziemy sobie żałować. Zacznijmy zatem z
wysokiego C – czyli od Cytatu he he J.
Ponoć kochać to nie znaczy zawsze to samo…
Ano nie znaczy… Malkontentka przekonała się o tym (boleśnie, oj boleśnie) na
własnej skórze, kiedy po latach wikłania się w mniej lub bardziej toksyczne
związki wreszcie odnalazła tego jedynego i solidnie się zakochała. I to
miłością wielką, niezłomną i jakby tu rzec … nad wyraz …czystą. Wyrażamy też nieśmiałe
przypuszczenie, że to gwałtowne uczucie jest w pewnym stopniu odwzajemnione.
Obiekt miłości - szampon wzmacniający Amla pochodzi z dobrej i
powszechnie szanowanej rodziny Khadi i został zakupiony w Helfach (no cóż
płatna to miłość, ale nigdy nie jest tak, żeby było idealnie) za niebagatelną
kwotę 43 zł. polskich. Ale czymże w sumie jest te kilkadziesiąt złotych w
obliczu rozbuchanej i nieposkromionej miłości? No właśnie… sami sobie
odpowiedzcie!
Jednak żeby nie było tak słodko… pierwsze zetkniecie z szamponem nie
wskazywało, że rozwinie się z tego jakieś głębsze uczucie. Wręcz przeciwnie –
Malkontentka gorzko zapłakała nad wydaną nierozważnie gotówką. Szampon, pomimo
zachęcającego składu – Amla, Tulsi (hmm…tak), Brhingraj, Brahmi, olejek z
drzewa Ylang Ylang, migdał, Shikakai i aloes przy pierwszej próbie zastosowania
na szczecinie porastającej głowę Malkontentki wydał się gigantyczną porażką.
Mała dygresja – jeśli poza słowem olejek, aloes i migdał nie zrozumieliście
żadnego innego z tworzących zdanie powyżej - nie martwcie się – Malkontentka
też nie rozumie i właśnie dlatego uznaje skład za szalenie zachęcający, brzmi
normalnie jak jakaś tajemna mikstura. Żądni wiedzy mogą poszperać w necie,
dokształcić się a potem nam poopowiadać, mniej żądni – wystarczy, że
przeczytali. Jest naprawdę ok;). Wracając do premiery szamponu na Malkontentce
– katastrofa. Szampon przede wszystkim się nie pieni zbyt obficie (wcale kurka
wodna się nie pieni), a wmasowany, wtarty czy jak to ująć we włosy powoduje, że
stają się one jakieś mocno nietypowe… ich struktura zaczyna przypominać…no
właściwie czort wie co…są dziwnie tępe. Wsunięcie w powstałą masę palców, czy
co tam kto ma w tym miejscu, jest niemal niemożliwe. Szalenie nieprzyjemne
uczucie. Malkontentka spłukała uzyskany hełm w miarę możliwości starannie i z
ulgą umyła włosy naładowanym trucizną szamponem drogeryjnym. Amla trafił do
kampanii karnej (czyt. szafka pod umywalką) i tam zapominany spędził kilka
tygodni w towarzystwie brutalnego Domestosa i cytrynowego Ludwika. I pewnie
siedziałby tam po dziś dzień gdyby jego smutnego losu nie odmienił Przypadek.
Przypadek bowiem sprawił, że Malkontentka robiąc zakupy zapomniała zakupić
nowej substancji do mycia włosów. Gdy sobie o tym przypomniała, pogalopowała z
powrotem do sklepu a tam znowu zadziałał Przypadek – zablokował się czytnik
kart a Malkontentka płynąc na fali postępu dysponowała jedynie kartą a z
gotówki żywej posiadała zabłąkane w portfelu 37 gr polskich, co jak wiadomo
jest kwotą zbyt mizerną na zakup czegokolwiek. Zniechęconej Malkontentce nie
chciało się już szorować do bankomatu, więc wyruszyła do domu pocieszając się w
myślach, ze zapewne ma jakieś saszetki z szamponami, które poratują ją w
kryzysowej sytuacji. Saszetek oczywiście nie było, ale w zamian, puszył się i
zachęcająco rumienił na półce szampon Amla. Z westchnieniem sięgnęła po niego,
pamiętając wszak swoje niemiłe z nim przygody. Przy ponownym użyciu szampon znów
okazał się nieprzyjemny. Brunatna ale dość ciekawie pachnąca woda wylana na
włosy absolutnie nie chciała się pienić i zamieniła je w szorstką nieprzyjemną
kupkę czegoś. Malkontentka jednak nie mając wyboru dzielnie szorowała się
dalej. Bez większych nadziei po spłukaniu włosów przystąpiła do ich czesania –
i tu pierwszy szok – włosy, pomimo że dość dziwne w dotyku rozczesały się
łatwo. Jednak najlepsze miało ukazać się oczom Malkontentki po wyschnięciu –
włosy stały się piękne! Lśniące, podniesione, fantastycznie się układały. I na
owo układanie stały się szalenie podatne. Kolejne zastosowania odkryły coraz to
nowe zalety szamponu. Po pierwsze – włosy są bardzo czyste, zdrowe i
błyszczące, po drugie – świetnie się je modeluje a to, co zostało pracowicie
zbudowane długo się utrzymuje, po trzecie włosy są wyraźnie „podniesione” u
nasady, po kolejne – pięknie pachną. Fantastyczne jest też to, że włosy nie przyzwyczajają
się do szamponu i są coraz ładniejsze.
Amla Khadi jest naprawdę bardzo dobry. Warto „nauczyć” się z niego
korzystać, nie wylewać pół butelki na głowę (pojawia się taki podświadomy
przymus, bo produkt słabo się pieni) i przetrwać te drobne nieprzyjemności
podczas mycia. Pewną wadą jest jednak, co by nie gadać, cena – ale jeśli
jesteście bogaci z domu, albo zarabiacie kupę kasy tudzież macie kogoś, kto
zrobi dla was wszystko (czyt. sypnie gotówką) lub żyjecie na cudzy koszt (he
he) – to kupujcie, bo warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz