Głowa bez pamięci, to twierdza bez garnizonu… (Napoleon Bonaparte)
...ano właśnie. Ostatnimi czasy malkontenckie wojska zaczynają nawalać. Czy spowodowały to galopujące ze sporym przyspieszeniem latka, czy może zmęczenie - trudno stwierdzić, ale w jednostce panuje totalne rozprężenie, brak dyscypliny i generalnie wszyscy rozłażą się gdzie popadnie. A Malkontentka siedzi sobie beztrosko, patrząc bezmyślnym okiem na kolejną obieraczkę ziemniaków prezentującą swe wdzięki na kanale telezakupowym i równie beztrosko o niej zapomina... Zapomina. Zapomina, co miała zrobić, co kupić i dokąd pójść. Ba – niekiedy wstaje i udaje się w bardzo konkretnie miejsce, w bardzo niesprecyzowanym celu… Cholera – cóż to ja chciałam z pawlacza….i dlaczego wlazłam na tę drabinkę…
Jest źle. Lecytyna kupiona, ciepłe mleko do poduchy… oto upadek twardziela. Już nie balety do świtu i łzawe rozmowy zapijane litrami gorzałki. Gastrolog, ziółka i tabletki na nadkwasotę – witaj dojrzałości po przehulanej młodości. Niestety dziury w pamięci gdzieś zapewne mają swój początek -Malkontentka coś tam jeszcze smętnie kojarzy i bredzi o jakimś związku z cieniami pod oczkiem i zmęczonym obliczem, no ale nie o tym… Jak już wspominałam, ostatnimi czasy w związku z pogłębiającą się demencją, Malkontentka stała się entuzjastką plannerów (przez dwa "n" koniecznie). Targa je w torbie niczym zapasowy mózg, wyrabiając jednocześnie triceps lewy. Ostatnio do rodziny mózgów dołączył skarb dość nieoczekiwany. Nazwijmy go umownie dziennikiem recenzenta. Spłodziła go i wydała na świat matka - marka Norinommo. Ha. Ów dziennik czy też notes – zwał jak zwał - to rzecz niebywała i zaskakująca - nadzwyczajna gratka dla miłośników słowa pisanego... I w tym momencie każdego mola książkowego powinien przeniknąć dreszcz rozkoszy – bo notes to narzędzie idealne dla tych, którzy czytają, coś tam po lekturze odczuwają i do tego mają chęć owe odczucia ubrać w słowo, wynotować kilka cytatów, albo nawet zmontować recenzję. A jeszcze gdy komuś garnizony nawalają – no to już bajka i mózg w kompakcie.
...ano właśnie. Ostatnimi czasy malkontenckie wojska zaczynają nawalać. Czy spowodowały to galopujące ze sporym przyspieszeniem latka, czy może zmęczenie - trudno stwierdzić, ale w jednostce panuje totalne rozprężenie, brak dyscypliny i generalnie wszyscy rozłażą się gdzie popadnie. A Malkontentka siedzi sobie beztrosko, patrząc bezmyślnym okiem na kolejną obieraczkę ziemniaków prezentującą swe wdzięki na kanale telezakupowym i równie beztrosko o niej zapomina... Zapomina. Zapomina, co miała zrobić, co kupić i dokąd pójść. Ba – niekiedy wstaje i udaje się w bardzo konkretnie miejsce, w bardzo niesprecyzowanym celu… Cholera – cóż to ja chciałam z pawlacza….i dlaczego wlazłam na tę drabinkę…
Jest źle. Lecytyna kupiona, ciepłe mleko do poduchy… oto upadek twardziela. Już nie balety do świtu i łzawe rozmowy zapijane litrami gorzałki. Gastrolog, ziółka i tabletki na nadkwasotę – witaj dojrzałości po przehulanej młodości. Niestety dziury w pamięci gdzieś zapewne mają swój początek -Malkontentka coś tam jeszcze smętnie kojarzy i bredzi o jakimś związku z cieniami pod oczkiem i zmęczonym obliczem, no ale nie o tym… Jak już wspominałam, ostatnimi czasy w związku z pogłębiającą się demencją, Malkontentka stała się entuzjastką plannerów (przez dwa "n" koniecznie). Targa je w torbie niczym zapasowy mózg, wyrabiając jednocześnie triceps lewy. Ostatnio do rodziny mózgów dołączył skarb dość nieoczekiwany. Nazwijmy go umownie dziennikiem recenzenta. Spłodziła go i wydała na świat matka - marka Norinommo. Ha. Ów dziennik czy też notes – zwał jak zwał - to rzecz niebywała i zaskakująca - nadzwyczajna gratka dla miłośników słowa pisanego... I w tym momencie każdego mola książkowego powinien przeniknąć dreszcz rozkoszy – bo notes to narzędzie idealne dla tych, którzy czytają, coś tam po lekturze odczuwają i do tego mają chęć owe odczucia ubrać w słowo, wynotować kilka cytatów, albo nawet zmontować recenzję. A jeszcze gdy komuś garnizony nawalają – no to już bajka i mózg w kompakcie.
Matula Norinommo rozpieszcza swe dziatki i nie zapomina również o aspekcie wizualnym - planner przybywa do nas zapakowany – uwaga! - nie w gazetę po śledziku, ale w elegancją swą zawstydzające pudełko i jakby było mało – jest naprawdę wybitnie szykowny. Tak szykowny, że nie jestem przekonana czy Malkontentka ośmieli się w nim pisać swą proletariacką łapą. Żarty żartami, ale wyznam Wam w sekrecie, że popadła nieboga w uzależnienie od marki Norinommo i zakupiła kolejną ich perełkę – Notes podróżniczki… I teraz to się będzie działo – Malkontentka, stary włóczykij, chyba nawet zaczyna niecierpliwie wypatrywać ulubionych delegacji do zapluskwionych hoteli z kuponośną kuchnią okraszoną salmonellą...
Zwyczajowo i do znudzenia zapewniam, ze artykuł nie jest sponsorowany, na notes Malkontentka wydała ciężko wyrwane z kieszeni pracodawcy i skrzętnie ukryte zaskórniaki. I uwaga – nie nabyła siedemsetnego kremu (chociaż taki jeden z Mizon mocno siedzi jej z tyłu głowy) tylko notes. Notes!Rozumiecie! Ha!
Niech moc będzie z Wami.
Ja to jestem chyba za mało zorganizowana na takie coś. Zapisuje wszystko na szybko jako notatki w tel:)
OdpowiedzUsuńOstatnio tez odpuściłam sobie "kolejny krem" i kupiłam kolejną książkę Jo Nesbo ;)
OdpowiedzUsuńRozpusta normalnie, ale i ja ją poczyniłam kiedy doszlam do wniosku że wracam na saluny blogosfery i w tym celu wydalam prawie setkę na grubości mi nieznanej planner w którym skrzętnie trwa produkcja nowych postów.
OdpowiedzUsuńCza się normalnie rozgrzeszyć z tego zakupu.
Muszę nadrobić przerwę w czytaniu u Ciebie bo się uzbierało tego trochę jak zniknęłam 😊
notes zamiast kremu! no jak tak można?!:P
OdpowiedzUsuńMysle, ze jak zapełnisz notes podróżnika to powinnas go wydac.
OdpowiedzUsuńgazeta po śledziku lepsza by była :D
OdpowiedzUsuńU mnie w tym roku zatrzęsienie kalendarzy, mamy chyba ze 3 :D
OdpowiedzUsuńhaha no, ba! Notes, to dobra rzecz :D No i koniecznie planner, przez dwa "n". Moc z Tobą <3
OdpowiedzUsuńoj już kalendarz mam, a taki planer to by się przydał :D
OdpowiedzUsuńceny odstraszają skutecznie
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że kusisz mnie coraz bardziej tymi notesami, bo początki demencji u siebie też zauważam :( Póki co milion notatek w telefonie jeszcze jakoś mnie ogarniają, ale zarz zabraknie i na nie miejsca...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNadkwasota mówisz... Może poleciłabyś coś na tę przypadłość, bo ja już też w sędziwym wieku i takie dolegliwości mnie dopadły ;p
OdpowiedzUsuńW tym roku postawiłam na malusieńki kalendarz do torebki. Nic w nim nie zapiszę, ale może w końcu zacznę zaznaczać jakieś cykle miesiączkowe, dni bez nadkwasoty czy coś ;p