wtorek, 13 stycznia 2015

Khadi Amla… mon amour


Moi piękni i wspaniali dziś będzie o miłości. A co. Raz się żyje, potem się już tylko straszy więc nie będziemy sobie żałować. Zacznijmy zatem z wysokiego C – czyli od Cytatu he he J. Ponoć kochać to nie znaczy zawsze to samo… Ano nie znaczy… Malkontentka przekonała się o tym (boleśnie, oj boleśnie) na własnej skórze, kiedy po latach wikłania się w mniej lub bardziej toksyczne związki wreszcie odnalazła tego jedynego i solidnie się zakochała. I to miłością wielką, niezłomną i jakby tu rzec … nad wyraz …czystą. Wyrażamy też nieśmiałe przypuszczenie, że to gwałtowne uczucie jest w pewnym stopniu odwzajemnione.
Obiekt miłości - szampon wzmacniający Amla pochodzi z dobrej i powszechnie szanowanej rodziny Khadi i został zakupiony w Helfach (no cóż płatna to miłość, ale nigdy nie jest tak, żeby było idealnie) za niebagatelną kwotę 43 zł. polskich. Ale czymże w sumie jest te kilkadziesiąt złotych w obliczu rozbuchanej i nieposkromionej miłości? No właśnie… sami sobie odpowiedzcie!
Jednak żeby nie było tak słodko… pierwsze zetkniecie z szamponem nie wskazywało, że rozwinie się z tego jakieś głębsze uczucie. Wręcz przeciwnie – Malkontentka gorzko zapłakała nad wydaną nierozważnie gotówką. Szampon, pomimo zachęcającego składu – Amla, Tulsi (hmm…tak), Brhingraj, Brahmi, olejek z drzewa Ylang Ylang, migdał, Shikakai i aloes przy pierwszej próbie zastosowania na szczecinie porastającej głowę Malkontentki wydał się gigantyczną porażką. Mała dygresja – jeśli poza słowem olejek, aloes i migdał nie zrozumieliście żadnego innego z tworzących zdanie powyżej - nie martwcie się – Malkontentka też nie rozumie i właśnie dlatego uznaje skład za szalenie zachęcający, brzmi normalnie jak jakaś tajemna mikstura. Żądni wiedzy mogą poszperać w necie, dokształcić się a potem nam poopowiadać, mniej żądni – wystarczy, że przeczytali. Jest naprawdę ok;). Wracając do premiery szamponu na Malkontentce – katastrofa. Szampon przede wszystkim się nie pieni zbyt obficie (wcale kurka wodna się nie pieni), a wmasowany, wtarty czy jak to ująć we włosy powoduje, że stają się one jakieś mocno nietypowe… ich struktura zaczyna przypominać…no właściwie czort wie co…są dziwnie tępe. Wsunięcie w powstałą masę palców, czy co tam kto ma w tym miejscu, jest niemal niemożliwe. Szalenie nieprzyjemne uczucie. Malkontentka spłukała uzyskany hełm w miarę możliwości starannie i z ulgą umyła włosy naładowanym trucizną szamponem drogeryjnym. Amla trafił do kampanii karnej (czyt. szafka pod umywalką) i tam zapominany spędził kilka tygodni w towarzystwie brutalnego Domestosa i cytrynowego Ludwika. I pewnie siedziałby tam po dziś dzień gdyby jego smutnego losu nie odmienił Przypadek. Przypadek bowiem sprawił, że Malkontentka robiąc zakupy zapomniała zakupić nowej substancji do mycia włosów. Gdy sobie o tym przypomniała, pogalopowała z powrotem do sklepu a tam znowu zadziałał Przypadek – zablokował się czytnik kart a Malkontentka płynąc na fali postępu dysponowała jedynie kartą a z gotówki żywej posiadała zabłąkane w portfelu 37 gr polskich, co jak wiadomo jest kwotą zbyt mizerną na zakup czegokolwiek. Zniechęconej Malkontentce nie chciało się już szorować do bankomatu, więc wyruszyła do domu pocieszając się w myślach, ze zapewne ma jakieś saszetki z szamponami, które poratują ją w kryzysowej sytuacji. Saszetek oczywiście nie było, ale w zamian, puszył się i zachęcająco rumienił na półce szampon Amla. Z westchnieniem sięgnęła po niego, pamiętając wszak swoje niemiłe z nim przygody. Przy ponownym użyciu szampon znów okazał się nieprzyjemny. Brunatna ale dość ciekawie pachnąca woda wylana na włosy absolutnie nie chciała się pienić i zamieniła je w szorstką nieprzyjemną kupkę czegoś. Malkontentka jednak nie mając wyboru dzielnie szorowała się dalej. Bez większych nadziei po spłukaniu włosów przystąpiła do ich czesania – i tu pierwszy szok – włosy, pomimo że dość dziwne w dotyku rozczesały się łatwo. Jednak najlepsze miało ukazać się oczom Malkontentki po wyschnięciu – włosy stały się piękne! Lśniące, podniesione, fantastycznie się układały. I na owo układanie stały się szalenie podatne. Kolejne zastosowania odkryły coraz to nowe zalety szamponu. Po pierwsze – włosy są bardzo czyste, zdrowe i błyszczące, po drugie – świetnie się je modeluje a to, co zostało pracowicie zbudowane długo się utrzymuje, po trzecie włosy są wyraźnie „podniesione” u nasady, po kolejne – pięknie pachną. Fantastyczne jest też to, że włosy nie przyzwyczajają się do szamponu i są coraz ładniejsze.
Amla Khadi jest naprawdę bardzo dobry. Warto „nauczyć” się z niego korzystać, nie wylewać pół butelki na głowę (pojawia się taki podświadomy przymus, bo produkt słabo się pieni) i przetrwać te drobne nieprzyjemności podczas mycia. Pewną wadą jest jednak, co by nie gadać, cena – ale jeśli jesteście bogaci z domu, albo zarabiacie kupę kasy tudzież macie kogoś, kto zrobi dla was wszystko (czyt. sypnie gotówką) lub żyjecie na cudzy koszt (he he) – to kupujcie, bo warto!


PS. Zdjęcie podkradłam ze strony Helfy.pl ... mam nadzieję, że będzie mi odpuszczone...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz