Strony

czwartek, 11 czerwca 2015

O autokreacji, drapaniu i miłości do kultury czyli czwartek z krytykiem

Wstajemy moi Państwo. Słoneczko świeci, ptaszki śpiewają, wakacje nadchodzą wielkimi krokami a z wakacjami wymarzony, wyczekany, wyśpiewany – urlop! Jutro piąteczek i sobota z mordą pijaną ale póki co – rozwalmy sobie to miłe samopoczucie! Czas na samobiczowanie przed magią piątkowego wyczekiwania na weekendzik – dziś czwartek! Czwartek z kulturą! Aleeee. Wyjątkowo będzie sympatycznie i nie po bandzie. Raczej z uśmiechem i nostalgią…..



W życiu to się mało myśli o życiu – mawiał Zygmunt Kałużyński i zapewne miał rację, bo chyba jedynie nie biorąc życia zbyt dosłownie można je konkretnie przeżyć! Znacie pana Zygmunta? Jasne… co za pytanie! Zygmunt Kałużyński - jeden z najwybitniejszych krytyków filmowych – o ile nie ten konkretny - najwybitniejszy... Osobowość nad wyraz barwna, pisarz, dziennikarz, erudyta, gawędziarz. Był kontrowersyjną gwiazdą telewizji… ale telewizji nie oglądał… Nie miałem telewizora, bo bałem się, że będę patrzył, patrzył i patrzył, i zdechnę wreszcie, umrę z głodu. Zawsze pod prąd, zawsze na „nie”…
Trzy czwarte człowieka to jego życie wewnętrzne, w znacznej części na pół świadome, i kino, jak może żadna inna sztuka, potrafi je odtworzyć. A któż piękniej o kinie potrafił opowiadać niż on – mistrz nad mistrzami. Zapewne pamiętacie Zygmunta Kałużyńskiego z programu prowadzonego wraz z Tomaszem Raczkiem Perły z lamusa? Dzięki upodobaniu, które żywiłam do pełnych pasji rozmów jakie panowie prowadzili wieczorową porą, poznałam chyba najbardziej znaczące dzieła filmowe w historii kinematografii. W sytuacji nacechowanej totalną dobrowolnością prawdopodobnie nigdy bym ich nie obejrzała… Bez odpowiedniej zachęty tematu nie rozbieriosz diewoczka... a tak - mendel pieczeni przy jednym ogniu. I opowiastka i intelektualna szermierka i film na okrasę. Na boginie, te pogawędki o prezentowanym filmie zazwyczaj były o wiele ciekawsze niż sam film. A smaczki… ech - taka mała próbka… Sceny damsko-męskie w filmach polskich od dawna już uprawiają znacznie więcej niż widzi się w sławnej zagranicznej „Emanueli”: vide „Bez końca” Kieślowskiego, w którym to filmie Szapołowska leży goła z nogami do góry, poruszając nimi rytmicznie, z partnerem również nagim włożonym między, i trwa to długo, długo, długo, zaś twarze ich wyrażają taką rozpacz, zaś widok jest to tak żenujący, że ja, który uwielbiam pornografię, kino i Szapołowską, wolę jednak w tym czasie patrzeć w podłogę. W „Emanueli” dalibóg nie ma więcej, a nawet jest mniej drastycznie, za to elegancko, ze smakiem i na wesoło.
Zygmunt Kałużyński był mistrzem świadomej autokreacji. Jego miny, gesty, nieustane drapanie się po niemożebnych kawałkach człowieka – cały ten festiwal buchającej osobowości przeszedł już do legendy! Zawsze występował w zużytych i podartych ciuchach. I to akurat nie była kreacja tylko organiczny wstręt do wydawania kasy na dobra konsumpcyjne – czy w pracy, czy w cywilu zawsze nosił się identycznie, nazwijmy to „skromnie”, bo „niechlujnie” brzmi zbyt brutalne (chociaż prawdziwie), nie szczędził natomiast finansów na szeroko rozumianą „Sztukę”, którą pochłaniał bez opamiętania. Ten oryginał o wielkim umyśle i odwadze (w naszym przykościelnym kraju walczy m.in. o wolność pornografii) mieszka sam jeden w ruderze pozbawionej podłogi i nigdy nie sprzątanej. Nosi starą, podartą odzież, którą 50 lat temu jakiś nędzarz otrzymał w "Caritasie", następnie zużył, wyrzucił, a Zyzio znalazł i donasza. Kupuje natomiast po świecie książki, płyty i albumy malarstwa, tworząc zbiór warty więcej niż parę mercedesów, którymi puszą się nowobogaccy. Skąpi sobie na bilet autobusowy czy też herbatę w bufecie, a wyrzuca pieniądze na przedmioty, które żadnemu jeszcze człowiekowi na świecie do niczego nie okazały się potrzebne. Tyle Alfabet Urbana… Dla przypomnienia. Wybitnej i niepodrabialnej osobowości. W czwartek… jak w czwartkowym cyklu Perły z lamusa. 

15 komentarzy:

  1. Osobowość Zygmunta Kałużyńskiego zawsze mnie intrygowała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubiłam jego rozmowy z Raczkiem....

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubiłam jego program z Raczkiem

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja się wyłamię - kompletnie nie kojarzę! Ani osoby, ani programu, ani nic innego :) O, taka będę dzisiaj oryginalna. W ogóle gardzę telewizją i gdyby nie małż wywaliłabym to badziewie dawno :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy kawałek z brzegu:)
      http://youtu.be/8R6iY7H1I9A

      Usuń
    2. Z ciekawością obejrzałam :)

      Usuń
  5. Doskonale pamiętam "Perły z lamusa" i rozmowy Pana Kałużyńskiego z Panem Raczkiem. Coś takiego można było oglądać a nie tą dzisiejszą sieczkę.

    OdpowiedzUsuń