Strony

wtorek, 30 czerwca 2015

O szungicie i Warsie z PRL-u czyli Malkontentka kupuje czarodziejski węgiel

Jak wiecie moi drodzy, Malkontentka z tak wielkim upodobaniem oddawała się wszelkim włosowym przygodom, że pojawiło się na jej pustej czaszce realne zagrożenie wypadnięciem włosów absolutnym… A jako że doskonale łysa Malkontentka być nie pragnie, postanowiła rzucić włosomaniactwo i przystąpić do akcji ratujmy co się da/ma. Pragnienie – uzyskać włosy o kondycji sprzed ataku głupoty. Zainwestowanej (czytaj: wywalonej w błocko) kasy odzyskać się wprawdzie nie da, ale trudno - za naukę się płaci i to słono (o czym niewątpliwie wiedzą współcześni rodzice, zmuszeni przez system do posyłania małolatów na kosztowne korepetycje i inne fiki-miki pozalekcyjne w celu zapewnienia potomkowi odpowiedniej pozycji startowej w wyścigu… nieważne... każdy sam sobie dokończy… ). Dobra. Lecimy. Przyglądając się włosom obficie zaścielającym posadzkę w łazience i ze zgrozą obserwując (przy pomocy sprytnej konstrukcji z lusterek) pojawiające się na głowie prześwity, Malkontentka doznała ataku paniki. W ramach wyżej wzmiankowanego stanu zaczęła kupować co popadnie i czytać co się da na temat nękającej ją przypadłości - z ofertami klinik dokonujących przeszczepów włącznie (ot na wszelki słuczaj). Oczywiście tak brawurowe podejście do zagadnienia gwarantuje z niemalże stuprocentowa pewnością, że Malkontentka w galopującym tempie wycieńczy swoje ostatnie dwanaście włosów, ale co tam… jej sprawa a my przynajmniej mamy pretekst do wylania odrobiny jadu… Otóż kochani. Jednym ze specjałów, które Malkontentka zakupiła jest … Szungit. Antyoksydacyjny spray do włosów na bazie wody szungitowej. Ufff… Kręci mi się w głowie od nagromadzenia tylu trudnych wyrazów w jednym zdaniu… Cóż to bowiem jest ten szungit. A diabli wiedzą. Wieść gminna niesie, że jest to węgiel, który ładnie błyszczy a stosuje się go głównie – nie, nie w jubilerstwie - tylko w przemyśle chemicznym. A że kosmetyka to jakby nie patrzeć też jakaś tam dziedzina chemii, to polecieli po całości... i okazało się że szungit poza tym, że świetnie nadaje się do filtrów wodnych, odnaleźć się może również jako cud-miód do pielęgnacji włosów oraz tego, z czego zazwyczaj wyrastają. (Specjał wcierany w łeb do mózgu prawdopodobnie nie dociera a nawet gdyby, to – w tym konkretnym przypadku - na pielęgnację jest stanowczo za późno). Szungit regularnie aplikowany na włosy i skórę głowy ma uczynić takie rzeczy, że oczy z orbit wychodzą… czyli: włosy mają stać się piękne, gęste jak dżungla, grube niczym pnie młodych dębów, błyszczące jak diamenty, nie mają – wypadać, puszyć się ewentualnie zwisać jak u topielicy. A jak jest w rzeczywistości? Ha! Dobre pytanie. Zacznijmy przede wszystkim od tego, że szungit dotarł do Malkontentki w plastikowej butelce podobnej do tych, w jakich umieszcza się płyn do mycia okien. Zasada działania też jest podobna. Na korzyść psikacza do okien przemawia jednak to, że starannie wykonana butelka (dobre niemieckie wzorce) - działa. Nobla za to temu, kto uruchomi butelkę szungitową. Malkontentka to wiadomo, że nawet na lizaka w nagrodę nie jest w stanie się załapać wiec świadoma własnych ograniczeń – przelała bezcenną ciecz do innej butelki (uprzedzając wasze pytanie – informuję, że dopilnowano żeby nie była to butelka po płynie do szyb). Operacje przeprowadzono z rozwagą, bo miedzy cząstkami płynu pływa dość potężny kamień szungitowy, który należy również przemieścić i czuwać nad nim jak nad własnym wianuszkiem. Po zakończeniu bowiem zabawy z wcieraniem, kamień ten powinno się wysuszyć i nosić przy sobie celem zapewnienia zdrowia, szczęścia, kasy i dobrostanu wszelakiego… No czyli element magiczny też jest. I to akurat jest fajne. Dobra. Malkontentka uporawszy się z problemem psikacza przystąpiła do akcji zasadniczej czyli użytkowania. Wcierała dzielnie przez miesiąc. I co? Ano pstro. Zielona, ziołowa woda, z lekko jadąca PRL-owskim Warsem, wychwalana na portalach, forach i blogach, w przypadku Malkontentki nie uczyniła nic. Nic. Żadnych zmian. Nawet kurka wodna zapachu Warsa nie zostawiła. Byłoby retrosentymentalnie przynajmniej. Malkontentka koszuje… A … jest opcja, że to działa wyłącznie w oryginalnej butelce. To w takim przypadku przepraszam ale u nas cóż… już pozamiatane.

27 komentarzy:

  1. Hehehe... bo to nie był szungit tylko szajsit xD Przecież to by była prawdziwa tragedia gdyby Malktontentka wyłysiała! xD Szczerze mówiąc ta butelka bardziej kojarzy mi się z nawozem do kwiatów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he - racja z tym nawozem:). Tylko ten prawdziwy pewnie byłby skuteczniejszy:)

      Usuń
    2. Też mi się skojarzyła ze sprayem dla storczyków - nawóz dolistny oł jeee :D

      Usuń
  2. Ja mam inny problem, włosy mam tak gęste, że wyglądam jak pudel, jak ich nie wyprostuję, a do tego z tendencją do przesuszania i sianowatości, więc już mega pudel. Także wirtualnie przesyłam Ci połowę mojej czupryny;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kochana - siano to ja też mam i to jakie, a włosy ....miałam - zanim diabeł mnie nie podkusił na ten Organic Curl System!

      Usuń
  3. A ja myślałam, że to mgiełka zapachowa, jak popatrzyłam na zdjęcie. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) Mgiełka zdecydowanie nie, ale w sumie za odświeżacz powietrza mogłoby robić:)

      Usuń
  4. Spodziewałam się jakiś konkretnych efektów, a tu nic ?

    OdpowiedzUsuń
  5. hahahahahahaaaaaa!!! Może być, że tylko w oryginalnym opakowaniu działa :DDDDD
    A jak jesteśmy przy temacie wypadania włosów - sesę i placentę znasz? Ja tym włosy uratowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sesa już mi "wyszła". Kupiłam teraz amle khadi- pokładam w niej wielkie nadzieje, bo kurza stopa nie jestem olśniona swoimi włosami- przy całym do nich dystansie... hmmm... nie;)

      Usuń
    2. Wysoko im stawiasz poprzeczkę po prostu :D

      Usuń
  6. A ja ten szungit lubie, to jedna z nielicznych rzeczy która sprawia że włosy me się nie puszą ino piękne i lśniące są :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale moje sa szaleńczo specyficzne po torturach, jakie im zadałam:(

      Usuń
  7. Szungit - czego ja się tutaj jeszcze nauczę od Ciebie Kochana! Powinnam czuć niechęć do Ciebie, bo ewidentnie ujawniasz moje słabe strony i niewiedzę, ale pal licho! I tak się nie mogę doczekać każdego kolejnego postu! A z tymi dwunastoma włosami to już nie przesadzaj :-D Jest ich trochę więcej :-) Suma sumarum, 'Szungit' to kolejny cud, który można między bajki włożyć, a w totalnym skrócie: szit :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O moja droga, gdybyś tak nakombinowała jak ja, to też całą percepcję kierowałabyś na cudowne preparaty ostatniej szansy:). Toż ja mam tak wyostrzone zmysły, że gdy tylko przed oczami przemknie mi słowo "włosy" natychmiast reaguję jak pies Pawłowa:)

      Usuń
    2. O raju! Tylko Ty Kochana masz bardzo swoistą sposobność wynajdowania produktów i nazw, o których ja nie mam bladego pojęcia! A ile radochy mam, kiedy to czytam, hoho!

      Usuń
  8. Pierwsze słyszę, czuję się niedoinformowana, nieoczytana i malutka w ogóle :D Kurczę może Ty źle ów kamień magiczny przeniosłaś albo go jakąś obcą energią zanieczyściłaś? Cholerka wie czy takie kamienie działają gdy w innej butli pływają :D Hmmm... tak serio to myślę jakby tu pomóc, ale nie wiem... Na porost i brak wypadania to dieta by się jakaś może zdała w witaminy liczne bogata? Ostatnio odkryłam też,że masaż skóry głowy potrafi zdziałać cuda,a przy tym przyjemny taki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dokładnie to samo pomyslałam! Przeniesienie kamienia było błędem. Stracił moc, zaraził sie - nie wiem ale efekt w postaci braku efektu jest!
      Łykam witaminy, pije pokrzywę, jem - o zgrozo - owoce i warzywa. Mam nadzieje, ze to sie jakos ustabilizuje.

      Usuń
    2. Owoce i warzywa ja akurat kocham, mogłabym nic innego nie jeść :) Czekamy na efekty w postaci efektów, trzymam kciuki!

      Usuń
  9. O żesz w mordę, co za cudo, pierwsze słyszę, bałabym się to sobie zaaplikować, zresztą ja to zapominam o takich specyfikach wcierkach, szampon odżywka czy maska i heja a gdzie tu jeszcze wcierki.....dobrze, że choć szkód nie narobiło to coś zawsze to na plus ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat jestem na etapie wielkiej dbałości i regularnej pielęgnacji. Nie mam za bardzo wyjścia:)

      Usuń
  10. Kochana a ja mam ten szungit zapisany w moim tajnym kajeciku, w którym są różne, podpatrzone na blogach, fajne (przynajmniej teoretycznie) rzeczy. Tylko mam go zapisany z tonikiem. W toniku. No, że tonik jest z szungitem :) Mam nadzieję, że zadziała lepiej niż ten włosowy :) A kajecik po ostatnich zakupach to muszę na chyba w piwnicy zamknąć :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyny generalnie ten specyfik chwalą. Ja albo mam specyficzne włosy albo zbyt krytyczny punkt widzenia;)

      Usuń
  11. Pierwszy raz czytam o takim specyfiku... mało światowa jestem :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda, że nie działa na włosy, ale może kamień chociaż szczęście przyniesie :D

    OdpowiedzUsuń