Strony

czwartek, 26 listopada 2015

List zza grobu czyli finał przed finałem

Jest broń straszniejsza niż oszczerstwo: to prawda. (Charles-Maurice de Talleyrand)

Czasami świat robi nam niespodziankę. Fika koziołka a my lądujemy z dupką na glebie. Czasami świat nie jest taki, jakim nam się wydaje być. Czy to oznacza, że żyjemy w kłamstwie, czy w niewiedzy?
Zapraszam na ostatni z napisanych przeze mnie urywków opowieści o Janie. Historia nie jest pełna. Brak – brak właściwie wszystkiego, to jedynie zarys, szkielet opowieści. Czasami infantylny – ale wiecie co jest najlepsze? Ano to, że to właśnie te najbardziej grafomańskie fragmenty opowiadania są żywe i prawdziwe. Tak jak dzisiejszy list – brzmi jak najżałośniejsza odmiana Mniszkówny…ale jednak ktoś go kiedyś napisał….

Wtedy… Teraz…list zza grobu


Milczenie… To je łączyło. Milczenie. W hotelowym pokoju powietrze było ciężkie od niewypowiedzianych słów. Dwie kobiety pochylone nad kubkami z parującą kawą przyglądały się sobie z niepokojem. Jak zwykle… Jana wyprostowała nogi i wymamrotała w gorący kubek:
- Kim one są?
Nina westchnęła. Z uwagą przyjrzała się małej łyżeczce.
- To są moje siostry. Spojrzała na Janę - Upośledzone. Nieszczęsne ofiary kazirodczego związku mojej matki.
- Jak to kazirodczego? Co ty mówisz? Skąd to wiesz - nerwowo połykała słowa - Mamo, przecież ja wszystko widziałam.
Nina potrząsnęła głową.
- Nie kochanie. Nie widziałaś - wstała i podreptała w kierunku wciąż nierozpakowanej walizki - nie dziecko, jest jeszcze coś.
Jana patrzyła na matkę. Dopiero teraz zauważyła, jak bardzo jest zmęczona, we włosach pojawiły się siwe nitki. Zaniedbała się. Jej piękna matka, która uważała że wyjście z domu bez makijażu jest aktem totalnej bezradności, w tej chwili nie miała na twarzy nawet najmniejszego śladu szminki. Gdy niepewnie kucała przed otwartą walizką, Janie po raz pierwszy ścisnęło się serce.
- Mam – Nina nagle się wyprostowała - zobacz.
Podała Janie niebieską kopertę.
- Czytaj.
Jana z wahaniem wyjęła biały świstek.
Droga Janeczko…
nie to nie pomyłka… wiem, że dziś nosisz imię Nina ale tak naprawdę nazywasz się Janina. Janina Machnicka. Urodziłaś się 11 marca 1945 r. Twoja matka – również Janina, Niteczka oddała Cię tuż po urodzeniu. Cóż to za biedna dziewczyna była…nie rozliczaj jej, nawet ja nie mam śmiałości, bo być może zrobiła to, co musiała… Bóg ją za to rozliczy… Strata Ciebie i Twojego ojca zrujnowała jej życie, zdrowie i psychikę. Pamiętaj to Janeczko - Nino.
Pewnie dziwi Cię ten list. Jestem Teresa. Przez całe lata pracowałam u Twojej rodziny i złego słowa powiedzieć nie mogę. Byłam nianią Twojej mamy. To byli wspaniali ludzie i nie jest ich winą, ze doszło do tego, do czego doszło. Po tym, co się stało z bólem patrzyłam jak Twoja matka stopniowo staczała się na dno, jak stawała się inną kobietą. Piła Janeczko. Dużo i bardzo dużo. Źle żyła. Źle. Bez Boga. Ale kochała Cię. Pamiętaj dziecko ona tak naprawdę nigdy nie straciła Cię z oczu. Wie kim jesteś, jak się nazywasz i jak żyjesz. Nie mogę Ci tego wyjaśnić, nie ja. Pojedz do niej - jest stara i schorowana – może to dla was ostatnia szansa. Adres jest w kopercie, którą załączam. Ale nie oceniaj Janeczko. Nie wolno. Nie teraz. Niezbadane są wyroki boskie.
Zachowałam dokumenty i zdjęcia, które Twoja matka chciała zniszczyć. Wiedziałam, że przyjdzie dzień, kiedy będzie trzeba Ci je pokazać. Przesyłam to wszystko. W kopercie znajdziesz swój prawdziwy akt urodzenia. Nie patrz na to, że tam pisze ojciec nieznany. Twoja matka była porządną dziewczyną. Imienia Twojego ojca po prostu nie mogła użyć. Jest jeszcze coś. Twoje przyrodnie siostry. One nic nie wiedzą i nie zrozumieją nigdy. To wielka tragedia. A może palec Boga. Nie wiem..
Jestem prostą kobietą, stoję już nad grobem, mój bratanek wyślę ten list ale dopiero po mojej śmierci. Bo tak trzeba Janeczko, wierze że robię dobrze. Wybacz, ze nie miałam odwagi spotkać się z Tobą osobiście ale przysięgłam na krzyż. Nie oceniaj dziecko, zostaw to Bogu.

Błogosławię Cię.
Teresa Kwiatek


Jana miała wrażenie, że siedzi na karuzeli. Świat wirował i wszystkie myśli zlewały się w jakiś dławiący ją bełkot.
- Mamo byłam tam… Pojedz do niej. Jeszcze może nie jest za późno.
Nina ukryła twarz w dłoniach.
- Zostaw mnie dziecko.
- Przecież można jeszcze wszystko wyjaśnić
- Nie Jana. Niczego nie będziemy wyjaśniać, bo wszystko zostało wyjaśnione. Jest za późno - podniosła głos - za późno. O 65 lat. Rozumiesz! Nie chce jej widzieć ani znać!
- Jak tak możesz mówić! To wciąż twoja matka! W liście przecież jest napisane że to nie jej wina.
- Ale ty jesteś dziecinna! Przestań gadać głupoty. To nie jest moja matka. Matka nie oddaje swojego dziecka do sierocińca. Rozumiesz? Nie oddaje. Kocha. Otacza opieką.
Jana poczuła jak lodowate dłonie zaciskają się jej na szyi.
- Nie zawsze mamo, nie zawsze – wyszeptała.
- Zostaw mnie - Nina ciężko usiadła w fotelu - muszę być chwilę sama.
Jana ruszyła do drzwi. Gdy je otwierała wydawało jej się ze usłyszała jakiś szmer od strony fotela.
- Coś mówiłaś mamo?
- Jana?
- Tak?
- Byłaś tam… jaka ona jest…?











30 komentarzy:

  1. Wstrząsające, mam nadzieję że uda im się zamnkąć ten rozdział i żyć spokojnie..

    P.S. Masz 2x pojedz zamiast pojedź

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze....
    Kobieto, ja zamiast iść z psem na spacer to siedzę tu i czytam! :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się zaczytałam, super wyszło. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo wzruszające... Kochana z tego mogłaby być świetna książka. Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  5. szukaj wydawnictwa i wydawaj, bo chętnie kupię Twoją książkę w Empiku :) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. ależ Ty piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka! Książka! Książka! *skandujący tłum*

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak krótko a tak wciągająco, wysil się trochę i pisz więcej kobieto ;p CZEKAMY

    OdpowiedzUsuń
  9. Juz dawno miałam iść spać ale trafiłam na Twój blog i nie wyszło :D

    OdpowiedzUsuń
  10. są kobiety które nigdy nie powinny mieć dzieci...

    OdpowiedzUsuń
  11. No i wszystko jasne, ładna klamra :) Historia jest superciekawa, a to, że prawdziwa dodaje smaczku. Ileż takich historii jest wokół i nawet nie wiemy o tym. Warto je utrwalać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Powiem Ci szczerze, że bardzo wzruszyła mnie ta historia. Jest , jaka jest . Okrutna, szczera i ocieka prawdą . Dopowiedz coś jeszcze proszę o Janie i romanie , Czy Jana urodziła tamto dziecko?

    OdpowiedzUsuń