Co obchodzi cię jak korzystam z szaleństwa – bez czy w pasach bezpieczeństwa... (Happysad)
Kim w świecie szaleńców jest ten, którego nie opuściły zmysły…
Kim w świecie szaleńców jest ten, którego nie opuściły zmysły…
Dziś Jana zagląda w przeszłość - przez okno do innego świata. Zapraszam...
Teraz…
Podjechały pod żelazną bramę. Nina zaparkowała, westchnęła, przekręciła kluczyk w stacyjce i wysiadła z samochodu.
- Jesteśmy. No ruszaj się. Chciałaś zobaczyć, to zobaczysz. Poznasz swoją rodzinę. Wyłaź do jasnej cholery, nie będziemy tu tkwiły w nieskończoność - warknęła.
Jana ociągając się wysiadła i podeszła do bramy. Tuż za nią rozciągał się piękny park a w oddali bielał świeżo odmalowany dworek.
Ośrodek pomocy społecznej dla kobiet.
Jana z przerażeniem spojrzała na matkę.
- Jak to? To przytułek? O co tu chodzi? Co wyście zrobili?
- Chodź to się dowiesz. Rozgrzebałaś kurhany, zniszczyłaś życie tylu ludziom żeby poznać swoją urojoną tajemnicę, to ja ci ją zaraz pokaże. Zobaczysz to na własne oczy. Dość mam, rozumiesz, dość ciebie i tej zasranej rodziny. Chodź, popatrz i żyj sobie z tym. Ja mam dość, dość - rozumiesz!?
Nina zdecydowanie i silnie, niczym strażnik więzienny złapała Janę za ramię – idziemy.
Krótką drogę do pałacyku odbyły w milczeniu, każda zatopiona we własnych myślach. Jana żałowała, ze w ogóle zajrzała do tej szuflady, ba że weszła do pokoju matki ale było już za późno na cofnięcie czegokolwiek, zwłaszcza że z ławki poderwała się młoda kobieta i radośnie do nich machając zakrzyknęła z delikatnym zaśpiewem w głosie.
- Dzień dobry pani Ninko, jaka niespodzianka - i żwawo ruszyła w ich stronę
- To Tatiana, Ukrainka, pracuje tu, dziewczyny ja lubią – szepnęła Nina
- Jakie dziewczyny, o czym ty mówisz? – odszepnęła Jana. Tak naprawdę miała dość. Pomoc społeczna, Ukrainka, dziewczyny, ciężka atmosfera w samochodzie, pretensje matki – chciała tylko odwrócić się i uciec, byle daleko od tego całego bałaganu… ale zamiast tego dała się wyściskać nieznajomej Ukraince i powieść w stronę dworku, gdzie miała poznać dziewczyny - kimkolwiek były.
Tymczasem Nina, która wyglądała tu na zadomowiona trajkotała swobodnie z każdym kogo napotkały. Jana przyjrzała jej się ze zdziwieniem. Matka w niczym nie przypominała ani tego sfinksa, z którym odbyła podróż ani furii, która niemal za kołnierz przywlokła ją pod drzwi tego zakładu. Zakładu, z którego teraz ku przerażeniu Jany zaczęli wysypywać się pensjonariusze. Jana stała jak skamieniała. To był dom pomocy społecznej dla kobiet upośledzonych umysłowo. Tu była jej rodzina?
- Lusia śpi, a Konstancja jest na zajęciach – szczebiotała wesoło Tatiana kompletnie nie zwracając uwagi na kobiety dotykające ich twarzy. Jana nie bardzo wiedziała, jak powinna się zachować. Wszystkie kobiety były stare, niewątpliwie chore ale też uśmiechnięte i ciekawe jej - nowego przybysza. Nina nie budziła aż takich emocji – widać była tu częstym gościem a sądząc po ilości buziaków i uścisków którym swobodnie się poddawała, również gościem oczekiwanym.
- Czy jesteś moja mama – maleńka staruszka podpierająca się balkonikiem chwyciła Janę za rękę i spojrzała jej z nadzieją w oczy…
Jana zrozumiała, że oto znalazła się w innym świecie - tu wszystko funkcjonowało inaczej niż w znanej jej rzeczywistości - normalności, to była kraina szalonego kapelusznika – tylko tu córka mogła być o 50 lat starsza od matki a bielutkie jak śnieg babcie mogły układać lalki do snu. Ale ten pozornie szalony świat miał swój porządek i logikę. Wedle jego standardów to ona była dziwolągiem ale jednocześnie bardzo nie chciała stać się intruzem. Zauważyła, że Nina przygląda się jej z uwagą. Jana odetchnęła, spojrzała na staruszkę dalej ściskającą jej rękę
- jeśli chcesz dziś mogę być twoją mamą - uśmiechnęła się do babci. Ta energicznie kiwnęła głowa i zawołała:
- Zuzia, Stasia – mama do mnie przyjechała.
Teraz…
Podjechały pod żelazną bramę. Nina zaparkowała, westchnęła, przekręciła kluczyk w stacyjce i wysiadła z samochodu.
- Jesteśmy. No ruszaj się. Chciałaś zobaczyć, to zobaczysz. Poznasz swoją rodzinę. Wyłaź do jasnej cholery, nie będziemy tu tkwiły w nieskończoność - warknęła.
Jana ociągając się wysiadła i podeszła do bramy. Tuż za nią rozciągał się piękny park a w oddali bielał świeżo odmalowany dworek.
Ośrodek pomocy społecznej dla kobiet.
Jana z przerażeniem spojrzała na matkę.
- Jak to? To przytułek? O co tu chodzi? Co wyście zrobili?
- Chodź to się dowiesz. Rozgrzebałaś kurhany, zniszczyłaś życie tylu ludziom żeby poznać swoją urojoną tajemnicę, to ja ci ją zaraz pokaże. Zobaczysz to na własne oczy. Dość mam, rozumiesz, dość ciebie i tej zasranej rodziny. Chodź, popatrz i żyj sobie z tym. Ja mam dość, dość - rozumiesz!?
Nina zdecydowanie i silnie, niczym strażnik więzienny złapała Janę za ramię – idziemy.
Krótką drogę do pałacyku odbyły w milczeniu, każda zatopiona we własnych myślach. Jana żałowała, ze w ogóle zajrzała do tej szuflady, ba że weszła do pokoju matki ale było już za późno na cofnięcie czegokolwiek, zwłaszcza że z ławki poderwała się młoda kobieta i radośnie do nich machając zakrzyknęła z delikatnym zaśpiewem w głosie.
- Dzień dobry pani Ninko, jaka niespodzianka - i żwawo ruszyła w ich stronę
- To Tatiana, Ukrainka, pracuje tu, dziewczyny ja lubią – szepnęła Nina
- Jakie dziewczyny, o czym ty mówisz? – odszepnęła Jana. Tak naprawdę miała dość. Pomoc społeczna, Ukrainka, dziewczyny, ciężka atmosfera w samochodzie, pretensje matki – chciała tylko odwrócić się i uciec, byle daleko od tego całego bałaganu… ale zamiast tego dała się wyściskać nieznajomej Ukraince i powieść w stronę dworku, gdzie miała poznać dziewczyny - kimkolwiek były.
Tymczasem Nina, która wyglądała tu na zadomowiona trajkotała swobodnie z każdym kogo napotkały. Jana przyjrzała jej się ze zdziwieniem. Matka w niczym nie przypominała ani tego sfinksa, z którym odbyła podróż ani furii, która niemal za kołnierz przywlokła ją pod drzwi tego zakładu. Zakładu, z którego teraz ku przerażeniu Jany zaczęli wysypywać się pensjonariusze. Jana stała jak skamieniała. To był dom pomocy społecznej dla kobiet upośledzonych umysłowo. Tu była jej rodzina?
- Lusia śpi, a Konstancja jest na zajęciach – szczebiotała wesoło Tatiana kompletnie nie zwracając uwagi na kobiety dotykające ich twarzy. Jana nie bardzo wiedziała, jak powinna się zachować. Wszystkie kobiety były stare, niewątpliwie chore ale też uśmiechnięte i ciekawe jej - nowego przybysza. Nina nie budziła aż takich emocji – widać była tu częstym gościem a sądząc po ilości buziaków i uścisków którym swobodnie się poddawała, również gościem oczekiwanym.
- Czy jesteś moja mama – maleńka staruszka podpierająca się balkonikiem chwyciła Janę za rękę i spojrzała jej z nadzieją w oczy…
Jana zrozumiała, że oto znalazła się w innym świecie - tu wszystko funkcjonowało inaczej niż w znanej jej rzeczywistości - normalności, to była kraina szalonego kapelusznika – tylko tu córka mogła być o 50 lat starsza od matki a bielutkie jak śnieg babcie mogły układać lalki do snu. Ale ten pozornie szalony świat miał swój porządek i logikę. Wedle jego standardów to ona była dziwolągiem ale jednocześnie bardzo nie chciała stać się intruzem. Zauważyła, że Nina przygląda się jej z uwagą. Jana odetchnęła, spojrzała na staruszkę dalej ściskającą jej rękę
- jeśli chcesz dziś mogę być twoją mamą - uśmiechnęła się do babci. Ta energicznie kiwnęła głowa i zawołała:
- Zuzia, Stasia – mama do mnie przyjechała.
ojej ale klimat zrobiłaś ;o
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
UsuńJa też :)
UsuńI Ja :]
UsuńTy weź zacznij pisać ale nie bloga, tylko książkę :D
Dzięki dziewczyny:)
UsuńStarość mnie osobiście przeraża... I to właśnie ze względu na to, że umysł wtedy lubi, że tak powiem, się zacinać. Przerażają mnie i strasznie smucą takie starsze panie, które "pytają o mamę".
OdpowiedzUsuńMnie tez to rozkłada:(
UsuńEhh rozczuliłam się...
OdpowiedzUsuń:)
UsuńEj, dłuższe partie tekstu poproszę Wczuwam się i nagle koniec, normalnie jak bym serial odcinkowy oglądała :)Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńDziekuje:)
UsuńNo kochana ... Muszę powiedzieć,że bardzo mnie zaintrygowałaś... Te okno ... jakże realne i ... Szkoda,że dla innych wciąż jest światem nieznanym... Pozdraiwam.
OdpowiedzUsuńDzieki moja droga:)
UsuńFaktycznie, jest klimacik, pisz więcej! :-)
OdpowiedzUsuńDzieki:)
Usuńo kurcze robi się HARD
OdpowiedzUsuńNiech no sie rozkręce:)
UsuńCiekawe, ciekawe :) Klimacik jest idealny na jesień... życia :)
OdpowiedzUsuńmam gęsią skórkę...
OdpowiedzUsuńMaila Ci wysłałam:)
Usuńpozdrawiam
Przerażające i jakże prawdziwe. My się starzejemy, ale nasz umysł, który ma największy potencjał w dzieciństwie, na starość zupełnie go traci.
OdpowiedzUsuńNie wiem gdzie i kiedy to usłyszałam po raz pierwszy, ale zdecydowanie się zgadzam z tym, że "starość się nie udała Panu Bogu".
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu bywam dość często w Domu_opieki/Domu_starców/Zwał_jak_zwał - tam te sytuacje przerażają chyba jeszcze bardziej :(