środa, 19 sierpnia 2015

O wyjściu z okopów, żarciu dla włosów i układach pokarmowych cebulek włosowych rzecz straszliwa

Dobra kochani, zbieramy dupki w garść i wyłazimy powoli z okopów. Na dobry początek, celem rozkręcenia przyśniedziałych zwojów, wrzucimy coś na ząb. A nawet na kieł… Dziś rozszarpiemy sobie bowiem na śniadanko produkt zaprawdę wyjątkowy. Oto moi Państwo król porażek. Badziewiak nad badziewiakami. Bubel kwartału a może nawet roku. Sesa. Kuracja dla włosów. Substancje odżywcze.
Malkontentka, poszukując jakiegoś specjału, który mógłby podratować jej upierzenie utrudzone niefortunnymi przygodami fryzjerskimi przeczytała, że magiczna Sesa nie dość, że niemożebnie odżywia cebulki, to jeszcze zapobiega wypadaniu i cuda czyni przy zerkaniu na pasioną tym dobrem czuprynę etc. Co się więc dziwić że nieboga wpadła w euforię i trzęsącymi się z pożądania łapkami sięgnęła po specyfik, wyasygnowawszy uprzednio na niego odpowiednią ilość złotych polskich…
I co? Ano pstro a nawet deczko poniżej pstro. Sesa reklamowana jest jako swoiste żarcie dla włosów – smarujemy łeb substancją białą wydobywającą się z pojemniczka zazdrośnie strzegącego zawartości (trza grubą siłą) a nasze cebulki rzucają się na to, co wsmarowane niczym żarłoczne piranie i… żrą, żrą, żrą stając się piękniejszymi, bujniejszymi z każdym – ujmijmy to - kęsem. Poza tym substancja biała ma nie przetłuszczać włosów i w ogóle wstając rano i patrząc w lustro mamy wyć w euforii i w zachwycie nad tym co uczyniło się przez noc z naszą czupryną. I tu by się akurat zgadzało. Wyjemy. Tyle że nie z euforii….
Malkontentka, jako testerka produktu, wysmarowała łepetynę zgodnie z instrukcją i udała się na zasłużony odpoczynek. Rano w radosnych podskokach młodego słoniątka przewaliła się z sypialni do łazienki zobaczyć swe nowe oblicze…. I cóż? Miast tarzać się z włosowego orgazmu po kaflach w łazience – zapłakała gorzko. Czupryna żałosna, przylizana, włos - umyty wieczorem - kapał tłuszczem obficie, a tu drodzy państwo trza kolejną dawkę aplikować. Smętnie westchnąwszy posmarowała głowę ponownie – odczekała (proces odczekiwania - jak głosi ulotka - jest nadzwyczaj istotny) uczesała włosy a właściwie tłuste strąki i udała się do pracy budząc w napotykanej ludności straszliwe podejrzenie, że znowu w ten piekielny upał wyłączono wodę. Jednak Malkontentka jest wytrwała i okazała się być odporną na pełne niesmaku spojrzenia - w swej naiwności wierzyła bowiem, że to tylko początkowy etap, że musi być źle, żeby było dobrze, że włosy jednak zrzucą z siebie niczym pękający kokon otłuszczoną brzydotę i zmienią się w lśniącą tafle. Nie zmieniły się! Nawet po miesiącu stosowania. No – może od tłuszczu trochę tak jakby lśniły? Grunt że nie wypadły, bo robiły wrażenie że zastrajkują, jako że ta akurat kuchnia im nie podchodzi. I żadnej karmy z Sesy żreć nie chciały. Prawdopodobnie w wyrazie protestu zaczęły tą karmę wydalać, bo cała skóra głowy pokryła się równomiernym czerwonym rzucikiem, który dość opornie schodził, na szczęście nie doprowadził do ostatecznego pozbycia się fryzury jako takiej. Tak czy owak po mojemu musiało to być ostre zatrucie pokarmowe delikatnych układów pokarmowych cebulek włosowych! Zatem….zmieniamy kucharza! A z tym specjałem – do kosza!


47 komentarzy:

  1. O ja cię! Nie miałam tego produktu i pewnie mieć nie będę. Ostatnio użwałam wcierki Jantar i może włosy nie stały się nie wiem jak piękne, ale na pewno podrosły (twoje posty czyta się z prawdziwą przyjemnością)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szalenie mnie ta Sesa rozczarowała, tym bardziej że wcześniej używałam oleju i było ok.

      Usuń
  2. Sesa mi zrobiła kuku ... podrażniła niebotycznie;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam zapisane do zakupu słynny olej Sesa, ale z tym się nie spotkałam, widać na każdym włosku inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana - olej sprawdził się u mnie znakomicie ale TO... dramat!

      Usuń
  4. Szkoda, że się nie sprawdziła ale sesę możesz komuś oddać myślę że ktoś się skusi aby ją przetestować ;) szkoda by było wyrzucać ja do kosza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już poszła w świat- desperat szybko się znalazł:)

      Usuń
    2. No i bardz fajnie :) może komuś innemu lepiej się sprawdzi :)

      Usuń
  5. Słyszałam o niej różniaste opinie, ja wolę nie ryzykować. Walcz Kochana z włoskami, a może odkryjesz coś wreszcie dobrego do żarełka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sesa olej mi pasowała. To jest takie mleczko- kurde coś naprawdę mocno specyficznego. Chyba muszę wrócić do najprostszej pielęgnacji:)

      Usuń
    2. Czasami te najprostsze rozwiązania są najlepsze... Niestety my, baby, lubimy utrudniać sobie życie :)

      Usuń
  6. Nigdy nie widziałam tego produktu, ani o nim nie słyszałam...specjał do kosza, koniecznie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest nowość - wzięłam testowanie na klatę :)

      Usuń
  7. dobrze, ze mnie nigdy nie kusiły produkty sesy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale one generalnie nie są złe! :) To jakiś odmieniec.

      Usuń
  8. Miałam kiedyś olejek sesa i nie żadnej szkody mi nie zrobiła :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Takiego produktu nei widziałam, ja to olejem sesą odżywiałam głowę. Śmeirdziało ale efekty zacne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też olej chętnie:) Ale mam wrażenie, że bardziej służył mi khadi.

      Usuń
  10. Biedne te Twoje cebulki włososwe. A może to anorektyczki są?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz... Ty możesz mieć rację! One mi tak właśnie na anoreksję wyglądają!

      Usuń
  11. pierwszy raz widzę ten specyfik... a nieznajomość jego wielkiego spustoszenia w zyci moim nie czyni, bogatsza dzięki Tobie w wiedzę na jego temat unikać go będę omijając z daleka.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Unikaj i omijaj, bo zaprawdę spustoszenie uczynić jest zdolny:)

      Usuń
  12. Ja mam teorie Ty źle tych produktów używasz :) spróbuj np olejek do łebka używac do ciała a do ciała do łebka tak jak np niektórzy myja włosy płynem do higieny intymnej a szamponem ciapke ja np odzywke do włosów kłade do golenia na nogi coż ! wszsytko używam inaczej niż pisze i instrukcji i jest super:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Sama ostatnio eksperymentuję ze specyfikami do włosów i właśnie skaczę z radości, że nie doczekałam dnia, w którym dorwałam to "cudeńko". Będę omijać szerokim łukiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest poważnie groźne. Do dziś nie mogę się otrząsnąć:)

      Usuń
  14. Olej sesa kocham, a o tym cudzie kosmetycznym pierwszy raz słyszę....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olej sesa kochana to jest inna inszość i ja też go uwielbiam!

      Usuń
    2. Sądząc po Twoim opisie działania to na pewna całkiem insza inszość :D

      Usuń
  15. O Kochana bo to nie była sesa tylko sepsa dla Twojego owłosienia i tyle !

    OdpowiedzUsuń
  16. o w mordę... wszystko dla mocnych włosów ale z tłustymi strąkami, i to jeszcze między ludzi, raczej nie odważyłabym się wyjść...

    OdpowiedzUsuń
  17. o kurcze ! Dobrze, że nigdy go nawet nie widziałam !

    OdpowiedzUsuń
  18. "Miast tarzać się z włosowego orgazmu po kaflach w łazience – zapłakała gorzko."...brakowało mi Twoich wpisów! Ja ostatnio też byłam na dnie Rowu Mariańskiego(pomału się wygrzebuję)...nie spotkałam jednak ani Ciebie ani Franki, a szkoda, bo raźniej by było razem :]
    Co do kudełków, to Ci powiem, że im mniej używam takich różnych dziwnych specyfików, tym - paradoksalnie - w lepszym są stanie. Popijam teraz koniczynę pod kątem suplementacji i włosy mam w całkiem niezłej kondycji, a i pazurki mi się wreszcie udało mocne i silne wyhodować do gry na gitarze :) polecam ziółka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurcze ja tez miałam ostatnio niskie loty jakis wirus blogowy?

      Usuń
  19. no proszę i z takimi strączkami przez miesiąc chodziłaś do pracy? ale tak abstrahując to specyfiki na włosy trzeba używać przez trzy miesiące, żeby było widać efekt, gdyż proces rośnięcia włosa tyle trwa, wcześniej nie zobaczysz efektu już to sprawdziłam :)

    http://lamodalena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Przyznaję, że SESA obiła się wcześniej o moje uszy, ale nigdy specjalnie nie pragnęłam jej wypróbować u siebie! Czytając Twój wpis, jedynie się umocniłam w swoim przekonaniu! A Ciebie podziwiam za te eksperymenty :-D I przyznaję, że mimo Twych drastycznych przeżyć nie sposób nie uśmiechnąć się do monitora podczas lektury!

    OdpowiedzUsuń
  21. wybacz, ale uśmiałam się niemiłosiernie, pomimo tragizmu sytuacji!

    OdpowiedzUsuń