Dziś, z okazji piątku 13- ego Malkontentka
przybywa do Was ze Słowem… A Słowo brzmi groźnie: Przesąd odziedziczony jest rodzajem nieświadomego siebie rozumu. Ma on
swe racje, lecz nie potrafi ich odnaleźć. Wygłosił je niejaki Hipolit Taine,
którego od dziś Malkontentka uważać będzie za kariatydę swojego przekonania o
niskiej wartości własnej! Tak! Wszystkiemu winny jest pan Taine, który
nierozważnie oskarżył Malkontentkę o bycie nosicielką nieświadomego siebie
rozumu! No… panie Taine! Pan niszcząc poczucie siły i pewność siebie
Malkontentki, obudziłeś w niej jednocześnie potwora! I drżyjcie, albowiem taki nieświadomy siebie
potwór to dopiero może być groźna bestia! A już zwłaszcza bestia błąkająca się
w krainie wyobrażeń, przesądów, nerwic i półsnów…OOOOO!
Czymże jest przesąd kochani? Skarbnica
wszechwiedzy naucza, że to nic innego jak fałszywe przekonanie o istnieniu
związku przyczynowo-skutkowego między zdarzeniami. Podkreślmy – fałszywe… No bo…
ach… ach…, któż w dzisiejszych czasach, dobie rozwoju wszelakiego, śmigających
technologii i telefonów z kamerką przyznałby się do wiary w gusła i zabobony…
do tego, że nie przechodzi pod „rozkraką”, a pobudka w piątek 13 wywołuje w nim
lekkie drżenie w sercu bądź nasuwa cień cienia myśli, że o! kurka wodna dziś piątek 13-ego!? Ano nikt. Nikt światły. Nikt
rozumny. Nikt posiadający rozum świadomy (sic!)… Nikt poza Malkontentką. Ona się
przyznaje. Z otwartą przyłbicą ucieka na widok baby z wiadrami (i takiej jednej
baby z trzeciego, bez wiader wprawdzie, ale też ucieka), nie kładzie torebki na
podłodze (skoro zazwyczaj i tak ma portfel niemal pusty, to, co by się działo
gdyby tą torebkę jednak kładła – strach się bać!), mimo że jest fanatyczną
miłośniczką kotów, woli jednak żeby przedstawiciel umiłowanych mruczków nie
przebiegał jej przez drogę (jeśli już musi to przynajmniej niech to będzie z
lewa na prawo!) a na widok zakonnicy przezornie krzyżuje palce (niedługo
zwyrodnień się przez to nabawi, bo w okolicach zamieszkiwanych przez
Malkontentkę siostrzyczki mają swoją bazę i poruszają się po okolicy często i
gęsto, pieszo bądź pojazdem – audica - więc palce bolą, a poza tym życie w
nieustannej czujności bywa męczące), o strachu przed stłuczeniem lustra nie
wspomnę (siedem lat pecha – ale to w sumie tylko połowicznie zła wróżba – daje bowiem
gwarancję, że przez te siedem lat jeszcze pożyjemy, a życie to jednak życie… Chociaż
podobno nie warto być za życiem za wszelką cenę – ale to za gruby temat na
dzisiejszy post). No jednak wiecie – Malkontentka wg np. takiego pana Taine
wiedzie egzystencję nieświadomej dżdżownicy (chociaż w filmie Disco - robaczki te dżdżownice miały
dość bogate życie duchowe – a już rozrywkowe to że ho ho), nie to co inni
oscylujący na wyższym poziomie świadomości, którzy miast uciekać przed kotem
wolą go rozjechać autem…
Żarty żartami Kochani, ale jakkolwiek
byście się zapierali czy upierali czy co tam macie w zwyczaju czynić - przesądy
tkwią w każdym z nas – nawet w tym najbardziej - do obrzydliwości wręcz -
racjonalnym. I w tym momencie w jednym punkcie z panem Taine należy się zgodzić
– dziedziczymy je! I dobrze! I cudownie, ze dziedziczymy, bo stanowią element baśniowy
naszej realnej niekiedy do bólu – egzystencji! To wspaniałe dziedzictwo! I o ile
wiara w zabobony, przesądy i czary nie jest zbyt ortodoksyjna – nadaje światu
kolorytu, barwy, wdzięku. To nieomal rodzaj sztuki, a sztukę należy odbierać
zmysłami, nie zaś rozumem panie Taine… Ale co tam. Pan Taine nie przebywa na tym
padole od 120 lat z jakimś okładem… E? Takie gawędzenie nie przynosi czasem
pecha? Kochajcie przesądy moi mili i bawcie się nimi – dziś okazja.
Zostawiam Was i czekam na opowieści
o przesądach, a tymczasem pędzę asekurować Malkontentkę – chce biedaczka wyjść
a pod domem ganiają się dwa koty…
światła nie jestem, rozumna może nieco bardziej, czy posiadam rozum świadomy tego nie mam bladego, zielonego ani innego kolorowego pojęcia, ale w przesądy wierzę tylko w niektóre. na widok czarnego kota nie uciekam, ale za żadne licho nie przejdę pod drabiną. baby z wiadrami mi nie straszne, ale na widok kominiarza od razu łapie za pierwszy lepszy, nawet obcy guzik, torbę zostawiam na podłodze, bo portfel i tak zawsze piszczy i kwiczy z pustki jaka w nim zieje, a piątków trzynastego sporo już przeżyłam i żaden nie był szczególnie pechowy jak to wszyscy wkoło o nim mawiają ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ale to bardzo lubię Twoje komentarze :). Zawsze się uśmiecham, gdy coś napiszesz - masz bardzo korespondujące z moim poczucie humoru :).
Usuńbardzo mi miło, że ktoś lubi moje komentarze :D
UsuńZ pewnoscią nie jestem jedyna:).
UsuńLubię te twoje wtrącenia w nawiasach :D
OdpowiedzUsuńPiątek 13 może jeszcze nie przyprawia mnie o gęsią skórkę, ale torebki na podłodze nie położę :P
Dziękuję :) Cieszy mnie każdy Twój komentarz. Co do torebki - też czuje się lepiej gdy wisi na oparciu krzesła;)
Usuńchciałam napisać coś sensownego ale czarne koty wymieszały się mi w głowie z drabinami - od trzech dni leżę w łóżku z gorączką i chyba powinnam była tam jeszcze zostać ;)
OdpowiedzUsuńJak będziesz szła do lekarza to pamiętaj - omijaj drabiny a w szczególności baby z wiadrami;)
UsuńZdrowiej raz dwa! Wszystkiego dobrego :)
no cóż, piątek 13-tego nie straszny mi bo urodziłam się w piątek, 13-tego i w dodatku o 13-tej, a jakoś pechowa się nie czuję :D a poza tym słyszałam fajne powiedzonko: "nie jestem przesądna bo to przynosi pecha" :D
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com/
A to coś w stylu "A może Bóg upatrzył mnie sobie na ateistę ":) Magdalena, to skoro w piątek 13-go przyszłaś na świat, to na Ciebie nie ma mocnych - jako stara wiedźma Cię zapewniam ;)
UsuńJa nie wierzę w zabobony, więc piątek 13-tego nie ma dla mnie większego znaczenia :)
OdpowiedzUsuńA mnie jakos te gusła i czary wciaz i nieustannie uwodzą;)
UsuńA ja bardzo lubię wszelakiego typu zabobony, piątki 13-tego, czarne koty i tym podobne. Gdyby nie takie śmieszne przecinki Nasze życie byłoby takie smutne :-) A poważniej rzecz ujmując, nigdy nie przywiązywałam większej wagi do przesądów, z wiekiem chyba jeszcze mniej.
OdpowiedzUsuńJa tez szczegolnie ortodoksyjnie do nich nie podchodzę. Ale idąc na dywanik do szefa wolę zeby koty mi przez drogę nie przebiegały ;). A tak naprawdę to przeciez urocza zabawa:)
UsuńNic dodać nic ująć :-)
Usuńja tam zawsze przed czrnymi kotami uciekam a ostanio jak jechałam autem i szedł kominiarz to się łapałam za guzik :)
OdpowiedzUsuńKasia - kominiarz jest obowiązkowy! Guzik trzeba złapać - czy sie wierzy, czy nie!:)))))
Usuńa ja ostatnio widziałam kominiarza i pierwsza co.....guzik, ale cholerka nieee miałam, kominiarz mnie zauważył że szukam jak wariatka i powiedział :" niech pani nie szuka nie trzeba, sam pani uśmiech szczęście przyniesie".....ja byłam spłakana i czerwona jak burak :D:D
UsuńKurcze, to urocza historia :)
Usuńja ogólnie kiciusie lubię nieważne czy czarne czy sraczkowate czy zielone ;p natomiast na kominiarza widok się guziczkuje;p
OdpowiedzUsuńStrzeżonego itd... Ja tez chętniej ulegam tym pozytywnym przesądom ;), ale gdybym spotkała sąsiadkę z trzeciego niosącą wiadra... Oj...
UsuńPiątek 13 mimo, że nie wierzę w przesądy zawsze napawa mnie lekkim strachem :D:D
OdpowiedzUsuńBo jest w tym jakas magia :)
UsuńJakoś specjalnie przesądna nie jestem, nie wieje na widok czarnego kota, brat takiego ma i nawet go lubię na odległość :p Torebki nie kładę na ziemię, nie dlatego, że przesąd ale jakoś mi się to po prostu nie widzi, później muszę ją wycierać czy prać hehe A piętek 13. jakoś nie zauważam, dopiero inni mi o tym dniu przypominają ;))
OdpowiedzUsuńA ja właśnie piątek 13 traktuję jako szczęśliwy dzień. Zawsze wybieram 13, to moja szczęśliwa liczba. :P Wszystko na opak. :D
OdpowiedzUsuń