Dziś czuję się jak Ousier Boudreaux. Figa –dziś JESTEM Ousier
Boudreaux, a jej słowa same wypływają z moich ust: Nie jestem chora. Po prostu od czterdziestu lat mam zły humor… no…
niech będzie, że ja zaledwie od dziesięciu … Boli mnie głowa niczym Maleńczuka
oczekującego na wyjście z zakładu zamkniętego i spać takoż nie mogłam, mimo że
żaden reflektor łoża mi nie omiatał swym wszędobylskim światłem… Jestem zła jak
trąba powietrzna i dlatego dziś sobie pojedziemy… Oj, pojedziemy. Czarna
godzina wybiła – strzeżcie się producenci wpychający w nasze ręce buble, strzeżcie
się ci, którzy bezdusznie wyciągając z naszych kieszeni monetkę, dajecie w zamian
gówienko opakowane w błyszczący papierek, strzeżcie się ci, którzy omamiacie
nasze umysły niemożebnymi do realizacji wizjami. Strzeżcie się, bo Malkontentka
wstała lewą nogą…
… Na pierwszym ogniu upieczemy dziś, a właściwie stopimy, krem pod
oczy firmy Lioele ukrywający swą wstydliwą zawartość w efektownej tubce z
napisem CAD Cell Eye Cream. Już niejednokrotnie wspominałam, że gama uczuć,
jakimi Malkontentka darzy koreańskie kosmetyki jest nadzwyczaj szeroka – od miłości
po najbardziej wstrętny wstręt;) – w przypadku kremu CAD itd. dylemat Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie?
nie istnieje. To – w odczuciu Malkontentki - jest bubel drodzy Czytający. I do
tego kosztowny bubel. No, ale co poradzić, Malkontentka otumaniona pragnieniem
ratowania wiotkiej skóry pod oczami, wysupłała ostatni, ciężko zarobiony grosz
i szarpnęła się na krem. Po kilku użyciach, które zaskutkowały wytworzeniem się
czerwonego rzuciku na powiekach rozpoczęła poszukiwania ulotki (znalazła się
pod kanapą). Jakoś czuła, że coś tu jest nie halo, niemniej jednak wolała
sprawdzić, czy czerwone kropeczki nie są właściwym i pożądanym efektem stosowania
preparatu – i nie powstają np. w celach dekoracyjnych. Żeby się ciskać, moi
mili, trzeba mieć powód i udokumentowaną podstawę – albowiem to, co nie mieści
się w wysublimowanym poczuciu estetyki Malkontentki, może znakomicie funkcjonować
w czyimś innym. Jednak fakt, że element czerwieni nie należał wcześniej do
osobniczych cech Malkontentki – niepokoił. Po wnikliwej lekturze (z użyciem
lupy - proces żmudny) księgi zwanej ulotką (gdybyście mieli tą instrukcje w
łapkach nie zniechęcajcie się. Nie należy wyrzucać jej do kosza. To, co
początkowo wydaje się być narysowanymi na karteczce poziomymi liniami, tak
naprawdę po wielokrotnym przybliżeniu okazuje się być tekstem wydrukowanym
przez szalonego fana minimalizacji. Dla uspokojenia tych, którzy nie władają
biegle językami wschodu – kawałek jednej z tysiąca stron jest nawet w języku
polskim – wystarczy dobrze poszukać, he he) okazało się, że kropki chyba nie
powinny występować, bo nic w ulotce o nich nie stoi. Stoi za to dużo i
rozkosznie o składzie i potencjale tego kremu. Cuda panie, cuda w nim tkwią.
Pomijając jakieś głupie oliwki, zupełnie zwyczajne witaminy, trywialne pudry itd…
w kremie siedzi NUPER-CellTM! Tak tak. To nie żaden robal, nawet nie ślimak –
to tajemnicza substancja (a może jednak robal?) jeszcze mało znana (i przez to
pewnie tak magiczna a może nawet mityczna?), która zrobić ma takie fiki miki ze
skórą pod oczami, że klękajcie narody. No i w sumie u Malkontentki coś tam
zrobiła – wysypkę cholera(piii…piii…) wywołała. (I to niezbyt chętnie znikającą).
Czyli mamy cud – coś z niczego. A dodatkowo, miast ujędrnić, wybitnie
przesuszyła skórę – chociaż mazidło pozornie tłustawe. Jednak Malkontentka,
mimo że słabego rozumu zdaje sobie sprawę, że może być przypadkiem jedynym i
odosobnionym i dlatego dała preparat do sprawdzenia Jednej Odważnej. Efekt – rzuciku
u Jednej Odważnej brak, ale żeby tak cacy nie było - uruchomił się proces suszenia
skóry, tudzież jej łuszczenia, co nie zachęciło Jednej Odważnej do dalszych
doświadczeń.
Oczywiście teraz może pojawić się zarzut, że krem nie był wytworem
szlachetnej marki a jedynie nędzną podróbką ukręconą przez pana Józka w
chlewiku. A wówczas, przy założeniu, że pan Józek i mieszkańcy chlewika nie przestrzegali
reguł tak wysoce cenionych przez sanepid, efekt rzuciku jako skutku ubocznego byłby
wielce prawdopodobny. Chyba że pan Józek posiada jakieś certyfikaty albo i
kwity iso, to ja naprawdę bardzo przepraszam… No ale nie snujmy czarnych
scenariuszy (chyba że to prawda, a wysypka to dopiero początek…?), krem został
zakupiony - jak bogini przykazała - w sklepie, który zapewnia, ze jest legalnym
dystrybutorem marki, a od pana Józka towaru nie bierzeJ.
Zatem moim mili – wybór należy do Was J
A że jak wiemy, do odważnych świat należy…
Jeszcze jedno (dla rozróżnienia) – firma Lioele posiada w swej ofercie
również CAD Cell Cream (bez Eye) i ten jest świetny!
Parafrazując - chciałabym na
zakończenie powiedzieć coś mądrego, ale że nie potrafię, to może po prostu zacznijmy
się cieszyć. Bo wiosna za oknemJ…
O - Malkontentka mówi, że jeszcze dwa dni zimy przed nami i kto wie, czy śnieg nie
spadnie…
Nie… Idę się posmarować kremem normalnie, bo…
szkoda że bubel ja ostatnio tak sie wkurząłam na jedno serum musze opisac na blogu etz moja niechęc do niego
OdpowiedzUsuńKoniecznie opisz!
UsuńJesteś mistrzem! Nie dość, że recenzja to i felieton z jajem w jednym. To lubię!!!
OdpowiedzUsuńNo nie przesadzałabym ale dziekuje serdecznie ;)
UsuńO fuj! Żeby jeszcze ten bubel był chociaż tani, to może szkoda na ciele i duszy nie bolałaby tak bardzo :-)
OdpowiedzUsuńJa tez wykazałam sie trzeźwością umysłu kupując duża pojemność - a sa miniaturki ;). Ale z punktu uznałam, ze bedzie super:)
UsuńPowiem Ci, że ja też nie grzeszę racjonalnością w zakupach, rzadko kiedy pokuszę o próbkę czy mniejsze opakowanie, bo zawsze sądzę, że wiem o produkcie wszystko i sprawdzi się na pewno. A guzik prawda!
UsuńMam to samo:)
Usuńjejku szkoda ,że bubel :/
OdpowiedzUsuńTez żałuje
Usuńdo kosza i na reklamację;p
OdpowiedzUsuńW koszu to juz jest:) a kwit zwany paragonem ... Hmm ;)
Usuńpewnie tak jak to u mnie bywa też w koszu lub już nawet na śmietniku i weź teraz szukaj niczym igły w stogu siana;P
Usuńja zwykle paragony też zachachmęcę i potem jak przychodzi co do czego to świstka głupiego nie ma;p
UsuńJa mam na drugie imie Chaos :)))). Nie ma opcji zebym cokolwiek znalazła;)
Usuńkochana, powiem Ci jedno - Ty masz po prostu na niego uczulenie ;D ... albo to normalnie bubel? ... już wiem: Ty masz uczulenie na buble!!! :)
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com
Magdalena... Ty masz racje! No to jest to - uczulenie na buble!
UsuńDobrze wiedzieć na przyszłość,ciekawa opinia;)
OdpowiedzUsuńSubiektywna oczywiscie, chociaż w sumie 100% niezadowolonej grupy testującej ;)
Usuńpięknie opakowany bubelek, jednym słowem ;)
OdpowiedzUsuń"nędzną podróbką ukręconą przez pana Józka w chlewiku" - ten fragment musiałam zacytować na forum rodziny bo się upierdliwie dopytywali co się tak do monitora szczerzę ;)
To dla mnie przyjemność :). Ukłony dla Rodziny:)
UsuńNie słyszałam nigdy o tym kremie, ale chyba lepiej dla mnie :D biedna Tyyy ;*
OdpowiedzUsuńCo ciekawe ma dosc pozytywne recenzje... Hmm. Mi wybitnie zaszkodził
UsuńSzkoda, że się nie sprawdził :(
OdpowiedzUsuńNo, zwłaszcza ze coś ponad 8 dych kosztował:)
Usuń